poniedziałek, 14 marca 2016

72/366

Spałam. A kiedy nie spałam to słuchałam audiobooka. Wieczorem obejrzeliśmy kilka odcinków "Raya Dnonovana" i "The Affair". L. pojechał na jakiś jarmark wielkanocny i przywiózł wyroby z jakiejś niszowej firmy wędliniarskiej. W cholerę drogie, ale... tak aromatyczne, że podchodziłam do lodówki i po prostu zaciągałam się tym zapachem. Kawałek bagietki z masłem i szynką urasta do rangi prawdziwej uczty.

2 komentarze:

  1. Jak pomyślę o jakichkolwiek dolegliwościach cielesnych, to mi słabo... Trzymam kciuki za szybką regenerację ręki...

    OdpowiedzUsuń
  2. no bo to osłabia. najgrosze kiedy okazuje sie, ze chcac zjesc zupe musisz prosic o pomoc. albo gdy zaskakuje fakt, ze nie dajsz rady samodzielnie umyc twarzy...
    a wiesz co mnie najbardziej zaskoczyło? ze w ten piatek ja sie w ogolw nie balam, nie histeryzowałam, nie panikowałam. ze bylam - jak na moje standardy - bardzo dzielna. i uswiadomilam to sobie wieczorem w sobote, ze no halo! a gdzie moj atak paniki!?:)

    OdpowiedzUsuń