Nasze pierwsze zakończenie roku szkolnego. Przeżyłam godzinę na boisku, w pełnym słońcu, w tłumie ludzi. A później, już w sali, była piękna, wzruszająca uroczystość przygotowana przez wychowawczynię klasy. Były dyplomy, nagrody książkowe i prezentacja najpiękniejszych wspomnień z całego roku. Były kolejne sprawności na "legitymacji wzorowego ucznia". I był upał, koszmarny i odbierający siły. Więc z ulgą skończyliśmy pracę godzinę wcześniej.
Popołudnie spędziliśmy na urodzinach kolegi G., w klimatyzowanej sali, wieczór na zacienionym placu zabaw a noc przy szeroko otwartych oknach.
Popołudnie spędziliśmy na urodzinach kolegi G., w klimatyzowanej sali, wieczór na zacienionym placu zabaw a noc przy szeroko otwartych oknach.
Urocze są te maluchy w pierwszej klasie, takie wzruszające i pocieszne... Czyli G. został wdrożony w ten rytm szkoła-wakacje na najbliższe kilkanaście lat. U mojego syna nr2 to z kolei ostatnie wakacje szkolne.
OdpowiedzUsuńale jak to ostatnie? jakoś w głowie mam, że on gimnazjum kończy dopiero! nie? serio nie?:)
OdpowiedzUsuńNo nie ! :D a z tego co słyszę planuje studiować w UK (????!!!)
OdpowiedzUsuńnadal nie przyjmuję tego do wiadomości! znaczy... jest pełnoletni!? no niby wiem, ale... przecież to były takie dzieci! czytałaś im Narnię, organizowałaś szukanie zajączka w ogrodzie! ja to pamiętam!
OdpowiedzUsuńWięc właśnie to tyle trwa, co obejrzenie sie za siebie...
OdpowiedzUsuń