poniedziałek, 29 lutego 2016

60.2016

29/02 - założyłam do pracy krótką - bo do kolan - sukienkę.
           Włosy zmierzwiłam zadziornie i dumna weszłam do biura :)
           Wieczorem powiesiłam obok mapy marzeń kartkę od B. z br2:
           "G., sprawdź, czy jest dobrze" - widocznie potrzebuję takiego
           podbudowania :)
         

niedziela, 28 lutego 2016

59.2016

28/02 - w niedzielę przekroczyłam granice przyzwoitości
          w kwestii spania, a mianowicie podniosłam się koło 13-nastej.
          Wieczorem udaliśmy się z I. do kina na Deadpool`a
          Dobrze, że lubię Ryana Reynolds`a i kocham swojego syna,
          w innym przypadku ten wypad należałoby postrzegać jako
          poświęcenie :))

58.2016

27/02 - sobota. Rano kawa, do br1 mus z pomarańczy, jabłka
           i płatków owsianych. Następnie w br2 sałatka z rukoli,
           lazura, truskawek, uprażonych pestek słonecznika polana
           dressingiem z soku z cytryny, musztardy, miodu i oliwy.
           Jakże nie kochać Vitalii ? :) Wieczorem przypadkowo
           trafiłam na 2/3 z trylogii Tria: Linklater-Delpy-Hawke.
           Chyba ostatnio pisałam, że identyfikuję się z częścią drugą.
           A więc jednak nie... stosownie do wieku bohaterów,
           mój ogląd świata to Przed północą

57.2016

26/02 - zgubiłam się na chwilę, ale powoli się odnajduję.
           Byłam w br2. Wydawało mi się, że słyszę głos B.
           ale jedynie zarejestrowałam, a nie podeszłam do drzwi,
           żeby sprawdzić, czy faktycznie przechodziła obok.
           Później byłam w Naturze, kupiłam hennę, więc będę
           codziennie jaśniejszą szatynką ;) Natknęłam się na B.
           Okazało się, że rzeczywiście przechodziła obok br2
           i rozmawiała przez telefon, co potwierdza znane powiedzenie,
           że co się odwlecze, to nie uciecze :))

piątek, 26 lutego 2016

56/366

No to poszłam do fryzjera. Trochę nie wyszło tak, jak sobie wyobrażałam ale po dzisiejszym samodzielnym wysuszeniu włosów jest zdecydowanie bliżej pierwotnej wizji;) Zatem chyba mam nową fryzjerkę: tanią (obcięcie włosów 40 PLN!), względnie blisko i nie trzeba umawiać się z miesięcznym wyprzedzeniem a salon wyposażeniem nie przypomina salonu "Piękna pani" z epoki króla Ćwieczka.

[chociaż był jeden zgrzyt, kiedy na moje uwagi, że część włosów mogła zostać dłuższa - inna fryzjerka pracująca na sąsiednim fotelu stwierdziła "oj, to są tylko włosy! przecież odrosną!". miałam ochotę wziąć nożyczki (najlepiej nożyce krawieckie) i ciachnąć jednym cięciem kawał jej sięgających połowy pleców włosów z uśmiechem, że oj, no przecież odrosną!]

czwartek, 25 lutego 2016

56.2016

25/02 - dwa cudowne momenty. Byłam w br2 a za oknem padał śnieg.
           Takie miłe uczucie, chciałam napisać, że odrywające od rzeczywistości,
            a przecież jest dokładnie odwrotnie. Przywołujące do rzeczywistości,
            wyrywające z galopu myśli.
            I gdy zmarznięta weszłam wieczorem do domu, aż powiedziałam głośno:
            uwielbiam to ! - to wejście w ciepło, w bezpieczeństwo.

środa, 24 lutego 2016

55.2016

24/02 - to chyba nie jest mój ulubiony rok, ten 2016, lub poprzeczka
          do wychwycenia szczęśliwych chwil została podniesiona.
          Ciekawe jaki cel ma zaistniała w pracy blokada, bo chyba jest
          w tym jakaś myśl, jakiś sens ? Może mam poszukać sobie roboty,
          choć w ostatnim TO w horoskopie - który traktuję jak cyl: jak żyć -
          było napisane, żebym w tym tygodniu nie zmieniała pracy :)

55/366

Dzień w domu. Uwielbiam, nawet jeśli w weekend muszę nadrabiać zaległości.
Przygotowałam poranne smoothie, tartę z pieczona papryka i serem feta, chlebki do hummusu, ziarenkowe kule dla ptaków. I jeszcze umówiłam się na jutro do fryzjera z nadzieja na nowy ład moich włosów. 
Ach! I weszłam na wagę. Moze spadek wagi nie jest spektakularny ale jest. Dla mnie to wielka satysfakcja, ze od trzech tygodni sama panuje nad tym co jem, co wybieram, z czego rezygnuje. I to wychodzi.

54/366

Dziecko przyniosło A+ z angielskiego. Np fakt - przygotowywaliśmy się solidnie. Ale to oznacza, ze jeśli chce aby miał dobre stopnie i szeroka wiedzę, to w kąt musza iść moje postanowienia, ze nie będę z nim ślęczała nad lekcjami.
Wieczorem w tv "Adwokat". Jak to możliwe, ze wcześniej o nim nie słyszałam? Genialny film! Rola Cameron Diaz to petarda, Javiera Bardema mogłabym pokochać (gdybym już go nie kochała), a Fassbender zagrzał wrażliwca i zagrał niesamowicie.

54.2016

23/02 - wyszłam z pracy i włączyłam audiobooka. Podoba mi się
           głos Poniedziałka, może książki Witkowskiego powinnam
           słuchać, a nie czytać :) bo lepiej mi to wychodzi.
         

wtorek, 23 lutego 2016

53.2016

22/02 - w zasadzie koło 16-tej mogłam napisać, że przyjechał monter
          z Netii, z samej stolicy, żeby stwierdzić, że mam w domu kabel
          uszkodzony. To samo mogli ustalić miejscowi fachowcy z Orange,
          na pewno mniej ofoszeni... Ale szczęśliwe dostęp do sieci powrócił,
          a wyjątkowo dotkliwie odczułam w weekend jego brak !
          Liczyłam, że po 16-tej wydarzy się coś szczęśliwszego, zasługującego
          na wpis, lecz niestety, najwidoczniej zasłużył na to nadęty facet...

53/366

No właśnie. Dzień bezbolesny, bezproblemowy ale jakoś... nic szczególnego nie zdarzyło się. Więc uznam, że na pochwałę zasługuje decyzja, iż skoro chcę być wyspana to może położę się wcześniej. Jak  pomyślałam - tak zrobiłam.

poniedziałek, 22 lutego 2016

52/366

Rano trochę zaspałam, a w planach miałam upiec owsiane batony i pójść do pracy. Szybko więc zrobiłam śniadaniowe smoothie, wstawiłam batony i poszłam pod prysznic (miały się piec 25 minut). Wyszłam spod prysznica i poczułam, że moje batony chyba się przypalają. Zdziwiłam się, bo minęło ledwie 15 minut. Wyciągnęłam z piekarnika blachę ze zwęgloną zawartością. I uznałam, że to znak od losu, oczywisty znak że los mi sprzyja, sprzyja mojemu postawieniu i nie pozwoli, abym jadła słodycze nawet jeśli one dietetyczne, healthy i fit! 
Po przyjściu z pracy zmobilizowałam się i ugotowałam zupę na kolację, zrobiłam sałatkę do pracy, upiekłam chlebki rozmarynowe (dodałam też kminek i czarnuszkę) i zrobiłam hummus (wyszedł bardzo taki sobie więc będę jadła oszczędnie). O!

PS. po nocy w lodówce okazało się, że mój pierwszy hummus wcale nie wyszedł taki sobie. wyszedł niesamowity! ale twardo obstaję przy tym, że będę jadła oszczędnie;)

niedziela, 21 lutego 2016

52.2016

21/02 - skończyłam słuchać "Żniwa zła"... Nie mogłam się połapać
           w końcówce. Może kiedyś do tego wrócę i zrozumiem :))
           Wreszcie okiełznałam włosy i uznałam, że mam fryzurę a`la
           bohaterka "Masz wiadomość".  Spotkałam się z D. na kawę.
           Powiedział: wyglądasz jak Meg Ryan :))
           Kupiłam w Rossmanie TĘ odżywkę za 4,99 !

51/366

Przygotowałam cudownie prostą i pyszną sałatkę z bobu, szynki parmeńskiej, natki pietruszki i fety. Miałam plan upiec jeszcze krakersy z rozmarynem ale... usnęliśmy oglądając porywające telewizyjne show. Obudziliśmy się po północy. I przenieśliśmy do łóżka, w którym kilka godzin wcześniej założyłam świeżą, pachnącą, wyprasowaną pościel. Uwielbiam!

50/366

[poknociłam numerację. ale ponieważ poknociłam już dość dawno temu, to nie będę się cofać. i od tego wpisu już będzie prawidłowa]

Poranne smoothie w kolorze bardzo energetycznej zieleni. Przyzwyczaiłam się już tak bardzo do płynnej formy pierwszego śniadania, że nawet w te dni, kiedy mogłam zjeść coś bardziej konkretnego (np. placuszki bananowe z mąką owsianą) to jednak wolę miksować i pić. Muszę tylko zapolować na czerwone sycylijskie pomarańcze, bo dzięki nim smoothie smakuje cudownie.
A w pracy wystawiliśmy dużo faktur na dużą kwotę. Kochane pieniążki chodźcie już do mamusi!:)
Wieczorem odkryłam kolejnego wspaniałego bloga kulinarnego. W zakładkach zapisałam jakieś milion pomysłów na pracowe pudełka, zdrowe przekąski i domowe obiady.

sobota, 20 lutego 2016

51.2016

20/02 - sobotni poranek w domu. Znowu taki dobry czas. Ciepło, kocie wibrysy,
          kawa ogrzewająca dłonie. Włączyłam pranie. Wszystko w swoim
          tempie. Bez pośpiechu.




          Chwila ekscytacji w odczytaniu szyfru, poczułam się jak
          bohaterka kryminału :) gorzej, że to moje życie.
          Kupiłam "Zwierciadło", tego z Julią Roberts nie było.

50.2016

19/02 - ulga, po wyjściu z pracy. Pewnie ta nieznośna atmosfera jest też
           moim udziałem... ale jakoś nie mam siły tego ogarniać.
           Wpadłam do rodziców, najadłam się wszystkim tym, czego nie miałam
           w diecie. Wieczorem u B i L poprawiłam jeszcze bardziej tym, czego
           nie proponowała Vitalia :))

49.2016

18/02 - zapomniałam się pochwalić, że dnia poprzedniego poszliśmy z I.
           na pocztę i wreszcie wysłał te swoje włosy do fundacji. Mam nadzieję,
           że po takim okresie leżakowania przydadzą się do czegoś...
         
           Do kategorii "happy" zaliczam rozmowę z synami, bardzo emocjonalną,
           choć dla mnie oczyszczającą atmosferę.
         

piątek, 19 lutego 2016

48/366

Mam nowy telefon!
[aczkolwiek na dzień dzisiejszy przerasta mnie myśl, że jakoś muszę przenieść całą zawartość ze starego do nowego więc czekam do weekendu]
Wieczorem obejrzałam film z Januszem Chabiorem. Nic porywającego, nawet dość nużący. Ale nadal jestem pod wrażeniem faktu, że mężczyzna interesujący, intrygujący i pokrętnie przystojny może wyglądać tak:




czwartek, 18 lutego 2016

47/366

Wyprawiłam chłopaków do szkoły i pracy, zrobiłam kawę i postanowiłam wypić ją tak, jak lubię czyli w łóżku. Obudziłam się o 10:30 z zimną kawą na nocnym stoliku. Wyskoczyłam z łóżka, ogarnęłam siebie i kocie miski, wstawiłam pranie i pędem pognałam po G. do szkoły. W domu mama nałożyła mi farbę. Zmyłam i... jejku, jak ja tęskniłam za jaśniejszymi włosami! Znów poczułam, że jednak uwielbiam te złote blondy (chociaż mam opór przed nazywaniem tego koloru blondem - dla mnie to bardzo jasny brąz). Natura naprawdę się pomyliła wyposażając mnie w tak ciemne włosy. Kolor wyszedł cudowny, naturalny więc trwam w zachwycie:)
A na poznańskiej grupie książkowej kupiłam "Zimę w Siedlisku". Za jedyne 6 pln.

46/366

Wieczorem poszłam z G i Zaspą na długi spacer. Rozmawialiśmy o "iskrzeniu". Zadziwiające są takie rozmowy z małym człowiekiem. Zastanawiająca prostota pojmowani uczuć, które może i są proste ale na pewnym etapie życia bardzo je komplikujemy. Konkluzja była taka, że G. postanowił nie odpowiadać na "iskrzenie" ze strony koleżanki, bo przecież nie będzie się zmuszał i udawał, że z jego strony też "iskrzy". Ba! Uznał nawet, że chyba jej to powie, bo może ona nie zechce czekać, aż z jego strony zaiskrzy i będzie wolała "iskrzyć" do kogoś innego:))))

45/366

Zadzwonił strasznie natarczywy pan z marketingu mojego operatora komórkowego, że ma nową i super ofertą dla mojego numeru. Kiedy próbowałam wyjaśnić, że mam opiekuna swojego konta i on całościowo patrzy na nasze faktury i proponuje takie zmiany, aby były najbardziej korzystne - pan z marketingu prychnął, że to niemożliwe, bo tylko on ma taką super ofertę i tylko dziś. Poprosiłam o telefon za godzinę. W międzyczasie zadzwoniłam do opiekuna z pytaniem, co fajnego może zaoferować na kończące się numery. Po godzinie zadzwonił pan z marketingu. Wysłuchałam jego oferty i... no cóż - roześmiałam się. Powiedziałam, że naprawdę mam o wiele korzystniejszą, na bardzo dobrych warunkach. Pan drążył jaką, że niemożliwe i że mam mu zaraz przedstawić, jakie to cuda zaoferował mi opiekun.. A to wszystko takim tonem, że się wkurzyłam się i powiedziałam, że absolutnie nie mam zamiaru tłumaczyć się dlaczego wybieram lepszą usługę w korzystniejszej cenie i w ogóle w imię czego pan tych tłumaczeń ode mnie oczekuje? Chwilę poprzepychaliśmy się słownie, w końcu powiedziałam, że ja naprawdę nie widzę sensu, abyśmy tracili czas na takie dyskusje. Zadzwoniłam do opiekuna, poprosiłam o przygotowanie telefonu w wybranym przeze mnie kolorze i informacje, kiedy będzie do odbioru, i że nie śpieszy się, poczekam. O! 
I zrobiłam Zaspie kilka zdjęć, na których nareszcie widać, jak pięknym jest psem:)

48.2016

17/02 - rano -5 stopni, ale wreszcie pokazało się słońce.
          Zrobiłam całkiem ładny makijaż i jakoś okiełznałam włosy.
          W pracy wybuchnęłam śmiechem, na idiotyczne i infantylne wyjaśnienia
          współpracownicy. To ostatnie nie należy akurat do najszczęśliwszych
          momentów w Międzynarodowym Dniu Kota.


środa, 17 lutego 2016

47.2016

16/02 - a więc Planeta singli z I. Kino - poza 4 wolnymi miejscami - wypełnione,
           pomimo wyświetlania drugi tydzień, zresztą na kolejny seans - tłumy.
           I słusznie. Tak świetnie zbalansowanej polskiej komedii romantycznej
           nie widziałam chyba w życiu. Zabawny i wzruszający film. Po wyjściu z kina
           daliśmy następujące noty:
           8/10 - na tle światowych komedii romantycznych;
           11/10 - na tle dotychczasowych polskich.
           Przed powrotem do domu kupiłam w cukierni kostkę czekoladową dla I.
           a dla siebie kawałek czekoladowo-kawowego tortu bezowego. OMG !
           Nie wiem co w tym spodzie było... orzechy, migdały, kawa ? Cudo !!! :)

           Cover jednej z moich ukochanych piosenek, wykorzystany z filmie.




wtorek, 16 lutego 2016

46.2016

15/02 - jadąc z pracy w Trójce dzień po Walentynkach. Trochę zaskoczyła
          mnie ta piosenka :) Generalnie bardzo trudny dzień, po częściowo
          nieprzespanej nocy. Wizyta w punkcie naprawy telefonów - dziwna.
          Pan monter wetknął w mój rozładowany tel wtyczkę, a tel ożył.
          Wetknął moją wtyczkę, też się ładował. Tylko w domu nie reagował.
          Jakiś puszczalski ten mój telefon po prostu...

poniedziałek, 15 lutego 2016

44/366

W skrzynce pocztowej poranna Walantynka. Jednak się ucieszyłam, uśmiechnęłam. 
Mieliśmy plan, aby rano pojechać na Targ Śniadaniowy, na pyszności. Z domu wyszliśmy o 10:30. Pojechaliśmy na 15 minut do pracy. Na Targ dotarliśmy o... 14. Z fajnych obserwacji - Zaspa wzbudza wśród ludzi zachwyt, i nie chodzi o jej urodę. Jest przymilna, łagodna, cierpliwa, taki pies idealny do głaskania i tulenia. Poszliśmy na spacer nad Wartę. I znów na Targ, tym razem na kawę (czekoladę - G.) i na warsztaty robienia mydełek. Bardzo się cieszę, że G. nareszcie przełamuje nieśmiałość, że podchodzi do stoiska, pyta o cenę. Do domu kupiliśmy sangrię z wiśni, sproszkowany korzeń z macy, psie ciasteczka i sok tłoczony z jabłek. Od pana sprzedającego soki dostałam też wielką porcję soku z jabłek i buraka. 
Wieczorem zrobiłam zupę orientalną z soczewicą, fasolą mung i mlekiem kokosowym. Rozpędziłam się i... mam dwa gary zupy o bardzo specyficznym smaku!

43/366

Ha! Udało mi się kupić stacjonarnie ulubioną farbę do włosów. Tak zupełnie nagle i niespodziewanie. Wieczorem podjechałam do pracy. Zjadłam mój gołąbkowy obiad, dorobiłam sałatkę z brukselki i uporządkowałam zdjęcia z gór. I... tadam! Oparłam się pokusie i odmówiłam ciastka.

Wieczorem G. zażyczył sobie noclegu u babci. Odwieźliśmy go a sami poszliśmy na spacer na Śródkę i Ostrów Tumski. Uwielbiam ten cichy zakątek miasta, iluminowaną katedrę. I sobotni wieczór poza domem.

45.2016

14/02 - Walentynki. Co za ironia losu - ale ciąg dalszy raczej na blog
          pt. życiowe dramaty lub paradokument: dlaczego ja ?

          Byłam sama i wymyśliłam sobie przyjemne i luksusowe (???)
          spędzenie czasu w wannie oglądając film. Ustawiłam laptopa
          na podwyższeniu, nalałam wody, weszłam do wanny. Gdy ułożyłam
          się bokiem, za cholerę nie widziałam ekranu, odsunęłam komputer,
          lecz doprawdy, leżenie w wannie bokiem i wyciąganie szyi,
          to średnia przyjemność. Usiadłam wobec tego w poprzek wanny,
          po turecku. Zdecydowanie, było to pseudo luksus...
          Zadzwonił D., spotkaliśmy się, kupił mi z przeceny w Tesco czapkę
          i rękawiczki, a ja jemu w Rossmanie rękawicę kąpielową.
         To było naprawdę fajne  i przyjemne :)

42/366

Dokonałam przewrotu pałacowego, odwołałam księgowego i zostałam w domu. Zrobiłam osiem spacerowych kilometrów z Zaspą, powylegiwałam się i zmobilizowałam do zrobienia wege gołąbków. Dlaczego tyle lat uznawałam, że to mega upierdliwe danie? Bo zawsze miałam masę roboty w wykrawaniem głąba, z parzeniem liści. Tymczasem wystarczyło kupić kapustę włoską, które liście nie przylegają ściśle, oderwać je i hurtem i... sparzyć (???) w mikrofali. Kocham internet  i jego porady wydatnie poprawiające jakość mojego żywota!

41/366

No cóż. Głowa siwieje a piżama z Garfieldem nadal cieszy:)
Wieczorem mały kryzys psio-ludzki. Wybrnęłam dzielnie, bez paniki, bez pomocy. Brzmi dziwnie ale dla mnie to jednak jakiś powód do dumy.

44.2016

13/02 - sobotnie przedpołudnie spędzone z T. Hmy... dziwne uczucie.
           Coś w rodzaju szczęścia. Pewne było wrażenie, że jestem chciana
           pomimo ostatniego zmęczenia, rozdrażnienia i zrzędzenia.

43.2016

12/02 - prawie ekstremalne skrócenie włosów. Na pewno od 15 lat
          nie miałam aż tak krótkich. Na razie nie wiem jak się czuję,
          głównie niepewnie, ale jestem i tak zadowolona.

piątek, 12 lutego 2016

42.2016

11/02 - lepszy dzień. Przyjechał M. Zaliczył sesję :)
          W kontekście ostatnich zdarzeń poczułam jak dobrze mieć
          go w domu. Wyściskałam, nawet się nie opierał.
          Co więcej - żartował !
          Odwykłam od innego ruchu powietrza w domu, gdy jest
          ktoś więcej. Włączony tv, zapachy z kuchni - inne i przyjemne :)

czwartek, 11 lutego 2016

40/366

Ciasto wyszło cudowne! Lekkie, rześkie i takie inne. A poza tym wizualnie ładne:)
I było wyśmienite wino. O!

39/366

Wróciłam pieszo do domu, słuchając "Ofiary losu" Lackberg. Bardzo lubię jak Perchuć czyta. Pewnie pisałam to już kilka razy, ale jego głos i interpretacja bardzo poprawia mi nastrój, i niewątpliwie dodaje uroku tym jednak dość banalnym opowiastkom. 
Zrobiłam ciasto urodzinowe dla L. Trochę wymyśliłam, trochę dopytałam, trochę podpatrzyłam. I jeszcze zmobilizowałam się, żeby przygotować pudełka (znaczy zawartość) do pracy na środowe posiłki.

41.2016

10/02 - z wielką ulgą obejrzałam z I. ostatnią część "Hellisinga".
          Pojęcia nie mam wg jakich kryteriów ta seria ma 9,03/10...
          Od połowy - z 12 godzinnych odcinków - czułam się maltretowana
          zarówno fabułą jak i trwającymi w nieskończoność monologami.
          Ale czego się nie robi dla dziecka, które jeszcze chce razem ze mną
          coś oglądać !



środa, 10 lutego 2016

40.2016

09/02 - jeden z okropniejszych dni, tak subiektywnie.
           Bardzo dużo skrajnych emocji. Jak amplituda.
       
           Wypadek M. Przeraża kruchość.
           Ale w tym jak się potoczyło niewątpliwie JEST SZCZĘŚCIE.

           Odwołane spotkanie. Może też na szczęście, tylko mam za mało danych ?
           Jechałam samochodem i słuchałam Trójki. Ta piosenka z cyklu
           "Francuskie kolonie" taka spójna ze mną.


         

poniedziałek, 8 lutego 2016

39.2016

08/02 - po tygodniu obracania moimi 3 dychami firma z Allegro
          oddała mi kasę. To druga z kolei sytuacja, gdy ktoś wystawia
          towar, którego nie ma.   Więc książkę zamówiłam w empiku,
          w piątek dotarła :)
       
       
       

38/366

Przyszłam do pracy i na widok mojeg biurka mocno się zdziwiłam. L. je posprzątał tak gruntownie, że pozostał tylko laptop, przybornik, szklanka i woda. Cudowne uczucie zasiąść do czystego biurka, natknąć się na ład. Poza tym dużo, dużo pracy. I nowy pracownik, który dobrze rokuje. I talica dość szczelnie zapełniona zleceniami i planem pracy. Lubię to. 
A na deser list. 

37/366

Zaplanowałam menu na cały tydzień. Zrobiłam wielkie zakupy. Przygotowałam pyszne udka marynowane w miodzie, cytrynie i rozmarynie. No i przygotowaliśmy ogródek na przyjście wiosny. Wieczorem zapakowałam jedzenie do pracy do pudełek. Mam nadzieję, że ten stan podwyższonej wiosennej gotowości utrzyma się przez pewien czas.

36/366

Sobota z długim porankiem. Kawa, druga kawa - nieustannie zachwyca mnie nasz ekspres i fakt, że poranna kawa może TAK smakować. W południe pojechałam do pracy. W ciszy i spokoju nadrobiłam sporo zaległości powstałych podczas choroby. Włączyłam moją ulubioną, autorską play-listę. A w ramach relaksu przejrzałam i wybrałam zdjęcia z wyjazdu. Na obiad przywieziono mi kawałek paskudnej i zimnej pizzy pozostałej z "męskiego dnia". Wieczór oczywiście z książką.

35/366

Poszłam pieszo do pracy. Z Zaspą u boku:) Jejku, jakim zaskoczeniem jest, że z psem jest po prostu raźniej:) W drodze słuchałam bezpłatnego fragmentu "Jedwabnika". Dotychczasowe, przez kilka tygodnia ponawiane próby słuchania tego godzinnego fragmentu przed snem zawsze kończyły się moim zaśnięciem. A teraz odsłuchałam i wciągnęło mnie tak, że wieczorną lekturą mogło być tylko jedno - papierowe wydanie "Jedwabnika". I 16o przeczytanych stron.

38.2016

07/02 - cóż, moja słabość do funkcjonariusza SW nie mija :))
           co potwierdziła rozmowa telefoniczna. Lekka i radosna.
           Wieczorem Skype z siostrą, chyba po dwumiesięcznej przerwie.
           Dobra, przyjazna rozmowa. Wreszcie.

sobota, 6 lutego 2016

37.2016

06/02 - kilka spokojnych godzin w br1.
           Wieczór u A. nad czerwonym winem :)
           Ponieważ ogarnia mnie jakaś nerwowość, to
           po powrocie do domu przeczytane zdanie podziałało
           jak balsam na moje trochę obolałe serce:
           Nie śpiesz się, to co ważne na Ciebie poczeka,
         a to co ma być Twoim doświadczenie i tak będzie.

36.2016

05/02 - wieczór zapowiadał się bardzo ekscytująco.
            Wypad z K. i G. na ostatkową dyskotekę. Najprzyjemniejszy
            był moment, gdy przyjechała do mnie K. Wypiłyśmy po drinku
            i M. zawiózł nas do klubu. Potem niestety było coraz gorzej...
            Wyłuskać z tego wieczoru da się moment, gdy tańczyłam
            z wielką frajdą do dyskotekowej wersji "Sweet Dreams".

piątek, 5 lutego 2016

35/366

Rano przeczytałam notkę G. o obejrzanym filmie i zastanowiłam się - dlaczego nic nie oglądam? Dlaczego? Więc na okoliczność choroby, przebywanie w domu i pewnego rozdarcia decyzyjnego (książkę czytać czy słuchać? którą?) postanowiłam przypomnieć sobie dwa moje ulubione. Oba widziałam lata temu. Obie jakoś wiążą się emocjonalnie z moim życiem, oba zachwycały bliskich mi mężczyzn. Przed południem obejrzałam "Before Sunrise" a wieczorem "Before Sunset", na dziś zostawiłam ostatnią część czyli "Before Midnight". Stosownie do wieku na pierwszym już tylko nostalgicznie uśmiechałam się, na drugim czułam, że zrozumienie chwyta mnie za gardło. A zakończenie - dialog złożony z dwóch zdań - uznałam za najpiękniejszą z filmowych kropek nad "i".

34/366

Spacer. Spacer z psem. Jeszcze nie umiem myśleć, że to Zaspa - nasz pies. Jeszcze to PIES, nieco tajemniczy, anonimowy, do rozpoznania. Ale jak fajnie zrobić z psem pięć kilometrów, jak miło łapać spojrzenia ludzi patrzących w jej niesamowite oczy.

35.2016

04/02 - pierwsze od kilkunastu dni wolne popołudnie wykorzystałam na
           malowanie włosów, relaksacyjną kąpiel itp zabiegi :)
           Czwartek okazał się naprawdę Tłusty, ale niech spadnie na te występki
           zasłona milczenia :))

czwartek, 4 lutego 2016

34.2016

03/02 - zdziwienie, ten stan jest mi najbliższe. Dotyczy sytuacji, które są w 100%,
           niosą spełnienie, a wyglądają np tak, że leżę sobie w łóżku na dowolnie wybranym
           boku, zasłonięte rolety oddzielają mnie od świata, błyszczą lampki nad lustrem,
           obok zwinięty kot, lub dwa, a ja oglądam film, Na pewno nie mogę powiedzieć, że
           to jakieś arcydzieło, choć Maggie Gyllenhaal moim zdaniem jest znakomita.
           A zdziwienie unosi się nade mną tworząc wielki znak zapytania. Więc tak wygląda
           moje szczęście ?! No to się nie spodziewałam :)


środa, 3 lutego 2016

33.2016

02/02 - wciąż nie mogę się nadziwić, że w sklepach są dostępne dla mnie
          rozmiary. Kupiłam w Mohito szary sweter, bo jak tu zignorować te
          przeceny ? :)) Oglądałam jeszcze w H&M kiecę, ale się opanowałam :)
     

          Aha ! I w ekspresowym tempie dostałam zwrot podatku, więc zapłaciłam
          za gaz ! O, to najbardziej mnie uszczęśliwiło :)

wtorek, 2 lutego 2016

33/366

No cóż... Czasem nie zdąży człowiek zgłosić obiekcji, rozważyć, wytoczyć argumentów "za" i "przeciw" a już okazuje się, że ma psa:)

32/366

Rano umyłam włosy, nareszcie poznańska woda, która bardzo służy im służy. Ułożyły się pięknie, były miękkie i puszyste. Nagle wczorajsza wizja pilnej wizyty u fryzjera bardzo straciła na aktualności. 

31/366

Rano za oknem śnieg. Białe pola, dachy domów, wierzchołki drzew. Jechaliśmy w górę ośnieżoną drogą, zatrzymaliśmy się na jednej z polan, żeby rzucić okiem na Kotlinę. Miałam łzy w oczach, wzrusza mnie to piękno natury, do którego człowiek nie musiał przykładać ręki, fakt że tak było, jest o będzie. Że kilka godzin nocnych opadów potrafi tak bardzo odmienić krajobraz.
No i wyruszyliśmy w drogę do domu.

30/366

Dzień powitał nas obłędną pogodą: słońce, wiatr i piękne, białe obłoki na niebie. Wreszcie zdecydowaliśmy się pojechać na Skowronią Górą, moje chyba najulubieńsze miejsce w całej Kotlinie Kłodzkiej. Wiało, było zimno, ale stałam i patrzyłam zachwycona na wszystkie strony świata. Kocham to miejsce...


No i znów pojechaliśmy do Czech. Tym razem zweryfikować moje ewentualne omamy wzrokowe. Podczas ostatniej drogi wydawało mi się, że w jednej z przydrożnych kapliczek widziałam Matkę Boską... robiącą na drutach. Podzieliłam się tym odkryciem z L., popatrzył na mnie dziwnie i wyraził powątpiewanie. No i proszę:

Wieczorem skończyłam czytać "Excentryków" i tym samym styczeń zamknęłam wynikiem sześciu przeczytanych książek. Cieszy mnie to, bo do czytania potrzebuję spokoju i skupienia, więc ten wynik świadczy o tym, że styczeń dla duszy był bardzo łaskawy.

29/366

No i znów pojechaliśmy do Czech. Tym razem z myślą spaceru po małym miasteczku i zobaczenia zamku Jánský Vrch. Wdrapaliśmy się na skałę i podziwialiśmy panoramę rozciągającą się pod zamkiem. Zachwyciło mnie to miasteczko, ledwie kilka kilometrów od granicy a tak bardzo inny świat: czysty, zadbany, żadnych walących się ruin, starych banerów, tablic usianych przy drogach. Ład przestrzenny, dzięki któremu oko bardzo odpoczywa. Oczywiście dokupiliśmy czeskie słodycze, w tym i czekoladę z werbeną;)

28/366

Wybieraliśmy się do Kłodzka, ale padało więc uznaliśmy że nie musimy się spieszyć, bo i tak w deszczu twierdzy zwiedzać nie będziemy. Więc przy kuchennym stole ucięliśmy sobie pogawędkę z panią Anią. I to była bardzo dobra, mądra i szczera rozmowa. Ujęło mnie to, że ktoś zazwyczaj tak powściągliwy, teraz otworzył się i mówił o sprawach niełatwych i bolesnych. Powiedziała to i usłyszałam: bo mądra z ciebie kobieta i dobrze ci z oczu patrzy. Chyba poczułam się wyróżniona.

27/366

Mama mówiła, że Lądek Zdrój jest smutny, brzydki i zaniedbany. Więc postanowiliśmy przekonać się. Zdrój Wojciech... och! Naprawdę wygląda tak, jak na zdjęciach. Cudowny, klimatyczny i bardzo swojski mimo pierwszego wrażenia przepychu i bogactwa. Z pomocą Trip Advisora odkryłam absolutnie cudowną kawiarnię w bibliotece. Zakochałam się w tym wnętrzu, w tarcie na chrupkim spodzie, z mascarpone i konfiturą z dyni i pomarańczy. I jeszcze przemiła właścicielka. 
Lądek Zdrój faktycznie dość mocno zaniedbany, ale nie tak ponury, jak opisywała mama. To miasteczko ma sporo perełek: piękną zabudowę, stare wille, małe mostki nad Białą Lądecką. I chyba zdecydowanie służy mu lato, które wiele potrafi ukryć, ozielenić i ozłocić.
Pojechaliśmy aż do czeskiej granicy. Po drodze widoki na Śnieżnik, Czarną Górę. Obłędne, zachwycające. I odkrycie, że tuż za czeską granicą, w Javorniku, mieści się sklep, w którym za złotówki można kupić czeskie słodycze, alkohole i artykuły spożywcze. G. był mocno zdziwiony moimi westchnieniami zachwytu nad Lentilkami, Kocimi Języczkami czy cukierkami Bon Pari:)

26/366

A w górach śnieg. Wjeżdżając na parking na Iglicznej zastanawialiśmy się nad założeniem łańcuchów śnieżnych. Podczas zjazdu krętą, wąską, górską, oblodzoną i ośnieżoną drogą musiałam zamknąć oczy. Pojechaliśmy do Międzygórza. Niezmiennie mnie zachwycają te alpejskie domeczki, eleganckie i odnowione pensjonaty, wodospad. Leżało sporo mokrego śniegu więc urządziłam sobie z G. prawdziwą bitwę na śnieżki.

32.2016

01/02 - w Lidlu natknęłam się na A., psycholożkę. Zawołała mnie i stwierdziła,
          że aktualne życie bardzo mi służy :)) Umówiłyśmy się na kawę.
          Dopiero teraz dociera do mnie, jakie to było miłe.
          Wieczorem odezwała się A. z newsem sercowym, który koniecznie musimy
          obgadać w sobotę. A tymczasem zaległam w sypialni, z kojącym głosem
          młodego Stuhra, wrażeniem jak bardzo tęsknię za HH, i że to niemożliwe,
          tak tęsknić za fikcyjnym detektywem. Ale Cormorana Strike też lubię...
          Zastanawiam się jak go widzę i rozmnożyły mi się kandydatury:
          Javier Bardem, Joaquin Phoenix, Clive Owen, Aaron Eckhart, ale wygrywa
          ten pan.



poniedziałek, 1 lutego 2016

31.2016

31/01 - zaczynam bardzo lubić niedziele spędzone w 80% w pozycji
           horyzontalnej. Nowe anime z I., aż 4 prawie godzinne odcinki,
           kilkadziesiąt minut z T. :) a przede wszystkim kawa podana do łóżka
           w wykonaniu M. :)) A kawa naturalna, mielona w domu, 2/6 stopień palenia.
           I co najdziwniejsze - smakowała mi :))