czwartek, 10 marca 2016

68/366

Dzień Kobiet. Im starsza jestem tym bardziej lubię to święto. Bardziej niż zewnętrzną celebrą doceniam moje przekonanie o tym, że kobietą być miło, fajnie. A już być otoczoną, dostrzeżoną i docenioną przez cudowne kobiety -  bezcenne.
W pracy chłopaki obdarowały mnie różą i czekoladami. W domu - bukietem żonkili i porcją torciku tureckiego od Sowy (pyszny ale... jedząc ciasto po kilku tygodniach abstynencji nie poczułam szczególnej ekscytacji, a spodziewałam się trochę, że mnie aż przydusi z zachwytu. no więc jednak nie). A w listach wirtualnym goździkiem (gdzie goździk był tylko w tytule, a w treści słowa znacznie bardziej miękkie) i rymowanymi życzeniami wakacji w Złotym Brzegu.

3 komentarze:

  1. Z tym zachwytem bo wielodniowej/wielotygodniowej "abstynencji" to chyba właśnie tak jest na odwrót :) Że jak się człowiek nastawi, że odżywia się zdrowo, je to, co mu służy, a gdzieś z tyłu głowy ma, że taki torcik to z całą pewnością nie, to i urok znika :)

    OdpowiedzUsuń
  2. mowisz? kazdego wieczora odpalam internet i szukam przepisu na godny wypiek wielkanocny bedacy uwienczeniem mojego postu. i nadal nie wiem, co:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj widziałam przepis na paschę, przypomniał mi się ten smak... i nie ma odwołania, robię !

    OdpowiedzUsuń