Moje włosy doprowadzały mnie do rozpaczy. Cały ten czas, jaki musiałam poświęcić aby jakoś wyglądały, a i efekt naprawdę nie powalał. Poprosiłam L., aby trzema cięciami rozprawił się z tym, co mi nie pasuje. I zrobił to. Obciął mi włosy. Niewiarygodne jak piękne zaczęły się układać, właściciele same. Suszę, przegarniam dłonią i zrobione. Teraz potrząsam głową i nareszcie czuję, że mam fryzurę, objętość dokładnie takie, jakie chciałam mieć.
Dzień spędziliśmy na kocu i leżaku. Słuchałam "Latarnika", chlapaliśmy się wodą z węża, robiliśmy tęczę. Uwielbiam takie powolne, niewymuszone przetaczanie się godzin.
Jednak bardzo jestem zaskoczona, po przemyślenie :), że zgodziłaś sie na takie ryzyko jak ścinanie włosów przez L :)
OdpowiedzUsuńBędę musiała przeprosić się z p. Lackberg...od kryminałów się uzależniłam ! Co prawda jako przerywnik mam teraz "Pomnik Cesarzowej Achaji" i ale razie nie wiem, czy mnie wciągnie.
ale dlaczego? było tak źle, że aż nie mogłam sobie wyobrazić, że może być gorzej;) a L. - w odróżnieniu od fryzjerów - ma tę zaletę, że słucha moich wskazówek. zresztą on cyklicznie nakłada mi farbę albo hennę na włosy:)
OdpowiedzUsuńNo tak, zawodowiec :))
OdpowiedzUsuń