czwartek, 31 marca 2016

91.2016

31/03 - no chyba lepszego momentu już dziś nie będzie.
          L. umawiała się przez tel na rozmowę nt pracy.
          Cała piała, zachwycona i szczęśliwa. Choć obawiam się,
          że mowa jest tylko o czymś dodatkowym, to wizja jej odfrunięcia
          podziałała jak odprężający okład na serce...

90.2016

30/03 - koszmarna noc, a dokładnie pół nocy. M. pojechał do Łodzi
           i z powrotem. Dopiero gdy odebrałam go o 3 i przywiozłam do
           domu zasnęłam spokojnie. Potem urlopowałam w br1.
           Cieszy mnie odczuwalny, ciepły wiatr i jasne niebo. Okropna musiała
           być ta zima, skoro z taką dziką radością witam wiosnę :)

89.2016

29/03 - jechałam samochodem, z nieba leciał grad, a w radiu Magiel Wagli.
           Jak panowie powiedzieli, prezentowali muzykę nieskomplikowaną
           i taka do mnie najwyraźniej trafia :)

środa, 30 marca 2016

89/366

To był bardzo zły dzień. Na przykład dotarł list z ZUSu, którego spodziewałam się od dawna. I zapomniałam do marynaty dodać miodu a przed pieczeniem podpiec karkówkę, więc mięso w piekarniku siedziało jakieś dwie godziny i wyszło ledwie jadalne. I w ogóle...

Więc najpiękniejszym (dosłownie!) z wtorkowych zdarzeń jawi mi się pierwsza w tym roku tęcza nad Poznaniem. Zaparkowaliśmy, żeby podziwiać, bo aż takiej chyba nigdy wcześniej nie widziałam. Idealny łuk, intensywny, widoczny, cudownie obejmujący niebo nad miastem
To było zachwycające!

wtorek, 29 marca 2016

88/366

Wielkanocny poniedziałek postanowiliśmy spędzić na totalnym luzie. Obejrzeliśmy w tv "Nie lubię poniedziałków" a później "Nie ma róży bez ognia". Wskoczyliśmy w sportowe ubrania i poszliśmy na spacer. Bardzo wyróżnialiśmy się niezobowiązującym strojem od tych, którzy kilometry wokół szacht przemierzali pod krawatem i na szpilkach. Było pięknie, ciepło, słonecznie i wietrznie. Tak, jak lubię. W domu zjedliśmy paschę (w niedzielę nikt nie miał siły, aby chociaż spróbować), wypiliśmy cydr i zaplanowaliśmy (na długi weekend majowy) produkcję mebli ogrodowych z palet. No zobaczymy;)

87/366

Miły, pełen słońca, odpoczynku i relaksu dzień. Pojechaliśmy na spacer nad Wartę, spotkaliśmy B. z dziewczyną i dzieckiem. Słońce świeciło, wiał wiatr, z mojej apaszki unosił się zapach perfum, których od bardzo dawna nie używałam. A popołudnie spędziliśmy na tarasie, pijąc kawę, jedząc babę migdałową (o matko! co za pyszna pyszność!).

poniedziałek, 28 marca 2016

88.2016

28/03 - na świąteczny obiad u rodziców założyłam niebieską sukienkę
          i szpilki. Subiektywnie - wyglądałam ładnie, ale czułam się kiepsko.
          Cały czas marzyłam o powrocie do domu i zalegnięciu w pozycji
          horyzontalnej, co nastąpiło po 2 godzinach. Obejrzałam 3 część
          "Powrotu do przeszłości", Podsypiałam. Z synem nr2 podjadaliśmy
          żeberka po amerykańsku.
         
          Ze smutkiem przyjęłam wiadomość o śmierci księdza Jana Kaczkowskiego,
         
         

87.2016

27/03 - dobry, spokojny dzień. Śniadanie Wielkanocne u mnie.
           Dziwnie gościć D. Ale i przyjemnie, jak najfajniejsze kawałki
           z przeszłości. Wielokrotnie  kursowałam do kuchni i z powrotem :)
           Dla mnie wygrała sałatka od eM. z chipsami buraczanymi i fetą ! :)
           Wieczorem u L i B pascha, którą zaniosłam zniknęła w oka mgnieniu :D

sobota, 26 marca 2016

86.2016

26/03 - prawie cały dzień spędzony w kuchni. Usłyszałam w Trójce rozmowę
           z jakimś księdzem, może nawet biskupem. Powiedział coś takiego:
           a ci, którzy pójdą tylko z koszyczkiem... no to potem będą jedli.
           I tak mam cały dzień w uszach te słowa, bo jakoś daleko mi do
           tej kościelnej wspólnoty. Ale koszyczek mam wyświęcony :)
       
           Tuż przed północą zjadłam kawałem mazurka z kajmakiem, który
           upiekł syn nr1 i mi się ogląd sytuacji poprawił :))


       

86/366

Nareszcie... Nareszcie to słońce, które od kilku dni nad cała Polska, pojawiło sie i u nas! Biegłam w rozpiętym płaszczu po ostatnie zakupy i az nie mogłam opanować uśmiechu. Dziś poczułam te wiosnę, a kiedy przymierzylam dwie nowe bluzki - poczułam jeszcze bardziej;)


85/366

Nie zliczę, ile udało mi sie zrobić: sernik z musem z jagód, male babeczki, duża baba, pascha, sałatka... Dużo, bardzo dużo. W tym wszystkim towarzyszyła mi Trojka grając nastrojowi, spokojnie i po prostu pięknie...


84/366

Skończyłam oglądać "The Affair". Ostatni odcinek wbił mnie w fotel, tak po ludzku czułam sie po prostu dotknięta losami bohaterów. Mam nadzieje, ze będzie trzeci sezon. Kiedy aktor grający Scotty'ego zaśpiewał "House of The Rising Sun", w kontekście całego filmu, nareszcie odnalazłam sens tej piosenki. Az miałam dreszcze słuchając...


83/366

Ostatni, przed przerwa świąteczna, dzień w pracy. Wróciłam do domu pieszo i... zastałam ciszę, spokój i przyniesiona przez G. ze szkoły rzeżuchę i samodzielnie przez niego udekorowany kieliszek do jaj:)
A wieczorem utknęliśmy w korku, co nie było takie złe, bo uniemożliwiło mi zaplanowane sprzątanie;)

85.2016

25/03 - wracałam zirytowana. Syn nr2  poza domem, syn nr1 nie odbierał
           telefonu. Wtachałam do domu część zakupów, no cóż, wściekła,
           lecz od progu przywitał mnie przyjemny zapach, a gdy weszłam,
           to stanęłam jak wryta.
           Syn nr 1 mył okna ! Z własnej inicjatywy i całkowicie dobrowolnie.
           Ponadto nasmażył furę placów z jabłkami, cynamonem, wanilią
           i miodem. Rozmiękczył mnie maksymalnie :)))
       

czwartek, 24 marca 2016

84.2016

24/03 - nie lubię takiego tempa, zmęczenia, tego wzmożonego ruchu
          przedświątecznego na ulicach i jeszcze faktury za gaz, też nie lubię, o !
          Ale były takie przebłyski, poza słonecznymi :) gdy spotkałam się
          z An na szybkiej kawie, choć przeraża mnie jakoś jej pomysł na życie, pt.
          może zamieszka w Krakowie, a może wyskoczy na miesiąc do Gruzji ?
          Wypadłam przed 18 z br2, żeby kupić kartkę świąteczną i Merci dla
          szefowej. I ten wyskok nie do końca planowany, spontaniczny mnie ucieszył.
          Później kilkadziesiąt minut dobrej rozmowy u rodziców, a na koniec
          podjechałam do B i L z mini-babeczkami z Lidla. Są naprawdę ok :)
          Ten tydzień dni ma tak strasznie długie, jakby podwójne, że z ulgą przyjmuję
           jutrzejszy piątek.
         
         
         

środa, 23 marca 2016

83.2016

23/03 - fięc z kotełami ześmy skonstatowali, że FIOSNA
          pszyszła... Ja z kawą (taką zwykłą, rozpuszczalną :))
          siadłam na ławce, licem do słonka i było bosko !



82/366

Przelewy, przyszły wytęsknione przelewy!
[wiem, jakie to płytkie więc aby nie wyjść na totalną materialistkę dodam, że poranna kawa smakowała wyjątkowo dobrze!]

wtorek, 22 marca 2016

82.2016

22/03 -  w drodze do pracy u Piotra Metza  Amy Winehouse.
             Dawno tak dobrze jak dziś nie nastrajała mnie myśl o urlopie !
             Co prawda to tylko jeden dzień i to w dużej mierze spędzony w szpitalu, a cieszy !
             Znalazłam na Allegro książkę i postanowiłam spróbować
             jeszcze raz - bo do trzech razy sztuka - i może tym razem uda się pomyślnie
             zakończyć transakcję.

81/366

Ten dzień, w którym błogosławię moją umiejętność gotowania jak dla pułku wojska i pojemność zamrażarki;) Poza tym przygotowałam na dziś potrawkę z soeczewicy w pomidorach, klopsiki gryczane i nocną owsiankę z chia i kokosem. Nastawiłam też zakwas na żur, acz obawiam się, że w mojej domowej - raczej niskiej - temperaturze niewiele z tego wyjdzie. 
I kupiłam sobie kilka książek w Muzie. Zamówiłam - w imieniu Zająca  - prezent dla G. I jeszcze pouśmiechałam się do siebie podczas spaceru z Zaspą na trasie praca - szkoła. Po prostu dobry dzień:)

81.2016

21/03 - kupiłam mamie pęczek żonkili, gdy jej niosłam, powąchałam.
           Lubię ten wodnisty, wiosenny zapach :)
           Zaczęłam nowego audiobooka :)

poniedziałek, 21 marca 2016

80/366

Niedziela była książkowym przykładem dekadenckiego nicnierobienia. Na śniadanie zaszalałam antydietetycznie i zjadłam dwie kanapki  jajecznicą z prosciutto i szczypiorkiem. Matko, jakie to było pyszne. Poza tym pokładałam się przez cały dzień i nieprzyzwoicie wręcz robiłam wielkie NIC. Tak mnie to zmęczyło, że o 22:30 byłam już w łóżku:)

79/365

L. przyciął drzewka w ogrodzie, G. dzielnie mu pomagał a ja donosiłam kawę, kakao i ciasto buraczkowe:) Poza tym do południa snułam się w piżamie, co zawsze mnie wprawia w dobry nastrój. Na obiad pojechaliśmy do "Sztosu" - taka maleńka, nietypowa pizzeria, bo sprzedają pizzę na kawałki. Każdy kosztuje 8 pln. Zjadłam wersję z gruszką/boczkiem/rokpolem i drugi kawałek ze szpinakiem, fetą, pomidorkami koktajlowymi i parmezanem. A to wszystko jest świeże, lekkie i niesamowicie pyszne. Fajna, bardzo bezpretensjonalna miejscówka, pizza zdecydowanie jedna z lepszych w mieście.

78/366

Zostałam w domu. Dziecko bezlitośnie obudziło mnie przed siódmą (już ubrane, w butach, kurtce) z pytaniem, czy może iść do sklepu po bułki i sok. Przyszła mama, wspólnymi siłami umyłyśmy okna, zrobiłam wegańskie ciasto czekoladowe z buraków a na spacerze z Zaspą dokończyłam "Dziewczynę z pociągu".
I przygotowałam spis potraw, które chcemy na wielkanocny stół. Teraz tylko muszę powykreślać, bo wiadomo, że wszystkiego nie zjemy. Wieczorem pojechaliśmy na zakupy do Lidla. Zaspa została u mojej mamy. Wróciliśmy a tam taki widok: pies na łóżku zwinięty w kłębek i moja mama z głową opartą na psim boku. Awww!:)

77/365

Miałaś rację, G. - od słuchania "Dziewczyny z pociągu" nie można się oderwać. Zasłuchałam się tak bardzo, że nawet kręciłam nosem na propozycję wspólnego spaceru z chłopakami. No bo jak tu słuchać w towarzystwie? Ale poszliśmy bo ta wiosna w powietrzu, to słońce tak zachęcające...
Wysiałam rzeżuchę. I bazylię. Rzeżusze tak spodobał się domowy mikroklimat, że już po dwóch (!!!) godzinach widać było, że nasionka zaczynają kiełkować (w niedzielę była już pięciocentymetrowa - to chyba musimy zjeść i ponownie wysiać bo do Wielkanocy wyrosną szuwary...)

niedziela, 20 marca 2016

80.2016

20/03 - najszczęśliwszy moment w tym dniu zadział się 5 minut temu,
          muszę pogratulować sobie uporu i wytrwałości - och, gdyby przekładał
          się on na inne dziedziny życia... Dosłuchałam do końca audiobooka.
          Jestem zmaltretowana i zmieszana tą książką. Wydaje mi się tak niespójna,
          niedopracowana, jakby była zlepkiem kilku pozaczepianych pospiesznie
          i niestarannie pomysłów. Na pewno plusem jest rok wydanie - 1932,
          roztoczenie wizji futurystycznego świata, natomiast cieniem kładzie się
          zarzut plagiatu. Więc, gdy doczekałam do końca na granicy zniecierpliwienia
         odetchnęłam z ulgą :)

79.2016

19/03 - awaria kanalizacyjna, którą zastałam w br2 wpłynęła na zmodyfikowanie
          moich sobotnich planów. Spotkałam się z D. i spędziliśmy cały dzień razem.
          Na kilku budynkach rozklejone były kartki, akcja zastępu harcerskiego,
          która bardzo mnie ujęła :) Wybrałam sobie 3 karteczki :)


sobota, 19 marca 2016

78.2016

18/03 - upiekłam wieczorem skrzydełka i oglądaliśmy z I. TzG.
          I. marudził, no kiedy to się skończy ? Czy to ta, ta Romanowska ?
          Odpowiedziałam, nie, ta nazywa się Kasia Stankiewicz. Itd.
          Wreszcie zatańczyła para Romanowska-Maserak. Widok opadniętej
          szczęki mojego syna -  bezcenny :D


czwartek, 17 marca 2016

77.2016

17/03 - prawdziwą przyjemność i radość sprawiło mi konto
           eM. na gmailu :D Jakbym złapała oddech !

76/366

Był księgowy. Wpadł, zrobił mi na półce z segregatorami porządek, aby były ustawione chronologicznie i pobiegł dalej:) Dzień był tak piękny, że wróciłam piechotą. I wybrałam jeszcze okrężną drogę, żeby chwilę dłużej pobyć na słońcu i wypatrywać wiosny. Zaczęłam też słuchać "Dziewczyny z pociągu". I chyba rzeczywiście potrzebowałam rekomendacji, zachęty i słuchania podczas spaceru, bo po przetrwaniu pierwszej godziny (która mnie nużyła bardzo) załapałam tę wzajemną relację i... bardzo zaintrygowana jestem dalszym ciągiem. A czytanie Karoliny Gruszki jest monotonne, ale... uwielbiam ten jej delikatny głos, ten brak przesadnej interpretacji, taki spokój.

76.2016

16/03 - z listy lektur obowiązkowych zaczęłam słuchać Nowy wspaniały świat,
           zwłaszcza, że plusem jest Karolina Gruszka w roli lektora. Słońce na dworze,
           ciepło w aucie i dreszcze z powodu treści.
           I niestety, większym szczęściem było dla mnie 1/3 słoika nutelli, niż
           40 min na rowerze...

środa, 16 marca 2016

75/366

Nieoczekiwane wyłączenie prądu w firmie poskutkowało wyjściem na zakupy do Lidla. Już zapomniałam, jak to jest w spokoju, bez dziecka robić zakupy, powoli krążyć między półkami. W ramach klimatów już wielkanocnych kupiłam czekoladowe zające, rzeżuchę do wysiania i ozdobne jajka. A przy kasie młody pan widząc moją rękę na temblaku zaoferował pomoc w wykładaniu zakupów z koszyka na taśmę:)
I jeszcze zdążyłam na kawowy poczęstunek do Mc Donald's!

wtorek, 15 marca 2016

75.2016

15/03 - 18:30 wybrzmiało: czytała Karolina Gruszka.
          Książka dla mnie zachwycająca, wysłuchana w rekordowym tempie.
       
          Spokojniej na wszystkich frontach. Szczęście wypełnia mnie,
          gdy siedzę w kącie kanapy i słucham o kobietach, z perspektywy kobiet,
          prawdziwie, wzruszająco, na pewno poruszająco,
          gdy czuję złość, nienawiść, satysfakcję, mam poczucie sprawiedliwości,
          a w końcu przychodzi ulga...
       
         Pamiętając o obiecanej dostawie przetworów made in Posen :)
         siadłam ze słoiczkiem wiśni z czekoladą lub z czymś - figą ?
         nie wiem, ale boskie i przepyszne, nie wyhamowałam, skończyło się
         na skrobaniu łyżeczką po dnie :))

74/366

Okazało się, ze nieczynność mojej ręki bardzo przekłada się na moja dietę. Bo jednak do zup, sałatek, tych wszystkich jarzynowo - strączkowych dań potrzebne są dwie sprawne ręce. Wczoraj mama zrobiła mi obiad. Dziś tez. Ale kategorycznie odmawia gotowania "po mojemu" twierdząc, ze ja dziwnie gotuje i ona tak nie umie. No ok, nic nie zrobię. Ale mam wizję, że zaraz znów będę się kulać, Rozżalona zjadłam smażone klopsy i poszłam spać. A kiedy wstałam to do pierwszej w nocy oglądałam "Raya Donovana" (skończyłam, ta seria to petarda) i "The Affair" (chociaż boli).  

74.2016

14/03 - wracając z pracy włączyłam audiobooka... i od 14:15 do 19:50
         słuchałam niemal bez przerwy. W sobotę słuchałam pierwszego rozdziału,
         ale po raz pierwszy kobieta była lektorem i nie mogłam się skupić.
         W aucie włączyłam od początku i nie mogłam przerwać :))
         Jestem zachwycona i książką, i Karoliną Gruszką !

poniedziałek, 14 marca 2016

73/366

Plan był taki, że wykapie się, umyje włosy, ubiorę dresy i pójdziemy na spacer. Ale zanim ogarnęłam dwie pierwsze czynnosci uznałam, ze jest zimno, mży i ogólnie wolę jednak poleżeć i dokończyć słuchanie Camilli Lackberg. Więc zasypiałam, słuchałam, zasypiałam i tak do wieczora. A wieczorem obejrzałam kolejne dwa odcinki "Raya Donovana". Trzecia seria jest genialna, mam nadzieje ze dzięki niej scenarzyści stali się milionerami:)

72/366

Spałam. A kiedy nie spałam to słuchałam audiobooka. Wieczorem obejrzeliśmy kilka odcinków "Raya Dnonovana" i "The Affair". L. pojechał na jakiś jarmark wielkanocny i przywiózł wyroby z jakiejś niszowej firmy wędliniarskiej. W cholerę drogie, ale... tak aromatyczne, że podchodziłam do lodówki i po prostu zaciągałam się tym zapachem. Kawałek bagietki z masłem i szynką urasta do rangi prawdziwej uczty.

71/366

W zdrowotnym nieszczęściu wielkim szczęściem jest trafić na lekarza, który przyjmie, opatrzy i zaszyje wbrew procedurom nakazującym odesłać rannego delikwenta na SOR. I to lekarza empatycznego, cierpliwego i bardzo komunikatywnego. Wieczór podszyty bólem, więc spałam, spałam, spałam...

niedziela, 13 marca 2016

73.2016

13/03 - wystawiłam rower. Rower i słońce, wiatr w plecy...
          Jechałam o 16-nastej przez osiedle... ani jednego człowieka,
          żadnego auta, puste ulice zalane słońcem, wypełnione ciszą...
          to lubię, co więcej - uwielbiam !

72.2016

12/03 - weekendowi goście okazali się bardzo sympatyczni !
          Upiekłam tartę z boczkiem i kiełkami cebulowymi.
          Mimo, że sobota, to wypełniona po kokardy załatwianiem
          kilku spraw. Wieczorne, imieninowe spotkanie u B.
          Tuż po północy taksówkarz odwiózł mnie do domu...
          i to jakieś przyjemne było :)

71.2016

11/03 - niespotykana wręcz kumulacja zdarzeń następujących po sobie,
          jak w efekcie domina. Urodziny syna nr 1 - to akurat było do przewidzenia,
          za to niespodziewani weekendowi goście, niemal spontaniczna wizyta
          u lekarza zamykająca znacząco etap w moim życiu,
          zgubione i odnalezione dokumenty auta.
          Ufff, św. Antoniemu wiszę już ze 3 dychy !

piątek, 11 marca 2016

70/366

Postanowiłam nadrobić serialowe zaległości. Udało mi się obejrzeć pierwszy odcinek trzeciej serii Raya Donovana i pierwszy odcinek drugiej serii The Affair. Chciałam sobie tu powzdychać, że Liev to mój ideał męskiej urody, ale przypomniałam sobie o istnieniu innego z przystojnych aktorów. I gdybym miała wybierać, czy wolę postać Raya granego przez Lieva Schreibera czy może Dona Drapera w wykonaniu Jona Hamma, to miałabym poważny dylemat. Na szczęście dane jest mi w obu kochać się li tylko platonicznie;) 



70.2016

10/03 - Dzię Męszczyzn... muszę zamiauczeć. Nie za bardzo się odnajduję !
         O ile nie dziwią mnie już Walentynki, o tyle DM owszem !
         Niemniej, złożyłam życzenia gachom na prawo i lewo, oraz mojemu tacie
         i synom.
         Bardzo rozbawił mnie mail eM. nt nazewnictwa pewnej znanej - chyba można
         tak określić ? - braffiterki.

69.2016

09/03 - nowe, lekkie i zabawne anime z I.
          Kolejna tabliczka czekolady i wafle w czekoladzie z nutellą...
          Wiosno ! Wzywam Cię, przybądź i zmobilizuje mnie do jazdy
          na rowerze.
          Wywiadówka w szkole językowej. Zapierałam się rękami i nogami,
          wyłącznie dlatego poszłam, że I. smęcił, że koniecznie mam być.
          Odebrałam laurkę :) wyszłam z przekonaniem, że mam genialne dzieci.
          W biedrze kupiłam chusteczki do sprzątania o zapachu konwalii ! :))

czwartek, 10 marca 2016

69/366

Zostałam w domu. Postanowiłam cały dzień poświęcić G., nadrobić szkolne zaległości. G. miał jednak bardzo zły dzień, umęczyliśmy się okrutnie. Na plus - przejrzałam zasoby szafy. Także te sukienki, w które się nie mieszczę. Znaczy - nie mieściłam się, gdyż okazało się, że jednak leżą idealnie. To aż niemożliwe, bo nadal ważę jakieś 3 kg więcej niż w czasie, kiedy je kupowałam. Takie czary:) 
Poszliśmy na długi spacer. Na 18 poszłam na szkolne zebranie. Wróciłam trzy godziny później, niemal biegiem (w 17 minut!), wściekła i głodna. Jakie to było miłe, kiedy L. podał mi zupę, jak bardzo inne od tej rutyny, kiedy to ja napełniam talerze. I zrobiłam pieszo osiem kilometrów. O!

68/366

Dzień Kobiet. Im starsza jestem tym bardziej lubię to święto. Bardziej niż zewnętrzną celebrą doceniam moje przekonanie o tym, że kobietą być miło, fajnie. A już być otoczoną, dostrzeżoną i docenioną przez cudowne kobiety -  bezcenne.
W pracy chłopaki obdarowały mnie różą i czekoladami. W domu - bukietem żonkili i porcją torciku tureckiego od Sowy (pyszny ale... jedząc ciasto po kilku tygodniach abstynencji nie poczułam szczególnej ekscytacji, a spodziewałam się trochę, że mnie aż przydusi z zachwytu. no więc jednak nie). A w listach wirtualnym goździkiem (gdzie goździk był tylko w tytule, a w treści słowa znacznie bardziej miękkie) i rymowanymi życzeniami wakacji w Złotym Brzegu.

środa, 9 marca 2016

68.2016

08/03 - wstrząsnęła mną mocno sytuacja w pracy. Mam nadzieję, że
           to co powinno, zostało wyjaśnione i jest klarowniej.
           Daleko od planowanej, profesjonalnej rozmowy.
           Ale mam wrażenie, że weszłam na jedyny dostępny mi w tej
           chwili poziom.
         



             Z okazji Dnia Kobiet cudowne życzenia od eM :*
             Na zdjęciu pracowe trofea :)

poniedziałek, 7 marca 2016

67.2016

07/03 - przypomina mi się zdanie, że "wszystko co się teraz dzieje jest
          dla mnie najlepsze". Nie widzę innego wyjścia, niż w to wierzyć.
          Jakkolwiek chcę wziąć sprawy w swoje ręce - przerażają mnie.
          Dziękuję eM. za rozmowę :*
          Rano w pracy - wydaje się, że dobra wiadomość - że nie będzie zmian
          w systemie czasu pracy.

67/366

Wczoraj oglądałam "Ugotowanych". Po odcinku zostawiłam komentarz na stronie programu: że ludzie bardzo fajni i odcinek dobrze się oglądało. I kolejny, w którym odniosłam się do - rzekomo - "księżniczkowatego" zachowanie jednej z uczestniczek. Napisałam, że zupełnie inaczej ją odebrałam, że nie każdy musi brylować towarzysko i być gwiazdą, potrzebuje czasu aby odnaleźć się w nowym towarzystwie i poczuć swobodnie, a to po prostu spokojna i nieśmiała dziewczyna. A dziś... dziś FB przysłało mi wiadomość od "księżniczki", w której podziękowała mi za mój pozytywny komentarz. Napisałam kilka miłych słów, ona napisała kilka miłych słów - i nam obu zrobiło się po prostu miło. Jak niewiele potrzeba, aby komuś sprawić radość. I z drugiej strony - równie niewiele, aby bezmyślnie sprawić przykrość.

niedziela, 6 marca 2016

66/366

Mama wróciła z wycieczki i zauważyła, ze schudłam. Skoro moja mama to zauważyła, to chyba fakt niepodważalny (wbrew temu co wskazuje waga). No to otworzyłam wino, odmówiłam sernikomakowca, upiekłam pasztet z fasoli, chleb i zrobiłam sałatkę do pracy. 

65/366

Dwa słowa: sernikowa owsianka.
Poza tym G. odmawia jedzenia. I picia. A ja powoli balansuje na krawędzi szaleństwa.

64/366

Przyjechał J. wiec bez pośpiechu przespacerowalam Zaspę i zrobiłam zakupy. Wieczorem zachwyciłam sie lekkością tańca i ruchów Eli Romanowskiej w TzG.

63/366

G. trochę bardziej przytomny, obejrzeliśmy powtórkę nowego sezonu Top Chefa. Wracając od lekarza zza szyb samochodu obejrzałam kawałek świata. I sprzedałam jedna z moich książek. 15 pln do skarbonki!;)

62/366

G. spał przez cały dzień. Skończyłam słuchać "Ofiarę losu". Poszłam na spotkanie z wychowawczynią klasy. Bardzo ja lubię, a po godzinnej rozmowie to wręcz błogosławię los, ze postawił ja na wyboistej, edukacyjnej scieżce dziecka...

61/366

Dziecko usnęło bardzo wcześnie. Bardzo. Zmierzyłam temperaturę i pozbyłam sie złudzeń: czeka mnie kilka dni w domu, z chorym dzieckiem.
Co dobrego? Nowy serial Polsatu, na którym kilka razy zaśmiałam sie. I nawet Pazura mi nie przeszkadzał, bo nie błaznował.

66.2016

06/03 - I. ukręcił ciasto na naleśniki, śliczne, żółte i gładkie :))
           Pojechaliśmy do Lidla po nutellę, dżem i serek.
           Usmażyłam naleśniki, jedliśmy i oglądaliśmy nowe anime.
           Obejrzałam "Juno" i "Uwiedzenie Joe Tynana". Towarzyszyła
           mi głównie refleksja, że kiedyś ludzie mieli krzywe zęby :)
           I, że to urocze :)

65.2016

05/03 - przeczytałam w wannie 60 str Margot. Czytanie w wannie
          wychodzi mi lepiej, niż oglądanie filmów :)) a "Margot"
          dopiero po "Lubiewie" rozumiem, choć slang tirowców uważam
          za przesadzony, ale ja znam tylko tych krajowych, a w książce
          jest mowa o międzynarodowych, więc może jest jakaś różnica :))
          Wieczorem przespałam wtulona w D. połowę "Smurfów" w Polsacie.
          Przypomniało mi się, że w Japonii można kupić taką usługę.

64.2016

04/03 - spotkanie z A. na popołudniowej kawie, spacer po mieście.
         
          Ale wygrywa moment, gdy wsunęłam się pod koc i poczułam naprawdę
          PIĄTEK ! :) Moment, gdy wypełnia mnie spokój i odprężenie.

piątek, 4 marca 2016

63.2016

03/03 - D. i L. dokręcili akumulator i ma być dobrze.
          Dobre rozmowy z synami. Mnie do szczęścia najwyraźniej
          potrzeba spokoju. Ach ! Demotywatory nie są zablokowane :)
         

czwartek, 3 marca 2016

62.2016

02/03 - kolejne anime za nami :) Siedzimy z I., oglądamy,
           hitem ostatnio są wafle ryżowe pokryte czekoladą.
           Skończyłam zlecenie w br1. Z dużą ulgą.
           Kwitną ciemierniki. Czuć wiosnę w powietrzu.
           Zasnęłam przed 22. Wreszcie spokojnie przespana noc.

61.2016

01/03 - słuchając "Lubiewa" w duchu odszczekiwałam swoje słowa,
           że Witkowski, to wybitny pisarz. A jednak... są fragmenty, gdy
           Poniedziałek odpuszcza zmanierowany ton, opada maska wesołości,
           przesadnego dystansu i pojawia się przygnębiający kawałek prawdy.
           Lubię to słuchanie w samochodzie.
           Poza tym, tak przyziemnie udało mi się dwukrotnie uruchomić auto,
           gdy akumulator się rozłączył. Już trochę ochłonęłam i mogę na to
           patrzeć w kategoriach szczęścia, bo wcześniej chciało mi się płakać.

wtorek, 1 marca 2016

60/366

I znów sześć kilometrów powrotnej drogi z pracy, z odebraniem G. ze szkoły. Wiem, wiem - w piątek było pięć ale tym razem na miejscu pod szkołą byłam zbyt wcześnie więc pokręciłam się po okolicy. Wieczorem G. szybko zasnął a ja przez pół godziny zastanawiałam się, co chcę przeczytać. Niby półki pełna e czytać nie ma co;) W końcu zaczęłam "Zimę w Siedlisku", czyta się samo więc jest szansa, że szybko skończę.

59/366

Waga! Waga ruszyła (albo zepsuła się) i pokazała 2 kg mniej. To lubię!

[bardzo mnie do zmobilizowało więc zrobiłam klopsiki pieczone, zupę pomidorową z fasolą i pudełkową sałatkę na dwa dni]

58/366

Nienormalna rodzina, której jestem częścią obudziła się o 6:30, ubrała się i cała trójcą poszła na poranny, godzinny spacer z Zaspą, spacer na którym po raz pierwszy spuściliśmy ją ze smyczy i pozwoliliśmy (poza pobytami na psim placu zabaw) na swobodne brykanie. Skoro tak dobrze zaczął się ten dzień, to zrobiłam jeszcze pieczoną owsiankę sernikową z mrożonymi wiśniami. Och!

57/366

Wróciłam pieszo z pracy - najpierw z pracy do szkoły, później razem z G. - ze szkoły do domu. Pięć kilometrów... kiedyś tyle na własnych nogach robiłam w ciągu całego tygodnia. Zachwyca mnie ta wiosna u progu. Idę i się uśmiecham. W domu zrobiłam naleśniki z mąki owsianej. Zdroworozsądkowo zjadłam dwa Za to z ricottą i domową frużeliną z wiśni.