Udało się zrobić jedną firmową rzecz. Trochę ulga.
Poza tym przespałam popołudnie bo bardzo bolała mnie głowa. W ramach obiadu zjadłam budyń z truskawkami. Dosłuchałam "Latarnika", który zmęczył mnie okrutnie. Czuję przesyt ulubionych motywów Lackberg: przemocy domowej, zaburzeń psychicznych i relacji o kazirodczym zabarwieniu. Przed snem znów obejrzałam zdjęcia Fjallbacki. Jednak wiele pisarce potrafię wybaczyć w ramach wdzięczności za pokazanie mi tego miejsca....
Czyli w sprawach firmowych małymi kroczkami ale do przodu :) cieszę się.
OdpowiedzUsuńTo muszę więcej zdjęć Fjallbaki oglądać :) choć najbardziej brak mi HH...
ale Nesbo o Oslo nie pisał tak, że miało się ochotę pojechać:)
Usuńchociaż... "analogowo" czytam teraz "Beatlesów", akacja dzieje się w Oslo i te ich nazwy ulic "cośtamgate" tak strasznie z HH mi się kojarzą. no i ta słynna Holmenkollen:)
Na "żywo" Fjallbaka jest jeszcze piękniejsza...bajkowa, urocza, taka bardzo skandynawska...Ingrid Bergman tam lubiła bywać...
OdpowiedzUsuńCzytam Cię tu...dziś pierwszy raz zostawiam ślad...pozdrawiam
jak miło! witaj i bardzo dziękuję, ze odezwałaś się:)
Usuńbardzo tęsknię za Skandynawią, jeśli można tęsknić za miejscem, którego nigdy się nie odwiedziło. ale wiem, czuję, po prostu wiem, że to moje krajobrazy, mój klimat, moje miejsca. może kiedyś...