czwartek, 30 czerwca 2016

181/366

Odebrałam książkę. I zaczęłam czytać jeszcze na zamkniętym przejeździe kolejowym. Nawet nie potrafię napisać, co właściwie czuję. Zdumienie? Chyba tak. Zdumienie, że świat potrafi być taki. Że w rodzinach panuje potworny niedostatek miłości. Ale za wcześnie na wnioski. To dopiero 80 stron. 

W radio usłyszałam dwie pięknie piosenki.
Pierwsza to Louis Armstrong:


A druga to piosenka to z trójkowej płyty tygodnia. Nigdzie nie ma dostępnego linku. Trzeba uwierzyć na słowo, że "Dancing In The Dark" Springsteena w interpretacji Toma Odella zabrzmiało niewiarygodnie. I bardzo, bardzo daleko od oryginału... Trochę jak piosenka Whitney Houston zaśpiewana przez Sama Smitha:



środa, 29 czerwca 2016

181.2016

29/06 - taki trudny jest ten rok, że nie wiem ! Zamiast móc okrzepnąć,
           dojrzeć i wreszcie być beneficjentem życia spokojnego i spełnionego,
           to trzeba mentalnie budować tartak ! W cholerę z tym, nie umiem
           być legendarnym lotosem na tafli jeziora, ani trzcinką uginającą się
           pod powiewem wiatru, choć to opcje, które chętnie brałabym,
           jak wspomniany kiedyś przez eM. Reksio kość !
           Urlop spędziłam w br1 a wielką, przeogromną frajdę sprawił mi fakt,
           że przez te wszystkie godziny miałam otwartego fejsbuka :D

180.2016

28/06  - obudziłam rano syna nr1, pocałowałam w czoło milion razy.
            Im jest starszy, tym odległości na jakie odchodzi są większe,
            a towarzyszy im ten sam strach, niezmienny, stały, fundamentalny,
            czy było to przedszkole, szkoła, studia, czy teraz Anglia...
            Więc ten poranek, gdy jeszcze wpół śpiący, wpół odkryty był
            w domu, we własnym łóżku był dla mnie najszczęśliwszy.

180/366

Dostałam list. List, którego chyba nawet nie oczekiwałam, nie miałam nadziei, że kiedykolwiek dotrze. Przyszedł tak niespodziewanie a jednak w idealnym momencie. 
W domu Zaspa pcha się na kolana, wpatruje w oczy, wtula pyskiem, moją dłoń nakrywa swoją łapą. Rozczytuję to jako próbę ukochania, pocieszenia. Jakby czytała w moim, niekoniecznie jasnych, myślach.

wtorek, 28 czerwca 2016

179/366

Za ostatnie już punkty payback zamówiłam książkę. I aż nie wierzę, że znajduję siłę, aby mierzyć się z literaturą faktu. Książki to zawsze była ucieczka. Zanurzenie w cudzych historiach, miłościach, podróżach, dramatach. Ale zawsze ze świadomością, że moje łzy czy wzruszenie to wynik pisarskiego kunsztu i pozorów autentyczności. A teraz szukam prawdziwych historii, historii strasznych, bolesnych, szokujących. Żeby zapłakać nad czyjąś krzywdą, przy której moja wydaje się być chwilową niedogodnością?

I jeszcze wieczorny mecz. I Birkir. W moim sercu jest osobne miejsce dla Wikingów;)

179.2016

27/06 - po powrocie z pracy syn nr1 zapodał mi koktajl z truskawek,
           śmietany 30% oraz odartrego z czekolady ptasiego mleczka.
           Pyszny i gęsty jak rozpuszczone lody.
           Po południu pojechałam do B. Wzruszył mnie jej telefon, chęć
           spotkania, pogadania i posłuchania relacji z weekendu
           na Mazurach. Wypiłam Chardonnay i wróciłam na rowerze do domu.
         
         

178.2016

26/06 - upalna niedziela. Wszystkie okna zamknięte i pozasłaniane,
            jak w domu wampirów. Zresztą i film tematyczny.
            Wentylator mieszał powietrze. Przejechałam się na rowerze do biedry
            po cukinię, która wskoczyła na pudło z nr1 w moim tegorocznym menu.
            Przy okazji kupiłam Radical  w zestawie. bo jeśli włosy
            są egzemplifikacją mojego stanu duchowego, to reprezentują ruinę :/
            Ale jak wiadomo jestem na "happy jar" a nie "przemęczenniku roku",
            więc po południu odwiozłam syna nr2 na urodziny, kupiłam ptasie mleczko
            i m&m`sy, i pojechałam do D. Dostałam kawę i masaż palców stóp
            oraz towarzystwo na spacerze po 2 miejskich mostach.
         
           

poniedziałek, 27 czerwca 2016

178/366

Obudziłam się rano z myślą, że jestem niewiarygodnie zmęczona, że wyjście z łóżka, wstawienie prania, jakieś czynności domowe są  ponad moje siły. Więc konsekwentnie robiłam nic. Trochę grałam w "Żaby", trochę patrzyłam na stare seriale w tv. A popołudniu, kiedy już rozpogodziło się, położyłam się z książką na huśtawce  i czytałam do późnego wieczora. Przepadłam w tej książce. Pozornie tak niewiele się dzieje. Jakieś strzępy obrazów, wspomnień. A wszystko jak stare, zblakłe fotografie, które pamiętam ze swojego dzieciństwa - zazwyczaj przesycone ciepłymi barwami, nieostre i chyba nierzeczywiste. Płynę przez piękne zdania, przez kolejne strony. Sprawdzam na zdjęciach z internetu, jak wygląda Oslofjorden, Nessodtangen i stara latarnia Signalen. Fascynuje mnie Norwegia, tak inna od tego, co blisko. I już wiem, że kolejną lekturą będzie "Półbrat", a następną "Jeden z nas. Opowieść o Norwegii".

177/366

Sobotni upalny ranek. Kiedy jechałam na zakupy termometr wskazywał 33 stopnie. A było rano... Ten dzień wykańczał upałem, temperaturą i palącym słońcem. Na meczu gościła u nas stała ekipa. Przygotowałam dwie lekkie sałatki, grzanki z pieczarkami i wodę z miętą, cytryną, ogórkiem. Ulgę przyniosła wieczorna ulewa i wichura. Po wyjściu gości zapakowałam zmywarkę, przegrałam kilka partyjek w " Żaby" i z radością padłam ze zmęczenia.

176/366

Nasze pierwsze zakończenie roku szkolnego. Przeżyłam godzinę na boisku, w pełnym słońcu, w tłumie ludzi. A później, już w sali, była piękna, wzruszająca uroczystość przygotowana przez wychowawczynię klasy. Były dyplomy, nagrody książkowe i prezentacja najpiękniejszych wspomnień z całego roku. Były kolejne sprawności na "legitymacji wzorowego ucznia". I był upał, koszmarny i odbierający siły. Więc z ulgą skończyliśmy pracę godzinę wcześniej.
Popołudnie spędziliśmy na urodzinach kolegi G., w klimatyzowanej sali, wieczór na zacienionym placu zabaw a noc przy szeroko otwartych oknach.

sobota, 25 czerwca 2016

177.2016

25/06 - dziś jest jeden z dni w moim życiu, gdy osiągnęłam masę krytyczną.
           Moment wstrząsający, koszmarny, gdy życie przestaje mieć wartość
           i znaczenie. Dobrze, że postanowiłam to przeczekać... Jednym z powodów
           była informacja, że moje wyobrażenie nt tego jaką jestem córką odbiega
           od zdania mojej mamy o jakieś 180 stopni...
           Pod wieczór spotkałam się z D. w naleśnikarni. Wzięłam chłodnik z avocado
           i ogórka z miętą i salsa owocowo-warzywna - idealne na ten upał. Później
           przejechaliśmy rowerami do suszarni na kawę i smażone lody. Siedzieliśmy
           na tarasie usytuowanym na dachu, minęła 20, powiewał ciepły wiatr
           i było cudownie. Czułam się jak na wieży Eiffla. Jakby nie było, Oka, to
           Paryż północy :P




176.2016

24/06 - rano odwoziłam syna nr2 do szkoły, a z synem nr1 pojechałam
           do NFZu. Fajna była ta jazda, gdy przekomarzali się i przekonywali
           mnie, bym pożyczyła synowi nr1 samochód na weekend, a sama
           z pracy (15 km) wracała na piechotę lub łapała stopa :)
         
         

piątek, 24 czerwca 2016

175/366

Upał. A nam niedomaga klimatyzacja w samochodzie.
Z ulgą przyjęłam więc fakt, że południowy wyjazd do centrum miasta obył się bez stania w korkach a nawet bez problemu znaleźliśmy miejsce w cieniu. 
W nocy obudziłam się i wyszłam przed dom. Ekscentryczna ogrodniczka we mnie zapragnęła podlać skrzynki z ziołami. Owionęło mnie cudowne, nocne, rześkie powietrze i przez chwilę żałowałam, że w te piękne, ciepłe ale nie upalne, noce banalnie śpię zamiast spacerować, śmiać się czy pić białe wino...

czwartek, 23 czerwca 2016

175.2016

23/06 - koty upolowały młodą sójkę i przytachały ją na taras.
           Postanowiłam rano wypić kawę wśród kwiatów, więc mnie zamurowało
           na widok wystraszonego ptaka. Na każdy dotyk szczotki słychać było
           wrzask podobny do krakania. Wyglądało na to, że ma uszkodzone skrzydło.
           Syn nr2 zabrał sójkę do pani weterynarz i tam zostawił. Skrzydło jest tylko
           potłuczone, ale ptak tak młody, jeszcze nie lata, więc tak naprawdę
           dużo w kwestii życia leży po stronie sójki. Ale ucieszyłam się, bo mam wrażenie,
           że mimo wszystko szanse ma większe, niż u mnie na trawniku.
           Kupiłam w OBI wentylator i samodzielnie go poskręcałam. Brawo ja :)

174/366

Porządkujemy sprawy urzędowe. Nareszcie. Więc w ramach porządkowanie usankcjonowałam i potwierdziłam stan faktyczny i zameldowałam się w domu męża mego. Nie bez problemów, gdyż mam nieważny dowód a i w księdze wieczystej nieruchomości widnieje nazwa ulicy sprzed zmiany (zmiany z 2002 roku). Ale pani w urzędzie była bardzo życzliwa i pomocna, więc udało się. Nie wiem, czy mam takie szczęście czy to faktycznie zmieniło się, ale ostatnio trafiam na bardzo miłych, cierpliwych urzędników, którzy skutecznie wymykają się stereotypowi naburmuszonej baby:)
Wieczorem poszłam z G. na spacer, po drodze objadaliśmy się malinami. Później graliśmy w "Look!", a jeszcze później chichraliśmy się przedsennie. Cudownie było usłyszeć "Mami, nikt nie umie przytulić tak, jak ty".

173/366

Wracałam do domu. Na chwilę przystanęłam obok kwitnącej już lipy. Ten zapach, zapach który do nozdrzy dotarł niespodziewanie, tak jak niespodziewanie przyszło lato a z którym słodki zapach kwitnącej lipy wiąże się nierozerwalnie. Lubię takie niespodzianki.

środa, 22 czerwca 2016

174.2016

22/06 - przesyłka z bonprix dotarła.  Koszulka mnie zachwyca, sukienka
           w sumie też jeśli chodzi o fason, tkaninę i kolor, ale zmyliły mnie
           oraz napawały nadzieją komentarze, że należy zamawiać rozmiar mniejszy,
           a ponieważ wolałam opcję luźniejszą, to zamówiłam swój i szału nie ma,
           a nadzieja na schudnięcie coraz bardziej płonna :/

           Wracając do domu zatrzymałam się przy straganie z kwiatami... Już siebie
           widzę siedzącą w kręgu i mówiącą: cześć, mam na imię G. i jestem
           kwiato-tarasową-zakupoholiczką... Kupiłam pelargonię, dalię, niecierpka
           i zwisającą nemezję, która jest wybarwiona jak bratek polny !

           Przeskakując pilotem po kanałach natknęłam się na ten oto film.
           Cały czas miałam z tyłu głowy klimaty z powieści Jo Nesbo i pytania.
           To tak wygląda Norwegia ? Te ośnieżone połacie i domki kryjące zbrodnie,
           a norweska i albańsko-chorwacka mafia istnieje naprawdę ? Tylko ta policja
           zupełnie nie przystaje do HH. A na marginesie, film bardzo dobry,
           może sklasyfikowanie go jako komedii, to przesada, ale obejrzałam z przyjemnością.

           Przed snem przypomniały mi się dzisiejsze smsy o dziewczętach i menelu.
           Znów mam ze śmiechu łzy w oczach :)




173.216

21/06 - nie co dzień spotyka się kobietę, która odwołała swój ślub.
          Jestem pod ogromnym wrażeniem jej odwagi wzięcia
          na siebie odpowiedzialności. To wręcz magiczne widzieć jak się
          prostuje, gdy ma się konfrontować z tymi wszystkim nieprzyjemnymi
          sprawami, które są przed nią !
          Z tematów przyziemnych w dosłownym tego słowa znaczeniu kupiłam
          mamie w OBI 9 przecenionych pelargonii. Ucieszyłam się, bo liczyłam,
          że będą droższe i miałam kupić 6, a okazały się tańsze :))
          A w Lidlu tydzień włoski  i uzależniające cantuccini z migdałami !

wtorek, 21 czerwca 2016

172.2016

20/06 - z całego dnia wybieram: 2 schabowe u mamy, struclę serową z biedry,
            do tego świeże truskawki. Strucla chyba  mocno chemiczna, ale lubię.
            Rozmowa z synem nr1, który wyrusza na podbój UK. Mam nadzieję, że
            tylko wakacyjny. Ale rozmowa dobra i zabawna.
            Pięknie posprzątany parter przez syna nr2. Ważna wieczorna rozmowa.
            I wzruszające smsy i zdjęcie od eM. :*

172/366

To był zły dzień. Smutny i przepłakany. W dodatku bardzo dokuczało mi zimno, w biurze zastanawiałam się, czy nie włączyć farelki z nadmuchem na nogi, ale jednak wizję dogrzewania się w końcówce czerwca uznałam za przesadę. W domu padła propozycja rozpalenia w kominku. Wybrałam jednak ciepło kołdry. Przyjechała mama, żeby nie utulić i rozwiać smutki. Wieczorem, kiedy już odbyliśmy naszą rytualną przekomarzankę z dzieckiem., kto za kim bardziej tęskni, zapaliłam - zgodnie z sugestią G. - czerwoną świecę. Kiedy poczułam delikatny zapach róż, kiedy zbliżyłam dłonie do rozgrzanego szkła nagle ogarnęła mnie czułość, troska, coś dobrego płynącego z tej świecy. Położyłam się, wzięłam w dłonie książkę i przeniosłam do Zawrocia. Za kilkanaście stron koniec... tak szybko? I znów długie, długie czekanie...

poniedziałek, 20 czerwca 2016

171/366

Przyjechał R. Wciąż zadziwia mnie, że gdzieś, kiedyś, jakimś tajemnym zrządzeniem losu, przypadkiem, bez starań poznałam ludzi, z którymi mogę nie widzieć się lat kilka, lat dużo a spotkanie z nimi jest naturalne, zwyczajne, oczywiste. Nie ma tej przepaści czasu, losów różnych, zdarzeń po drodze. Jest po prostu spotkanie, rozmowa, kawa. I pożyczenie książek:) Nadal nie mogę się nadziwić, że R. nic się nie zmienił. To tak można? Przez dziesięć lat nie przytyć, nie osiwieć, nie zdziadzieć?

Wieczorem czytałam. Z huśtawki wygnał mnie zmrok i komary. Uwielbiam świat Zawrocia, uwielbiam hardą Matyldę, te rodzinne tajemnice, uwikłania. Chociaż trochę czuję, że ta część jest słabsza, sporo w niej telenoweli, sztuczne dialogi, to nadal mam ochotę znów przeczytać wszystkie poprzednie części.

170/366

Pojechaliśmy na klasowy wyjazd integracyjny. Gdyby kiedyś ktoś powiedział mi, że z radością będę brała udział w takich imprezach, zapewne wyśmiałabym go. A tu... było świetnie, pod każdym względem: od ciast począwszy, przez pokaz pracy psów, myśliwski bigos, zabawy z dziećmi, psy nieoczekiwanie łapiące lotki do badmintona, dzieciaki gubiące kalosze w błocie. Były skoki w workach, slalomy z przeszkodami, taniec zwycięzców i nagrody. W aucie wygrzebałam jedną z zapomnianych, moich autorskich składanek muzycznych. Byłam zdumiona, jak fajną, wręcz idealną na letnie podróżowanie płytę udało mi się nagrać.

A wieczorem... wieczorem ułożyłam się w łóżku z książką. Lata temu kiedy odkryłam serię o Zawrociu wyobraziłam sobie to miejsce. To nie było bardzo trudne - Zawrocie jest bardzo plastycznie opisane. I ta pierwsza scena, kiedy Matylda kładzie rękę na klamce furtki... Widzę to, widzę to miejsce. I wracam, wracam z radością, z tęsknotą, wracam i w wyobraźni je rozpoznaję. Rozpoznaję jakby było prawdziwe, jakby istniało naprawdę.

169/366

Próbuję odtworzyć ten piątek. I nic nie pamiętam. 
Wiało, grzmiało, padało, było strasznie zimno i ponuro. I nastrój miałam adekwatny do pogody. G. pojechał do barbera. Adam wyczarował mu cudowną, chłopięcą, zawadiacką fryzurę. Młody pod wrażeniem, bo w użyciu były nożyczki, maszynka i nawet brzytwa! Wygląda jakby z opowiadań o Mikołajku. Niestety, żeby jego niesforne, zwichrzone włosy tak się układały konieczna jest pomada (żel nie gdyż wysusza włosy).

niedziela, 19 czerwca 2016

171.2016

19/06 - odważyłam się na jazdę na rowerze. Ponad miesiąc przerwy,
           nie dałam już rady dłużej czekać. Jazda ewidentnie poprawia mi
           samopoczucie, łapię równowagę nie tylko "bez trzymanki" ale i psychiczną :)
           Dostałam od B. lakierowane klapki na korkowej koturnie, znów zaszyłam się
           pod czereśnie i jadłam owoce prosto z drzewa. I like it :)

170.2016

18/06 - po kilku godzinach w br2 spotkałam się w D. w BB loft.
          Przyznam, że niechętnie zgodziłam się na ten lokal, bo naleśniki
          to żadne "wow" :) szczególnie, że chciałam ryżu i mięsa !
          Wybrałam wersję ze szpinakiem, łososiem i mozzarellą oraz
          dip czosnkowy. D. zdecydował się na biały ser z pierrotem i sos
          waniliowy. Potrawy, które przyniosła kelnerka baaaaardzooooo
          mnie zaskoczyły ! Naleśnik był smaczny, szpinak świeży ! nie
          sparzony, łosoś delikatny a ser roztopiony :) nie wiem jak to zrobili
          ale było pyszne ! Natomiast sos waniliowy D. był tak dobry, że
          mogłabym go jeść i jeść ale tylko podkradłam mu kilka pół-łyżeczek
          i wyskrobałam dno miseczki :)

169.2016

17/06 - lepiej. Po prostu lepiej. Może dlatego, że piątek ?
          W pracy spokojnie. Rzecz, która wydawała mi się lodową górą
          okazała się kupką śniegu ! Tak to często bywa z tą nieujarzmioną
          wyobraźnią...
          Wieczorem z przyjemnością obejrzałam 'Harrego Pottera i więźnia
          Azkabanu". To moja ulubiona część. Taka jeszcze bajkowa i lekka,
          a jednocześnie były momenty, gdy czułam napięcie, choć oglądałam
          może po raz 10 ten film :) Myślę, że to zasługa reżysera, Alfonso Cuarona
          oraz czwórki wybitnych aktorów: Garego Oldmana, Alana Rickmana,
          Davida Thewlisa oraz Emmy Thompson.

piątek, 17 czerwca 2016

168/366

Kupiłam bób. Jeszcze absurdalnie drogi ale uznałam, że skoro i tak zmuszam się do jedzenia to mogę kupić coś, co naprawdę chcę zjeść. W domu ugotowałam młode ziemniaki i bób, pokroiłam rzodkiewkę, przygotowałam dressing cytrynowy z miętą i... to było na tyle. Sałatkę odłożyłam do lodówki bo nie potrafiłam zmusić się do jej zjedzenia. Chyba nie wyszło mi to szczucie bobem...:/

168.2016

16/06 - zaspałam do pracy, a od przyjazdu myślałam cały czas o tym,
          żeby wziąć urlop. Ciężka głowa, silna potrzeba snu, wstania, wyjścia
          i nie wrócenia. No wiem, średnio gramatycznie to wygląda.
          Jakoś przemordowałam ten dzień, bo nie umiem inaczej tego ująć.
          Zjadłam dużo lodów Carte D`or tak czekoladowych, że aż gorzkich.
          I mnóstwo czereśni. I w końcu mogłam się wykąpać. I z tatą w miarę
          sensownie rozmawiałam, potwierdziłam obecność na weselu, przepisałam
          do przepiśnika przepisy z diety, więc było dużo dobrego, ale udręczył mnie
          ten dzień. I najlepsze w nim było to, że minął.

czwartek, 16 czerwca 2016

167/366

Wróciłam z wieczornego, deszczowego spaceru z Zaspą, a na komputerze czekał na mnie napisany w WordPadzie liścik o dziecka. A konkretnie familijne wyznanie miłosne. Nic, że z ortografią na bakier a z interpunkcją w głębokim poważaniu. To było bardzo, bardzo wzruszające.
Skończyłam czytać "Beatlesów". I ostatnia scena bardzo dała mi do myślenia. Zastanawiałam się, czy tam jest ukryta pewna sugestia odnośnie ciągu dalszego czy tylko ja ją tak odczytuję? 
A chwilę przed północą dotarła do mnie wiadomość, że zbiórka dla Emila zakończyła się sukcesem. Łzy w oczach, to ogromna kwota, niewyobrażalna. Wspaniale jest wiedzieć, że razem można, że razem udaje się.

167.2016

15/06 - dostałam zaproszenie na ślub i wesele. Z osobą towarzyszącą (?)
            Narwałam czereśni u B. Dostałam do domu tę większą miskę :)
            Zanotowałam sobie trochę archiwalnych przepisów z Vitalii.
            Przez 2 miesiące spróbuję ustawiać sobie dietę sama.


środa, 15 czerwca 2016

166.2016

14/06 - obejrzałam do końca film. Mam bardzo mieszane uczucia.
           Przeważa ulga. W zasadzie to nie wiem, czego się spodziewałam ?
           Najwyraźniej nie tego. Dotknął mnie. Ta myśl najczęściej się pojawiała
           i wers z tłumaczenia Macieja Zembatego "Zuzanny":
           Lecz zwątpił zanim jeszcze otworzyły się niebiesa
           Zdradzony niemal ludzki
           A ulga, że obejrzałam w końcu film, na który czekałam ponad 25 lat.
           Ciekawa jestem swoich odczuć sprzed tego ćwierćwiecza, jak wtedy
           bym go odebrała.

166/366

Niespodziewanie dostałam sms z informacją, że moja książką już jest do odebrania! Absolutnie nie spodziewałam się, że będę mogła przeczytać ją jeszcze przed oficjalną premierą. Pognałam do sklepu, pochwaliłam się mamie. A mama? Zrobiła oczy kota ze Shreka, stwierdziła że nic nie ma w tv i czy pożyczę. Uznałam, że skoro i tak przed lekturą chciałam skończyć słuchać audiobooka i dokończy te kilkanaście stron "Beatlesów"... I zrobiłam to, pożyczyłam mamie książkę, a nawet nie odpakowałam paczki:)
[to chyba naprawdę bardziej chodzi o fakt, że już ją mam, niż o przeczytanie]
Długi wieczór z "Zaginioną dziewczyną" i nową grą na telefonie.

wtorek, 14 czerwca 2016

165/366

Rano stwierdziłam, że nawet kawa mi nie smakuje. Że aura "źle się dzieje" ogarnia powoli wszystko. Mogłabym napisać, że bardzo chcę odzyskać swoje dawne życie. Ale chyba nie o to chodzi. Chyba po prostu chcę nałożyć pancerzyk, dzięki któremu łatwiej mi stawać oko w oko z problemami.
Wieczorem oglądałam z G. "Paddingtona", bardzo lubię te chwile, kiedy moje pochmurne dziecko rozpogadza się, śmieje i żartuje. A później czytałam. A jeszcze później słuchałam audiobooka. I nawet przedsenna kawa smakowała...

poniedziałek, 13 czerwca 2016

165.2016

13/06 - oślepiające słońce, przyjemne ciepło i w Trójce... myśl: czy to
          The National... Idealne zestawienie pogodowo-muzyczne :)
          Zgadzam się z redaktorem prowadzącym, że cover może być lepszy od oryginału.

           
              W Obi miałam kupić kratkę do groszku i preparat na mszyce,
              wyszłam z 2 reklamówkami przecenionych kwiatów: niecierpek,
              pelargonia, dzwonek dalmatyński, 2 gazanie, 2 kocanki, fuksja,
              łącznie 28 zł.
              A wieczorem u B. okupowałam czereśnie :)



164/366

Zaprosiłam mamę na obiad. I chyba po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna udało mi się wszystko przygotować na czas, tak że nawet ziemniaki musiałam trzymać pod kocem:)
Spotkaliśmy się na wspólnym oglądanie meczu. Patrzyłam na nas: znamy się tyle lat, a tu wszyscy jacyś potłuczeni - fizycznie, psychicznie, życiowo. Tym razem nie było śmiechów, wygłupów, docinków. 
I usłyszałam od M. coś bardzo, bardzo dobrego i budującego.

163/366

Jestem sama w domu. Jednak w ciszy mi najlepiej. Rano idę do sklepu i zderzam się z konkretnymi brakami w zaopatrzeniu: nie ma drożdży, nie ma maślanki, kefiru zabrakło, o ulubionych lodach mogę tylko pomarzyć. Na śniadanie z trudem zjadam grzanki z pomidorem i domowo wyhodowanymi kiełkami. Włączam audiobooka ("Zaginioną dziewczynę") i ogarniam dom. Zajęte ręce, zajęte uszy, zajęte myśli...

162/366

Powoli podnoszę głowę z nadzieją na dobry, spokojny weekend. O 15 paraliżuje mnie wiadomość, która sprawia że ze spokojem mogę się pożegnać. I trwam w stuporze do wieczora. Czuję się jakby los rzucał mi pod nogi takie kłody, że mogłabym otworzyć całkiem dochodowy tartak. Po powrocie do domu próbuje spać, próbuję odgonić ból głowy, próbuję zająć myśli. Cokolwiek. Bezskutecznie.

Uśmiech i łzy wzruszenia wywołała ta zbiórka na "siepomaga". A konkretnie ostatnia wpłacona kwota i komentarz darczyńcy:)

niedziela, 12 czerwca 2016

164.2016

12/06 - rano słonecznie, żadnych przelotnych opadów.
          Naprawdę tak mało potrzeba mi do szczęścia ?
          Położyłam się na pustej, trawiastej plaży i najchętniej
          zostałabym na dłużej. Coraz częściej myślę, że już czas
          na emeryturę ! :)


163.2016

11/06 - bardzo dobrze spałam, obudziłam się po 8.
          Kawa i croissant na śniadanie z widokiem na jezioro Dręstwo :)
          Cisza zakłócana przez świergot ptaków, słońce przebijające się
          przez chmury. Żyć, nie umierać :) Nowa sunia adoptowana ze
          schroniska powoli asymiluje się ze stróżującą tu Sambą.

162.2016

10/06 - na CDA znalazłam TEN film :) więc jest szansa, że obejrzę
          w całości. Na razie 1/8 za mną. Okazuje się, że jednak Willem Dafoe
          ma szczególne miejsce w moim sercu :)


piątek, 10 czerwca 2016

161/366

Bardzo, bardzo, bardzo chciałam sobie coś kupić. Wtem! odkryłam, że w Empiku można płacić punktami payback. No to kupiłam sobie książkę, która do sprzedaży trafi dopiero w przyszłym tygodniu. Czekam, zerkam do kalendarza, zaklinam aby na pewno była do odebrania 17 czerwca czyli w piątek, wtedy cały piątkowy wieczór i kawałek weekendu spędzę z bohaterką, którą bardzo lubię. 
Niecierpliwość jak przed randką:)

161.2016

09/06 - dość niespodziewanie wypadł mi po południu wyjazd do Wiartla
          i z powrotem. Znana od lat droga nagle "się skończyła" z powodu remontu
          mostu. Musiałam jechać intuicyjnie pobocznymi żwirówkami i lasem.
          Lub pytać ludzi, na co się nie zdecydowałam. Albo walczyć z telefonicznym
          gps-em, co mogło skończyć się zniszczeniem aparatu... Cały czas powtarzałam
          sobie, że to taka przygoda, choć ogarniała mnie panika przez tę jazdę na oślep.
          Poczułam ulgę, gdy wyjechałam na właściwą drogę.
          Postanowiłam wracać inną, znaną lecz znacznie ruchliwszą szosą.
          Pojechałam jednak, tą samą trasą. Musiałam się przełamać i sprawdzić,
          czy na pewną jestem taką pierdołą za jaką się mam :)
          Kiedy już byłam w domu, pomyślałam, że jestem bardziej zawzięta,
          niż podejrzewałam :)
          O 23-ej, po Szkle kontaktowym przypomniał mi się sms od eM.
          Chyba w życiu nie obejrzę tego filmu :/

czwartek, 9 czerwca 2016

160.2016

08/06 - taki dzień, że do wszystkiego mam "ale". Mentalnie czwartek, realnie środa.
           Pozbawione wątpliwości jest kilkanaście minut na tarasie ze snującymi się
           kotami, psem z adhd, a przede wszystkim synem nr2 :)

160/366

Udało się zrobić jedną firmową rzecz. Trochę ulga.
Poza tym przespałam popołudnie bo bardzo bolała mnie głowa. W ramach obiadu zjadłam budyń z truskawkami. Dosłuchałam "Latarnika", który zmęczył mnie okrutnie. Czuję przesyt ulubionych motywów Lackberg: przemocy domowej, zaburzeń psychicznych i relacji o kazirodczym zabarwieniu. Przed snem znów obejrzałam zdjęcia Fjallbacki. Jednak wiele pisarce potrafię wybaczyć w ramach wdzięczności za pokazanie mi tego miejsca....

środa, 8 czerwca 2016

159/366

Czytam książkę. Niewiele stron zostało do końca. Czytam i pogrążam się w bólu. Akcja rozgrywa się na przestrzeni dziesięciu lat. Niby tylko dziesięć lat a jednak ogromna jest przepaść między jedenastolatkiem a już dorosłym człowiekiem. I olbrzymia rozpiętość doświadczeń. Boli mnie to dojrzewanie. Bolą ich rozczarowania, pożegnania, doświadczenia. Boli uwikłanie w politykę, religię, narkotyki, alkohol bo w ich przypadku wszystko jest ucieczką od realnych problemów. Mam ochotę potrząsnąć tymi chłopakami a jednocześnie wiem, że muszą tego doświadczyć bo taka jest cena i oczywista droga dojrzewania, dorastania, nauki. Ta powieść jest doskonała. Najpierw zachwyca, uwodzi. A później chwyta za gardło. I jednak przeraża, bo chociaż moje dojrzewanie nie było aż tak burzliwe i trudne, to jeszcze czeka mnie dojrzewanie dziecka. I wiem, że wiele z tych trudności po prostu go nie ominie. A ja nie wiem, jak go do tego przygotowywać. W nocy zajrzałam do jego pokoju: spał zamotany w kołdrę w pingwiny. Przykryłam nieco szczelnej, zamknęłam ostrożnie drzwi. To tak mało, aby uchronić go przed światem...

A piękna proza życia objawiła się zwrotem podatku.
Niewielkim no ale...

wtorek, 7 czerwca 2016

159.2016

07/06 - pozazdrościłam eM. zakupów w zieleniaku i wobec braku
          truskawek i szparagów w biedrze, przegoniłam tę wewnętrzną
          chytrą babę :D i wydałam 2x więcej, niż na to samo w Lidlu.
          Z tym, że niezupełnie to samo, bo o ile szparagi specjalnie się
          od dyskontowych nie różniły poza ceną, o tyle truskawki, choć
          nie najpiękniejsze, za to najlepsze jakie jadłam od lat, słodkie,
          zdrowe, aromatyczne i lekko poziomkowe !
          Po serii Miniera wielką frajdę sprawia mi jedzenie croissantów !



                                                       biały niecierpek, mięta ogrodowa
                                      i utrzymana przy życiu eustoma w oczekiwaniu na pąki

fuksjowy (?) niecierpek, pelargonie
  zielono-biały niedośpian

                                                 zwierzyniec wyległ stadnie na słońce

158/366

Mama miała jakieś swoje sprawy więc zostałam w domu. Posprzątałam, założyłam świeżą pościel, wysiałam nasiona do kiełkownicy, zrobiłam tartę paskową, posegregowałam rzeczy do prasowania. I pognałam do szkoły odebrać G. A wieczorem z ogromną przyjemnością obejrzałam koncert "Opole- scena alternatywna", znów zachwycił mnie Kortez, znów pouśmiechałam się do Pablopavo... I zasnęłam tak, jak lubię najbardziej - nad książką.

157/366

Moje włosy doprowadzały mnie do rozpaczy. Cały ten czas, jaki musiałam poświęcić aby jakoś wyglądały, a i efekt naprawdę nie powalał. Poprosiłam L., aby trzema cięciami rozprawił się z tym, co mi nie pasuje. I zrobił to. Obciął mi włosy. Niewiarygodne jak piękne zaczęły się układać, właściciele same. Suszę, przegarniam dłonią i zrobione. Teraz potrząsam głową i nareszcie czuję, że mam fryzurę, objętość dokładnie takie, jakie chciałam mieć.
Dzień spędziliśmy na kocu i leżaku. Słuchałam "Latarnika", chlapaliśmy się wodą z węża, robiliśmy tęczę. Uwielbiam takie powolne, niewymuszone przetaczanie się godzin.

156/366

Rano poszłam na zakupy. Tak, jak lubię - z wiklinowym koszykiem. Czerwcowy urodzaj w warzywniaku sprawia, że trudno mi się opanować i pożądam wszystkiego. Więc musiałam zadzwonić po pomoc, sama nie uniosłabym wypełnionego po brzegi koszyka i dwóch siatek:)
Upiekłam dwa serniki. Zrobiłam pizzę - mama skomplementowała, że smakuje jak "u naszych Włochów". Noooo! I otworzyliśmy białe wino.
I chociaż dzień zabiegany i zapracowany, to jednak dobry i taki spełniony.

155/366

Nasza rocznica ślubu. Szesnasta. 
A dzień tradycyjnie zabiegany, zdawał się nie mieć końca. Za to imponował ilością załatwionych spraw. Na szybki obiad pojechaliśmy do Green Way. Niestety, lokal zmienił adres i stracił klimat. Nie wiem, co jest nie tak w tym nowym miejscu, ale jest zimne, nieprzyjemne. Szkoda.
W aucie powiedzieliśmy sobie kilka rocznicowych słów. To jednak niesamowite jest po tylu latach, po tylu przeżyciach, po tylu grzechach usłyszeć, że druga strona nie ma żadnych wątpliwości, czy dokonałaby tego wyboru. I mimo, że staliśmy w korku (przez miasto akurat przechodziła procesja z Antonim M.) poczułam, jakbym leżała na miękkiej, zielonej trawie.
A w domu zjedliśmy rożki. Krem miał tyle spirytusu, że po zjedzeniu trzech czułam się alkoholowo upojona;)

158.2016

06/06 - ze 3 tygodnie temu kupiłam duże Merci. Miałam je zabrać, gdy będę
           odbierała wypis i wyniki ze szpitala, ale wyników nadal nie ma.
           Wieczorem siedzieliśmy z synem nr2 smęcąc, że zjedlibyśmy coś słodkiego.
           Padło na owe czekoladki - zresztą nic innego poza cukrem i miodem nie było.
           Bardzo fajny był ten moment, gdy wybieraliśmy, grupowaliśmy które tak,
           a które poleżą (marcepanowe i kawowe). Było zabawnie i czułam się szczęśliwa :)

niedziela, 5 czerwca 2016

157.2016

05/06 - przedpołudnie przesiedziałam na tarasie. Kwiaty w donicach,
          zieleń trawy, drzewa, słońce działają terapeutycznie :)
          Skończyłam słuchać "Nie gaś światła" Bernarda Miniera -
          moim zdaniem najlepsza z jego 4 książek. Wreszcie miałam
          poczucie, że sprawiedliwości stało się zadość, wręcz czułam
          spełnienie :) nie pozostałam z niesmakiem czy rozczarowaniem,
          jak było w przypadku wcześniejszych części przygód komisarza
          Martina Servaza. 



                                                     heliotrop, lobelia, werbena
                                                 oraz komarzyca (plektrantus nico)

                                                        tulipanowiec

                                                                             kurdybanek, rozwar, 
                                                  jeszcze nie kwitnące gazanie, dzwonki Blue Planet

156.2016

04/06 - dziś było dużo dobrego ! Miałam wolną sobotę !
           Rano zrobiłam sobie kawę i przesiedziałam na tarasie B i L
           słuchając audiobooka. Było słonecznie, ciepło, przyjemnie.
           Gdy wróciłam do domu przyszedł tata, pojechaliśmy na zakupy,
           w tym do T., gdzie kupiłam mamie 12 begonii plus dla taty
           na Dzień Ojca heliotropa. Zakochałam się w zapachu tej rośliny.
           Wczesnym popołudniem byłam z D. i synem nr2 na pizzy.
           W pewnym momencie powiedziałam, że się nudzę :) oczekiwałam
           oburzenia :) Zaczęliśmy gadać o growlingu, syn nr2 zaprezentował
           o czym mowa, po czym we troje próbowaliśmy. Popłakałam się ze
           śmiechu, z powodu tych dźwięków i min, jakie robiliśmy.
           A wieczorem na FB natknęłam się na tę piosenkę, która dopełnia całość.


                     

sobota, 4 czerwca 2016

155.2016

04/06 - po prosecco, plackach z cukinią, gillu i whisky spałam u B i L.
           - osobno :P Nie oglądaliśmy Opola, bo po co ?
           więc nową wersje usłyszałam dziś i pokochałam pana Kubę od nowa :)


piątek, 3 czerwca 2016

154/366

Skończyłam wypełniać dokumentację do ZUSu. Fakt, że znaczną część wniosku musiałam wypisać odręcznie, malusieńkimi litereczkami i udało mi się zrobić dość czytelnie napawa mnie ogromną dumą. Wieczorny spacer z psem, tuż po burzy. Uwielbiam wdychać tę wilgoć z powietrza, umykać spod drzew gdy nawet niewielki podmuch wiatru strząsa zimne krople z liści. I mam fajnego psa. Tak, pięknego też, ale fajna to ona jest przede wszystkim, kiedy radośnie przybiega na wołanie, kiedy siada, turla się a to wszystko okraszone jest taką beztroską, psią radością.


I musiałam skrócić paznokcie, bo mam problemy z pisaniem na telefonie! Ja! Skrócić! Paznokcie! Bo są ZA DŁUGIE! Aż niemożliwe:)

czwartek, 2 czerwca 2016

154.2016

02/06 - rano wyszłam na taras i popatrzyłam na tulipanowca.
           Gałąź, którą przeznaczyłam do wycięcia, ale w ostatniej
           chwili zmieniłam zdanie, była obsypana kwiatami.
         



153/366

Nie pamiętam równie smutnego, równie intensywnie przepłakanego dnia urodzin. Chyba po prostu nigdy taki nie zdarzył się. Dotykało mnie wszystko, wszystko parzyło. Brak ciepłej wody, przez który nie mogłam umyć włosów. Brak życzeń od mamy, który skupiła się na Dniu Dziecka G. i chyba po prostu zapomniała o moich urodzinach. Brak prezentu, jakiegokolwiek. Brak chociażby jednego kwiatka. Czytałam cały dzień. Za mną już prawie połowa opasłego tomiszcza. To zaskakujące, że ulgę znów przynosi lektura a nie tylko sen.

152/366

Obudziłam się rano. Nie było kawy. Ani jednego ziarenka. Zadzwoniłam do L. z pytaniem, czy gdzieś może jest schowana jakaś paczka. Nie było. Kiedy suszyłam włosy usłyszałam, że ktoś uruchomił ekspres. Byłam przekonana, że to mama i nawet chciałam zejść i powiedzieć, że nie da się zrobić kawy. A po chwili wszedł L. z filiżanką cudownej, porannej kawy.

środa, 1 czerwca 2016

153.2016

01/06 - dostałam na Dzień Dziecka czekoladę i 50 zł.
           Pojechaliśmy z synem nr2 do T. i kupiłam za wszystko
           kwiaty na taras. Od kilku dni te kwiaty za mną "chodziły".
           I jestem szczęśliwa :)