Obudziłam się rano. Nie było kawy. Ani jednego ziarenka. Zadzwoniłam do L. z pytaniem, czy gdzieś może jest schowana jakaś paczka. Nie było. Kiedy suszyłam włosy usłyszałam, że ktoś uruchomił ekspres. Byłam przekonana, że to mama i nawet chciałam zejść i powiedzieć, że nie da się zrobić kawy. A po chwili wszedł L. z filiżanką cudownej, porannej kawy.
Pacz Pani, ten Twój L. jak wino :)
OdpowiedzUsuńtak, to też. ale myślę, że jego zwyczajnie przeraża moja chwiejność nastrojów i robi wiele, aby jej zapobiec.
OdpowiedzUsuń