poniedziałek, 13 czerwca 2016

164/366

Zaprosiłam mamę na obiad. I chyba po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna udało mi się wszystko przygotować na czas, tak że nawet ziemniaki musiałam trzymać pod kocem:)
Spotkaliśmy się na wspólnym oglądanie meczu. Patrzyłam na nas: znamy się tyle lat, a tu wszyscy jacyś potłuczeni - fizycznie, psychicznie, życiowo. Tym razem nie było śmiechów, wygłupów, docinków. 
I usłyszałam od M. coś bardzo, bardzo dobrego i budującego.

2 komentarze: