czwartek, 2 czerwca 2016

152/366

Obudziłam się rano. Nie było kawy. Ani jednego ziarenka. Zadzwoniłam do L. z pytaniem, czy gdzieś może jest schowana jakaś paczka. Nie było. Kiedy suszyłam włosy usłyszałam, że ktoś uruchomił ekspres. Byłam przekonana, że to mama i nawet chciałam zejść i powiedzieć, że nie da się zrobić kawy. A po chwili wszedł L. z filiżanką cudownej, porannej kawy.

2 komentarze:

  1. Pacz Pani, ten Twój L. jak wino :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, to też. ale myślę, że jego zwyczajnie przeraża moja chwiejność nastrojów i robi wiele, aby jej zapobiec.

    OdpowiedzUsuń