Listy. Liściki. Wzruszają mnie, rozczulają i radują.
Wieczorem ciąg dalszy lektury. Czytałam do 3:30 w sobotę! W końcu niecierpliwie wertowałam po kilka stron, żeby poznać dalszy ciąg losów rodziny. Kiedy dotarłam do ostatniej strony rozpłakałam się, przytuliłam (!!!) książkę i w myślach bardzo, bardzo serdecznie podziękowałam autorce za to, że zdecydowała się zapoznać czytelników z losami swojej rodziny, że w tych tomach oddała hołd cudownym rodzicom, rodzinie, klimatowi Podlasia. Uwielbiam takie książki.
Nie wiem czy kiedykolwiek odkryję w sobie taką jak Ty masz pasję czytelniczą :) wzrusza mnie wizja jak przytulasz tę książkę :*
OdpowiedzUsuńLiścików - niezmiennie - zazdroszczę :))
tak, przy książkach wychodzi ze mnie to, co często gubię - czyli dusza:)
Usuń