Przygotowałam poranne smoothie, tartę z pieczona papryka i serem feta, chlebki do hummusu, ziarenkowe kule dla ptaków. I jeszcze umówiłam się na jutro do fryzjera z nadzieja na nowy ład moich włosów.
Ach! I weszłam na wagę. Moze spadek wagi nie jest spektakularny ale jest. Dla mnie to wielka satysfakcja, ze od trzech tygodni sama panuje nad tym co jem, co wybieram, z czego rezygnuje. I to wychodzi.
Zazdroszczę spokojnego tempa, bo sama się czuję jak tratwa w czasie sztormu... I zobacz, że można tak samemu ułożyć jedzenie i nie tyć :) Dla mnie na dziś trudne do osiągnięcia.
OdpowiedzUsuńmam wrażenie, że nastąpił jakiś przełom. nie wiem, jak. nie wiem, dlaczego. po prostu tak postanowiłam i tego się trzymam. niby dotychczas też coś tam postanawiałam, ale... jakoś nie udawało się. nie mam pojęcia, na czym tym razem polega różnica:)
OdpowiedzUsuń