Odebrałam książkę. I zaczęłam czytać jeszcze na zamkniętym przejeździe kolejowym. Nawet nie potrafię napisać, co właściwie czuję. Zdumienie? Chyba tak. Zdumienie, że świat potrafi być taki. Że w rodzinach panuje potworny niedostatek miłości. Ale za wcześnie na wnioski. To dopiero 80 stron.
W radio usłyszałam dwie pięknie piosenki.
Pierwsza to Louis Armstrong:
A druga to piosenka to z trójkowej płyty tygodnia. Nigdzie nie ma dostępnego linku. Trzeba uwierzyć na słowo, że "Dancing In The Dark" Springsteena w interpretacji Toma Odella zabrzmiało niewiarygodnie. I bardzo, bardzo daleko od oryginału... Trochę jak piosenka Whitney Houston zaśpiewana przez Sama Smitha: