piątek, 15 kwietnia 2016

105/366

Najpierw była wiadomość od pracownika. Sytuacja tak abstrakcyjna, irracjonalna że aż śmieszna. Pozostaje mi bardzo cieszyć się, że człowiek tego pokroju nie jest moim mężem, ojcem, kochankiem. Tak bardzo różne planety zasiedlamy.
Później był list, piękny i długi, którego nawet nie miałam kiedy przeczytać. A napisanie składnej odpowiedzi zostawiam najwcześniej na maj. 
Wracając do domu wjechaliśmy do cukierni. Była babka truflowa z wiśniami i pomarańczowa z mandarynkami. Kupiliśmy obie. I jakże konsekwentnie... żadnej nie zjedliśmy:)
Wieczorem obejrzałam "Dezerterów" na TVP Kultura, Łukasz Orbitowski rozmawiał z Markiem Dyjakiem. Miałam łzy w oczach, Dyjak jest taki bezbronny, skrzywdzony, pełen winy.  Chciałoby się go przytulić, rozgrzeszyć, otrzeć łzy. Jak dziecku... Niezmiennie jestem pod wrażeniem, że z tym brzemieniem bycia sobą i rozlicznych do siebie pretensji potrafi funkcjonować. Tyle w tym człowieku wycofania, pokory i jakiegoś przewrotnego piękna.

O właśnie!
Zaczęłam słuchać "Innej duszy" Orbitowskiego ale lektor wyrzuca z siebie słowa w takim tempie i w takiej monotonii, że nie nadążam słuchać i przyswajać. Czyli... nadal nie mam czego słuchać;)

2 komentarze:

  1. Na maj ??? Za 3 tygodnie ????

    Czemu nie zjedliście ?

    OdpowiedzUsuń
  2. no na maj. ja ledwie daję radę sklecić trzy zdania zwyczajnego listu. a do domu to nawet komputera nie zabieram bo na myśl, że mama siąść przy klawiaturze dostaję mdłości.

    a babki czekają bo... jakoś tak się złożyło. późno był obiad, nie byłam głodna. kolacji nie jem, rano babek nie zdążyłam...

    OdpowiedzUsuń