Wieczorem poszłam z G i Zaspą na długi spacer. Rozmawialiśmy o "iskrzeniu". Zadziwiające są takie rozmowy z małym człowiekiem. Zastanawiająca prostota pojmowani uczuć, które może i są proste ale na pewnym etapie życia bardzo je komplikujemy. Konkluzja była taka, że G. postanowił nie odpowiadać na "iskrzenie" ze strony koleżanki, bo przecież nie będzie się zmuszał i udawał, że z jego strony też "iskrzy". Ba! Uznał nawet, że chyba jej to powie, bo może ona nie zechce czekać, aż z jego strony zaiskrzy i będzie wolała "iskrzyć" do kogoś innego:))))
Zazdroszczę całą sobą tych prostych rozmów, pozbawionych ze strony dziecka bólu egzystencjalnego...
OdpowiedzUsuńAle wiesz, ze to tylko tu i teraz?
OdpowiedzUsuń