niedziela, 31 stycznia 2016

30.2016

30/01 - kilka godzin w br2. Wieczorem umówiłam się z D., że pójdę
          z nim na pokaz jakichś garów. Nie będę pisała nazwy, bo
          firma ma mocno wyspecjalizowane przeszukiwanie  netu pod kątem
          opinii, a ja opinii nie mam, ponieważ po przyjściu na salę,
          panowie prowadzący zrobili na mnie tak upiorne wrażenie,
          że wyszliśmy. I chyba najbardziej zadowolona jestem ze swojej
          asertywności, gdy w sytuacji dla mnie niekomfortowej nie
          robiłam z siebie męczennicy, tylko sprawę zamknęłam.
          W zamian pojechaliśmy do B i L, i wieczór spędziliśmy przyjemnie.

29.2016

29/01 - wysłuchałam "Wybawiciela", czym zakończyłam
      cykl o HH. Cóż, na zasadzie klin klinem, mam już Żniwa zła :))
   
      Wieczorem spotkałam się z G., która miała 35 urodziny.
      W Home&You wybrała sobie kota-skarbonkę, a po kawie
      pojechałyśmy do kina na film. Nota 6,6 jest niestety adekwatna.
      Zainteresowałam się książką, która - mam podejrzenie
      - będzie o niebo lepsza. Niemniej seans w nowej, kameralnej
      i przytulnej małej sali kinowej był bardzo przyjemnym przeżyciem.
      Przypomniało mi się stare, nie istniejące już kino i poczułam, jakbym
      miała 30 lat mniej. Bezcenne :)

   
   

czwartek, 28 stycznia 2016

28.2016

28/01 - Stolica. Kurcze, naprawdę trudne wydają się zmiany w KP.
           No ale... szkolenie spadło na mnie w ramach prezentu
           od E. w sobotę i im więcej czasu mija, tym bardziej to doceniam.
           W auli widok za oknem był zniechęcający, o 13-nastej szaro-grafitowe
           niebo, więc z dużym zaskoczeniem przyjęłam promienie słońca
           po 16-nastej, gdy szliśmy do samochodu.
           Warszawa wydała się w styczniu taka wiosenna i ładna (???) :))
         

27.2016

27/01 - los czasem krzyżuje plany, tym razem uzewnętrznił się
          w postaci komunikatu ZUSu o dostępności podstaw do ubezpieczeń
          od 01/02, co sparaliżowało moją pracę w br1.  Zdziwiłam się,
          bo niespecjalnie mnie to zdenerwowało, a nawet ucieszyło
          niespodziewane kilka godzin urlopu w ciągu dnia. Nie spożytkowałam
          ich wydajnie, w sensie pracy, tylko leżąc pod kocem :))

26.2016

26/01 - zanosi się, że 2 dni urlopu spędzę bardzo pracowicie.
          W pracy udało mi się wygenerować wszystkie PITy, większość
          wysłać. Odetchnęłam...
          Ciężko znaleźć mi chwilę, którą zdefiniowałabym jako szczęście,
          to bardziej stan, w którym czuję taką rzadką mgłę, pasmo czegoś dobrego,
          bliskiego serce, wręcz centrum serca - gdy wpadam do rodziców.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

25/366

Rano zaspaliśmy na śniadanie przygotowane na 8:30! Popatrzyłam w okno spływające deszczem, tak się kończy marzenie o pobudce i porannym zachwycie spojrzeniem na ośnieżone szczyty gór. Mimo bólu głowy pojechaliśmy na Spaloną. To piękna droga, ale.... kiedy wszystko topnieje i spływa odkrywa ruiny, zadrapania, wieloletnie zaniedbania. Szkoda. Za to w schronisku Jagodna postanowiliśmy zaszaleć: zamówiliśmy grzane piwo korzenne, kawę i racuchy z jagodami. Przy kasie okazało się, że nie mamy gotówki! Uzbieraliśmy po kieszeniach i jak ostatnie żule zostaliśmy z kuflem piwa:) W schronisku rezydowały dwa koty, co wystarczyło aby polubić to miejsce. I jeszcze ściany pełne półek z książkami. I ten leniwy, przytulny klimat. 

24/366

Rano wzięliśmy psa i poszliśmy na długi spacer po polach i lesie. Wróciliśmy na kawę i przywiezioną z Poznania babkę truflową z wiśniami, i pojechaliśmy na Czarną Górę. Jednak nie, nie lubię kurortów - zapamiętane latem senne miasteczko zamieniło się w zatłoczony, zapchany samochodami,upstrzony straganami, kolorowym budami i banerami koszmar. Wysiedliśmy na chwilę, ale zaraz zdecydowaliśmy aby pojechać w góry. Te widoki... Po drodze spotkaliśmy stadko saren, które pasły się przy drodze tak blisko, że nie wysiadając z samochodu mogliśmy patrzeć w te wielkie, czarne oczy. I tylko niepokojąco brzmiały zapowiedzi odwilży.

23/366

Mieliśmy wyjechać bardzo rano. Ale jak zwykle wyjechaliśmy tak, że akurat zaczynał się RDK. Po drodze zatrzymaliśmy się na obiedzie w Kunowiance. Oglądając to miejsce z ulicy zapewne nigdy nie zdecydowałabym się tam zjeść, również po wejściu pozostałabym sceptyczna, gdyż plastikowy jeleń naturalnej wielkości otoczony palmami nie jest dla mnie estetyką wróżącą dobrą kuchnię. Ale L. tam jadł i bardzo polecał. Ceny zaskakujące, porcje olbrzymie a dani bardzo smaczne. Na deser, kiedy już turlaliśmy się z nadmiaru jedzenia, pani kelnerka przyniosła dla każdego porcję domowego placka z jagodami. 
Tuż za Wrocławiem włączyłam moją ulubioną podróżną płytę. Uwielbiam, jest dla mnie genialna, cudowna i wspaniale komponuje się z drogą. 
Wioseczka powitała nas śniegiem i mrozem, a gospodarstwo - uśmiechem Pani Ani i niewyobrażalną radością 35 kg psa, skaczącego, podającego łapę i bijącego ogonem. A później były krokiety. Kawa. Wino. Ferie...

22/366

Rano wysłałam głosy na LP 3 - za wyjątkiem jednego (Zaz) wszystkie na polskie piosenki. Popołudnie spędziliśmy w mieszkaniu mamy. Nie wiem dlaczego, ale bardzo lubię. Pachnie nowością, jest ciepłe i dopieszczone przez mamę. I obejrzany tam mecz, zjedzone pomelo, wypita herbata nabiera jakiegoś innego smaku. 

25.2016

25/01 - po pierwsze, przyjechał informatyk i zaktualizował mi program.
           Pokazał jak naprawić to, co narozrabiałam.
           Po drugie mama podała mi przez I. niewyobrażalnie pysznego
           kotleta schabowego :D
           Po trzecie kupiłam w dobrej cenie molekin i po 1 tabletce od razu
           mi lepiej :))


            I po czwarte, poprawia mi samopoczucie.


24.2016

24/01 - rano moment banalny, a powodujący, że ciepło rozlewa
            mi się w okolicach serca. Olo na parapecie :) w całokształcie
            ciepłego domu, ciepłego łóżka i ciepłej herbaty.


         
              Koło 10-tej wskoczyłam na 3 godz do br2. Trochę zrobiłam, więc
              jestem spokojniejsza. Wracając z Tesco wpadłam na D., który leciał
              wysłać lotto i kupić sobie drona. Zaprosił mnie na gorącą czekoladę.
              Rozstanie i oddzielne zamieszkanie, to jedna ze szczęśliwszych decyzji
              w moim życiu...
              Wieczorem rozpoczęliśmy z I. nowe anime :)

niedziela, 24 stycznia 2016

23.2016

23/01 - wyglądam przez okno w kuchni. Przy dwóch domach
          bałwany, takie ze śniegu ku ścisłości... Po Pierwszym śniegu
          bałwany już nigdy nie będą takie same :))
          Nie wiem czego to znak, że prawdziwą, 100 % przyjemność sprawiło mi
          leżenie wieczorem w łóżku, gdy zagrzebana pod kołdrą słuchałam "Wybawiciela"
          i grałam w Super Bubbles ?  Kiedyś musiałam mieć większe oczekiwania
          wobec życia, skoro czułam zawód, pustkę, brak czegoś, a teraz
          tego typu zdarzenia sprawiają, że czuję się maksymalnie szczęśliwa i spełniona.

sobota, 23 stycznia 2016

22.2016

22/01 - jechałam do pracy na 11, więc definitywna pobudka nastąpiła
           po 9, co zdecydowanie potwierdziło moje przypuszczenia, że
           gdy nie wstaję w środku nocy (o 6), tylko kiedy jest jasno,
           od razu mam lepsze samopoczucie :)
           Po pracy spotkałam się z A. na kawie, a dokładniej czekoladzie,
           która na pewno była za słodka i zawierała milion kcal, ale
           przecież jakoś muszę dotrwać do wiosny :)
           Kupiłam w Top Secret długi, jasnobeżowy kardigan.
           Natomiast fakt, który sprawiła, że  opadła mi szczęka,
           oraz poczułam i czuję jak ogromny głaz zsuwa mi się
           z pleców, to telefon D., że spłacił kredyt hipoteczny.
         

piątek, 22 stycznia 2016

20/366

Oj, zauważyłam że umknął mi jakiś dzień. Chronologicznie nijak się to nie zgadza ale to na pewno ten dzień, w którym odwieźliśmy G. do babci a sami poszliśmy na zimowy spacer po mieście. W centrum jeszcze ozdoby świąteczne, miasto opustoszałe podczas ferii, mało ludzi, mało samochodów. I wystawy z książkami, których nadal nie mam dość:)

21/366

Zaczęłam nową książkę. Zrobiłam spis rzeczy, które trzeba dokupić/załatwić przed wyjazdem. Uwielbiam tę konkretną i zorganizowaną siebie. W takich chwilach przypomina mi się pochwała od szefa, który zawsze się dziwił, że mój bałagan nabiurkowy idzie parze z takimi zdolnościami organizacyjnymi. No wiadomo - w tym szaleństwie jest metoda.

czwartek, 21 stycznia 2016

21.2016

21/01 - 15 do 16 godzin nocy w ciągu doby sprzyja spaniu.
           Zapadnięciu się pod kocem, kocem plus kotem.
           Przerywnik dzienny objawił się przebłyskami słońca,
           rurkami ze śmietaną na Dzień Babci oraz panettone u Babci :))
           Dużo radości sprawiła mi wymiana wiadomości z eM. :))
           w opozycji do dużego niezadowolenia z efektów pracy
           w programie płacowym...

20.2016

20/01 - wróciłam do słuchania "Wybawiciela", zostało jeszcze pół książki,
           ale mam wrażenie, że znów się wciągnęłam, zwłaszcza, że ciekawa
           jestem Żniw zła, chociaż gdy teraz zobaczyłam cenę, to mi poziom
           zainteresowania znacząco spadł...
           Kupiłam czekoladę milkę oreo i pocieszam się, że jednak 100 a nie 300g,
           bo w moim przypadku czekolada liczy się na sztuki, a nie na wagę :D

19.2016

19/01 - jechałam do domu, włączyłam płytę od eM. :*
          Zapętliłam sobie tę piosenkę, dobrze na mnie działa :)))
          Nawet jeśli staram się nie cofać, nie patrzeć wstecz,
          to są takie dobre kawałki, do których warto się czasem przytulić.

         A z samego rana wyjechałam z garażu bez problemu ! O !!! :))


środa, 20 stycznia 2016

19/366

Listy. Listy ze zdjęciami. Pozdrowienia z Wiednia.
Cała rodzina (z najmłodszym włącznie!) wcina jak szalona przyrządzone przeze mnie opiekane śledzie. Tylko ja pozostaję sceptyczna, bo... to nadal śledź. Ale kiedy G. z pełnymi ustami ("wzór dobrego wychowania" - przypominam) mówi "śledzik pyszny, wspaniały, wyborny!" to trudno powstrzymać się od śmiechu i radości.
Powoli szykujemy się do wyjazdu. Planujemy pobyt. I chyba skuszę się (jeśli można nie będąc kuracjuszem) na kąpiel termalną w "Zdroju Wojciech". No i w ogóle marzy mi się tygodniowy pobyt tam. To już ten wiek, że można jeździć do wód;)

18/366

Skończyłam czytać "Pokolenia. Powrót do domu". Ależ mnie ujęła ta książka, historia rodzinna. I znów patrzę na pełne półki, i znów nie wiem, co czytać. Może następną lekturę powinnam sobie wylosować?

wtorek, 19 stycznia 2016

18.2016

18/01 - mróz i słońce - to zimowy stan do zaakceptowania.
          Byłam u rodziców. Tak czuję, że wspólnego czasu coraz mniej.
          Znikają przez to wszelkie animozje, pozostaje w czystej formie miłość.
          Relaksacja po jodze. Żółto-złoty balon, który zabiera troski i odpływa w niebyt.


       
         
         

poniedziałek, 18 stycznia 2016

17/366

Kolejna niedziela spacerowa, z gajowymi psiakami. Tym razem udało nam się przespacerować aż pięć psów. Ujął mnie Koral, ale... jest bardzo płochliwy, wyraźnie boi się żywiołu w osobie G., tarzającego się po śniegu, krzyczącego i gestykulującego. Czy się oswoi? Czy poczuje bezpiecznie i otworzy na człowieka? Pirat też był taki wycofany, lękliwy. Ale nie musiał oswajać kogoś tak energicznego jak G. Więc może jednak inny pies, bardziej skory do szaleństw?

16/366

Pojechaliśmy na zakupy do Decathlonu. Ekhm. Okupiłam się w polarowe bluzki, szale, rękawiczki. Przymierzyłam wszystko w domu, zaskoczona że w tym cienkim polarku jest tak ciepło. I że w połączeniu z narciarskimi spodniami nie wyglądam nadzwyczaj grubo. Nie wyglądam też zgrabnie bo to jednak nie da się. Wyglądam jak - TADAM! - sportowiec/turysta:)
I zjadłam dwie tortille. Chociaż mogłam trzy a nawet cztery. Ale moje postanowienie tegoroczne, to nie najadać się "pod korek". Wcale nie takie trudne;)

15/366

Wstałam rześka niczym skowronek. Przyjechałam wcześnie do pracy, żeby przed przyjściem księgowego przejrzeć dokumenty. I miałam zamiar zaraz po jego wyjściu zwinąć się do domu. A tu... napisał, że będzie po 12. No to już nie opłacało zwijać się. Ostatnio pan księgowy ma tak dobry nastrój, tak pozytywny, że przestały mnie stresować jego wizyty.
Wieczór przed telewizorem z piłkarzami ręcznymi. Tak dobrze powinien zaczynać się każdy weekend.

17.2016

17/01 - jeśli w głowie mam obraz dobrej, leniwej niedzieli, to ta taka była.
          W ciągu dnia długo towarzyszył mi on-line T.
          Podjadałam w kuchni, ale w ramach Vitalii.
          Obejrzałam film. Troszkę mnie rozczarowała fabuła,
          trochę zaskoczył wyglądem Dennis Quaid, że jak to ? Czas go nie omija ?
          Lecz generalnie film był spójny z tempem dnia.
          Wieczorem rozpoczęliśmy z I. nowe anime :)

16.2016

16/01 - dawno mnie zaliczyłam takiego zaskoczenia !
          W ramach duszpasterskich wizyt domowych odwiedził nas
          ksiądz. Młody - rocznik `80 - kontaktowy, skoncentrowany
          na lustrowaniu półek z książkami. Na jego "widzę tu Gniew !"
          zdębiałam, po czym załapałam, że ma na myśli Miłoszewskiego.
          "O ! czyta Pani "Uległość" ! Bardzo chcę przeczytać ! Pożyczy
          mi Pani ?"
          Odpowiedziałam, że owszem, jak przeczytam, ale na niej jest
          napisane "do zwrotu". Pożyczę, czy nie, takich księży bym sobie
          życzyła.
          Wieczorem zrobiłam serowe pączki, po czym udałam się do L i B.

15.2016

15/01 - przyszła decyzja od orzecznika dotycząca taty. Znaczny stopień
          niepełnosprawności. Straszna ambiwalencja.
          To tak jak z tą piosenką, która od wczoraj chodzi za mną.
          Wywołuje smutek, ale też jakiś oddech wynikający z  konfrontacji.
          Jeśli szukać w tym szczęścia, to gdzieś na szczęścia  obrzeżach.




piątek, 15 stycznia 2016

14/366

Zmarł Alan Rickman. Bardzo mnie to zasmuciło i dotknęła. Uwielbiałam jego role, wszystkie. A najbardziej pułkownika Christophera Brandona. Wieczorem przypomniałam sobie "Rozważną i romantyczną", ten film ma już dwadzieścia lat a nic się nie zestarzał, nie trąci myszką (tylko Kate Winslet wyładniała i wyszlachetniała;)). Piękny mężczyzna, piękna postać i wspaniała rola.


Wieczorem pomyślałam, że jeśli będzie okazja to podczas ferii zimowych chcę spróbować na jakiejś oślej łączce jazdy na nartach. Bo właściwie dlaczego nie?:)

13/366

Dzień pogrzebu. To nigdy nie  jest miłe, lekkie, łatwe czy przyjemne. 
Mąż mojej kuzynki pracuje w Norwegii. Zaprosił nas do Stavanger na letnie wakacje, i chyba zaprasza szczerze a nie kurtuazyjnie:) Więc może pojechalibyśmy, z opcją podróży przez Skagen? I za jednym zamachem zrealizowałabym dwa moje marzenia podróżnicze: norweskie fiordy i Przylądek Grenen? Nie mówię "nie":)
Wieczorem wywiadówka. Trochę zazdrośnie patrzyłam na kartki innych rodziców, na których zakreślone były osiągnięcia zdobyte przez dzieci. Ale na mojej było "wzór dobrego wychowania"! ha! a mogło NIC nie być bo i takie kartki niektórzy mieli:)))

12/366

Zrobiłam peeling z kawy, cukru i olejku ze słodkich migdałów. Na noc nałożyłam serum. Rano nie mogłam uwierzyć, jak piękną, gładką i miękką mam skórę na twarzy! I na dłoniach też:)

czwartek, 14 stycznia 2016

14.2016

14/01 - wczoraj K. i ja skomponowałyśmy sobie swoje musli :)
           A dziś przesyłka była już do odebrania w paczkomacie !
           Mój skład: płatki 6 zbóż, blanszowane orzechy laskowe, liofilizowane
           miliny, orzechy włoskie, crunchy czekoladowe, branflakes, jagody goji
           i pszenica w miodzie.


13.2016

13/01 - w połowie serii nowego anime wreszcie zaczyna się
           coś dziać i zauważalna jest jakaś myśl ! :))
            Ale i tak najfajniejsze jest to, że oglądam razem z I.

środa, 13 stycznia 2016

12.2016

12/01 - wyobrażałam sobie, że styczeń przyniesie ulgę.
          To źle sobie wyobrażałam... Dość mam tego wstawania
          w nocy. Tego, że o 16-nastej jest ciemno - też.
          Pocieszam się budyniem i nutellą, co jest rozwiązaniem fatalnym...
          Zmobilizowałam się, żeby chociaż rozebrać choinkę !

          Czeźdź!


wtorek, 12 stycznia 2016

11.2016

11/01 - czekałam na syna nr2 w aucie. Wysyłałam mu smsa o treści:
          jestem pod apteką. Ale podczas pisania zaintrygowały mnie
          telefoniczne podpowiedzi, więc poszłam tą drogą. I oto co mi
          podpowiedział mój samsung:
          Jestem piękną osobą i tak się zastanawiam, czy to jest to ?
          Dla mnie nie ma problemu !
          Rozłożył mnie ten ciąg na łopatki. Kocham swój telefon :D
       
          Byłam na jodze i nadal bardzo mi się podoba :)

11/366

[nałożyłam hennę na włosy. wyszło... bardzo naturalnie, właściwie nie widać odrostów ani siwych włosów. szkoda tylko, że z natury jestem szatynką. ciemną. i bardzo nietwarzowo mi z tym kolorem. jak tu nie rozjaśniać a mieć o wiele jaśniejsze włosy? rano okazało się, że kolor wypłukując się pozostawia to, czego na swoich włosach nienawidzę czyli wiśniową poświatę.

zrobiłam pstrągi według wskazówek pani z nadmorskiej restauracji. osiągnęły poziom ledwie jadalny. może to naprawdę zależy od "egzemplarza" ryby?

dowiedziałam się o śmierci kogoś, kogo kiedyś znałam towarzysko, koleżeńsko. był o rok lub dwa starszy ode mnie. nie wiem, co się stało. ale czuję się bardzo wstrząśnięta tą wiadomością

to po prostu nie był dobry dzień.]

...rano w aucie zagrała bardzo dawno przeze mnie niesłyszana piosenka Republiki. Pamiętam, jak kilkanaście (no dobrze - kilkadziesiąt!) lat temu przerażała mnie ta piosenka, teledysk. Wczoraj zaintrygowała i zaciekawiła. Jest tak bardzo dwuznaczna. I nadal jakoś straszna...

poniedziałek, 11 stycznia 2016

10/366

Pojechaliśmy do Gaju na spacer ze schroniskowymi psami. Fajnie znów poczuć psa po drugiej stronie smyczy. Trochę spodziewałam się, że spotkam swoją wielką psią miłość, że będzie jak z Piratem - spojrzę i już, wiadomo, ten i tylko ten. Nie, nie było tak. Może taką psią miłość spotyka się raz w życiu? Więc wracaliśmy do domu z lekkim sercem, że nie musimy zastanawiać się, decydować. A gajowe psiaki świetne: oswojone, przytulne. Bruno, wielki, OGROMNY pies, taki przytulny miś. Prowadząc go na smyczy miałam wrażenie, że prowadzę kuca na lonży:) A i tak najzabawniej wyglądało, kiedy prowadził go G. - byli mniej więcej równi wzrostem.



W drodze powrotnej w trójce zagrało to. Na zaciemnionej, leśnej drodze.


Wieczorem pojechaliśmy na koncert Organka w ramach WOŚP, i na "Światełko do nieba". Fajerwerki były niesamowite, patrzyłam zachwycona. Taki profesjonalny pokaz to jednak coś zupełnie innego od amatorskiej, sylwestrowej strzelaniny. Na finale, oczywiście, mnóstwo straganów z jedzeniem, watą cukrową, migającymi pierdołami. Nie kupiliśmy nic. I niekoniecznie bardzo musieliśmy się opierać: pajda chleba ze wszystkimi dodatkami kosztowała 20 pln. Ale sam spacer po mieście bardzo przyjemny. Lubię Poznań...

9/366

Po odprowadzeniu G do szkoły przez godzinę rozmawialiśmy z tatą dziecka z innej pierwszej klasy. Godzinę o tym, jak to dobrze naszym dzieciom z panią Marią. Bardzo doceniam jej zaangażowanie, pomysły, potrzebę kontaktu z rodzicami. Wieczorem okazało się, że G. prawie czyta, że idzie coraz lepiej i sam garnie się do przeczytania kolejnych rozdzialików ze swojej książki. Poza tym leniwa sobota no i kolejny wieczór i pół nocy z książką:)

niedziela, 10 stycznia 2016

10.2016

10/01 - syn nr2 był wolontariuszem WOŚP. Musiał rano jechać do Ł.
           ponieważ w mieście rodzinnym nikt nie odważył się zorganizować
           sztabu... taki mamy tu klimat, bijący Toruń na łeb.  Koło południa
           zawiozłam mu kanapki, co w moim mniemaniu czyni ze mnie wzorcową
           matkę :P
           Po południu zrobiłam sobie mapę marzeń na ten rok.


9.2016

09/01 - zaczęłam czytać papierową ! książkę :))
          Nie jest aż taka trudna, jak się tego spodziewałam.
         
           Kupiłam brystol, żeby zrobić mapę marzeń na 2016 r.
           Byłam z G. na kawie, a potem u rodziców z ulubioną ostatnio pantettone :)

sobota, 9 stycznia 2016

8/366

Listy. Liściki. Wzruszają mnie, rozczulają i radują.
Wieczorem ciąg dalszy lektury. Czytałam do 3:30 w sobotę! W końcu niecierpliwie wertowałam po kilka stron, żeby poznać dalszy ciąg losów rodziny. Kiedy dotarłam do ostatniej strony rozpłakałam się, przytuliłam (!!!) książkę i w myślach bardzo, bardzo serdecznie podziękowałam autorce za to, że zdecydowała się zapoznać czytelników z losami swojej rodziny, że w tych tomach oddała hołd cudownym rodzicom, rodzinie, klimatowi Podlasia. Uwielbiam takie książki.

8.2016

08/01 - poznałam osobiście małą dziewczynkę, która ma urodziny
          01.06 :) Coś się ze mną dzieje :)) ponieważ tyle czułości
            nie wywołują we mnie trzy moje koty razem wzięte :)))

7.2016

07/01 - zameldowałam I. ! Jest pierwszym legalnym mieszkańcem domu
          przy ulicy D. :) (ja i M. musimy wymienić dowody osobiste, żeby
          móc się zameldować).
          Byłam na jodze. Faktycznie to lubię :))

piątek, 8 stycznia 2016

7/366

Zaczęłam czytać kolejną (już trzecią w tym roku!) książkę: kontynuację mojej ulubionej sagi rodzinnej. Kiedy otworzyłam książkę z perspektywą kolejnego spotkania z charakterną Janką, rozlewiskami Narwi, historiami małego domku w Stokowie, poczułam się jak w domu, jak wśród przyjaciół. Bardzo, bardzo lubię i cieszę się, że przede mną ponad 500 stron lektury.

Na obiad szybki makaron "aglio olio e peperoncino". Pyszny ale warto pamiętać, że po krojeniu ostrej papryczki ręce trzeba umyć BARDZO dokładnie, bo samo dokładnie nie wystarczy jeśli zamierzasz podrapać się w okolicach nosa;)

[i jeszcze G. dostał "A" ze sprawdzianu grudniowego
a przed snem opowiedział mi mrożącą krew w żyłach opowieść o królu Herodzie;)]

czwartek, 7 stycznia 2016

6/366

Rano z zapachem kawy. I ciastkami z Lukullusa. Tyle o nich się naczytałam, że spodziewałam się spazmów rozkoszy kulinarnej. Jedliśmy i tak popatrywaliśmy z L. na siebie, że owszem są smaczne ale... szału nie ma. I jeszcze te ceny.
Pojechaliśmy z G. na sanki. W Wielkopolskim Parku Narodowym mnóstwo śniegu, Warta zamarznięta. Przeszliśmy prawie pięć kilometrów, nawet nie wiem, kiedy. I nie zmarzłam wcale! Jednak moje ecco buty z baranim kożuchem dają radę mrozom.
W domu zrobiłam zupę cebulową, zapiekaną z grzankami i serem gruyere. Podobno lepsza niż ta w "Portowej", no nie wiem. Dla mnie cebulowa to po prostu ugotowana wuchta cebuli i nawet pół butelki białego wina nie wpływa na atrakcyjność.

A wszystkie te przyjemności właściwie bledną przy tym porannym widoku z okna: świata pod śniegiem. Niezmiennie mnie cieszy, zachwyca i wzrusza.


5/366

L. pojechał do Warszawy. Wracając wstąpił do Lukullusa i kupił dla nas ichnie, sławne ciastka. A ja z pracy, w mrozie! - wracałam pieszo. I jeszcze po drodze odebrałam książki z paczkomatu:) A gnałam do domu tak, że chyba pobiłam własny rekord:)
Wieczorem pojechaliśmy po zakupy i nareszcie zrealizowaliśmy swoje marzenie: kupiliśmy do domu ekspres do kawy. Już dawno był upatrzony i wybrany ale czekaliśmy z nadzieją, że po świętach obniżą cenę. Jest piękny i parzy wspaniałą kawę!

A wieczorem świat przykryty został puchatą, śnieżną kołdrą. Zasypiałam i patrzyłam na wirujące za oknem płatki śniegu. Zachwyt.

4/366

Zaspaliśmy. Z premedytacją. Wszyscy. I dobrze.  
Dzięki temu oszczędziliśmy dziecku drogi do szkoły przez mrozy, wiatr i śnieżne zaspy, a komfortowo podwieźliśmy samochodem.
A pierwszy dzień w pracy, pierwszy po długiej przerwie, nie był wcale taki zły i trudny.

6.2016

06/01 - spadł śnieg. Lubię, choć cienka warstwa.
          Lubię gdy powolnie opadają płatki.
          Taki kojący widok.

          Przestawiłam łóżko w sypialni spod ściany na środek.
          Rok zastoju w tym zakresie wystarczy :))

          Obejrzałam "50 twarzy Greya" :))
          Dialogi mogli sobie darować :)))

środa, 6 stycznia 2016

5.2016

05/01 - udało mi się zachować spokój w poradni lekarskiej,
         której personel z rozrzewnieniem wspomina najlepsze
         czasy PRLu - z mojego punktu widzenia.
       
         Z dużą ulgą skorzystałam na FB z opcji "przestań wyświetlać
         posty ale nie usuwaj ze znajomych". Okazuje się, że nie muszę
         aż tak dokładnie znać światopoglądu znajomych :)
       

wtorek, 5 stycznia 2016

3/366

Dzień powrotu do domu. Pakowanie walizek, wyciąganie spod łóżek zaginionych kremów, piłek a nawet tabliczki czekolady;) To zawsze taki smutny czas... Po drodze zjedliśmy (nieplanowany) obiad z K., w Portowej - z widokiem na morze. Ach! To chyba najlepsza forma pożegnania z Kołobrzegiem.   
W domu, na ogrodzie i podjeździe, zaskakująco dużo śniegu. I pachniało... mama kilka godzin wcześniej rozpaliła kominek z jakimś ładnym zapachem więc aromat wciąż był wyczuwalny. 
Zapaliłam lampki na półkach i pomyślałam, że nad morzem było dobrze. Ale w domu też jest fajnie:)


4.2016

04/01 - mail od B-stoka z życzeniami. Spotkany w drzwiach Ir, gdy szłam na jogę.
           Szczególnie to spotkanie nosi znamiona przypadku, któremu jeśli miałabym
           nadać sens, to poprawa samopoczucia :)
           A więc joga ! W tym roku (chyba) tak ! W każdym razie za styczeń zapłaciłam.
           Sukcesem dnia jest wyjechanie rano i wjechanie wieczorem autem do garażu.
           Strasznie mnie to stresuje, więc czuję dużą ulgę, gdy nie powyrywam lusterek itp.
       

poniedziałek, 4 stycznia 2016

3.2016

03/01 - mail od P., mam zaklepane miejsce do Muchowa !
            Obejrzałam polecanym rok temu przez eM. film :)
            Zaskakujący, subtelny, zabawny i wzruszający...
            I miałam taki flash, jakbyśmy oglądały ten film razem,
            jak Sekretarkę, Córkę botanika czy Spacer po linie...
       
            Jestem zafascynowana kolorowankami antystresowymi :)
           


2.2016

02/01 - napisała do mnie E., że wieczorem są zajęcia jogi i koncert gongów.
          Czy chcę. Zdaje się, że wstrzeliła się w dobry moment, bo właśnie
          chciałam :)
          Z tego co rozumiem, uderzenia w gongi i misy wywołują wibracje
          będące w harmonii ze światem. Byłam na kilkunastu takich koncertach,
          i może na dwóch nie bolała mnie głowa. Niezrażona spróbowałam po raz
          kolejny i jeśli nie wiem co to jest migrena, to w czasie gongów niezmiennie
          się dowiaduję... Ale pójście na jogę, to zdecydowanie z kategorii HAPPY :))

         Tuż przed północą link od eM. Piosenka, która bardzo mnie wzrusza...
         Dziękuję :*




1.2016

01/01 - nowe majtki i stówa w kieszeni mają zagwarantować mi powodzenia
         w dwóch obszarach :) Ehmy...
         Wieczór u B i L. Była I. I był D. Oraz śliwki w boczku były :))
       

sobota, 2 stycznia 2016

2/366

Pojechaliśmy do moich ulubionych, cichych Gąsek. Tym razem nie tylko były ciche: były też wyludnione, mroźne i piękne. Krótki spacer po plaży, bardzo wiało i mróz już dawał się we znaki. Nadal lubię tam wracać, jakoś... tam "morze" jest po prostu inne, bardziej moje niż te rozkrzyczane kołobrzeskie trotuary (ale Kołobrzeg lubię i tak;P) .
Na obiad wstąpiliśmy, kolejny raz, do maleńkiej pizzerii. Tym razem zamówiliśmy ryby. Postanowiłam spróbować ichniego pstrąga z pieca, bo robię w domu i jakoś mnie nie zachwyca więc... Ten zachwycił. Bez dwóch zdań. Pani była tak miła, że zdradziła mi kilka sposobów na udoskonalanie ryby pieczonej domowym sposobem (bo sekretem jednak jest piec z bardzo wysoką temperaturą, oczywiście nie da się jej osiągnąć w domowym piekarniku). Wyszłam zachwycona klimatem, obsługą, no i rybą:)




piątek, 1 stycznia 2016

1/366

Weszłam w nowy rok dziwnie lekko, bez nerwów, bez napięcia, bez postanowień. I cały pierwszy dzień tego nowego roku przebiegł właśnie tak. 
Wszyscy jeszcze spali, kiedy zeszliśmy na śniadanie. Podłączyliśmy sprzęt i zagrała trójka i Top Wszech Czasów. Co piosenka - to wspomnienie, dreszcz, wzruszenie. Towarzyszył nam G., który ośmielił się i nawet z nami zatańczył. A później snuliśmy się leniwie, od kawy do kawy, od piosenki do piosenki. 
Wieczorem z głośników popłynęły dźwięki doskonałe.
Najpierw to:

A później to:

Obie piosenki jakoś się łączą, nie tylko dlatego że ich wykonawcy są w życiu prywatnym parą. Obie poruszają we mnie ten bardzo czuły punkt, mam wrażenie że docieram do granic odczuwania piękna, podziwu, ekscytacji. Uwielbiam. I z tymi dźwiękami chcę kojarzyć ten dzień.

PS. Pobiłam chyba własny rekord: kiedy położyłam G. spać i czekałam aż zaśnie przypomniałam sobie, że mam w koszyku w pewnej księgarni kilka książek, że czekają od kilku dni aż wreszcie kliknę i sfinalizuję zakup. I tak oto w Nowy Rok, o godzinie 1:14 dokonałam pierwszych zakupów:))) 

Naprawdę Nowy Rok

J napisał: życzę naprawdę Nowego 2016 Roku - niech się ruszy, co ma się ruszyć !
Lubię życzenia J. Są celne.

Dziękuję eM. :* za przygodę, która nosi tytuł "Happy Jar 2016"
podtytuły (?): 366/366 & 366.2016