piątek, 5 lutego 2016

35/366

Rano przeczytałam notkę G. o obejrzanym filmie i zastanowiłam się - dlaczego nic nie oglądam? Dlaczego? Więc na okoliczność choroby, przebywanie w domu i pewnego rozdarcia decyzyjnego (książkę czytać czy słuchać? którą?) postanowiłam przypomnieć sobie dwa moje ulubione. Oba widziałam lata temu. Obie jakoś wiążą się emocjonalnie z moim życiem, oba zachwycały bliskich mi mężczyzn. Przed południem obejrzałam "Before Sunrise" a wieczorem "Before Sunset", na dziś zostawiłam ostatnią część czyli "Before Midnight". Stosownie do wieku na pierwszym już tylko nostalgicznie uśmiechałam się, na drugim czułam, że zrozumienie chwyta mnie za gardło. A zakończenie - dialog złożony z dwóch zdań - uznałam za najpiękniejszą z filmowych kropek nad "i".

2 komentarze:

  1. Dla mnie 2 część była najbardziej zbieżna ze mną, chociaż 3 tak naprawdę najbliższa, ale też zbyt bolesna. Przynajmniej tak zapamiętałam, a na razie nie mam siły wracać i weryfikować. Udanego seansu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie obejrzałam! Wybrałam książkowe spotkanie z pewnym detektywem;) Ale mnie te filmy, w ogóle nie bolą. Przynajmniej te dwie pierwsze części bo trzeciej nie widziałam.

    OdpowiedzUsuń