Miałaś rację, G. - od słuchania "Dziewczyny z pociągu" nie można się oderwać. Zasłuchałam się tak bardzo, że nawet kręciłam nosem na propozycję wspólnego spaceru z chłopakami. No bo jak tu słuchać w towarzystwie? Ale poszliśmy bo ta wiosna w powietrzu, to słońce tak zachęcające...
Wysiałam rzeżuchę. I bazylię. Rzeżusze tak spodobał się domowy mikroklimat, że już po dwóch (!!!) godzinach widać było, że nasionka zaczynają kiełkować (w niedzielę była już pięciocentymetrowa - to chyba musimy zjeść i ponownie wysiać bo do Wielkanocy wyrosną szuwary...)
Oj, to cieszę się, bo pomyślałam, że możesz być rozczarowana po przesłuchaniu, tym moim zachwalaniem.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak będzie z bazylią, bo u mnie w ogóle nie wykiełkowała, a na pewno nie wyrosła, gdy kiedyś wysiałam.
nie byłam:) i poczułam ulgę, że w tych wszystkich woltach bohaterów, w tych wszystkich odsłonach ich innej twarzy, okazało się że Rachel (którą bardzo polubiłam) chyba jako jedyna obroniła się.
OdpowiedzUsuńTeż ją polubiłam, do tego stopnia, że momentami identyfikowałam się i normalnie czułam wstyd za jej zachowanie a na końcu coś w rodzaju dumy :)
OdpowiedzUsuń