poniedziałek, 7 listopada 2016

310/366

Sobota. Tak się szczęśliwie złożyło, że G. odrabiał jakiś wolny dzień więc szedł do szkoły. Szalenie podoba mi się dzień kiedy my nie idziemy do pracy ale dziecko idzie do szkoły. Gdyby powstała petycja o wprowadzeniu jednej szkolnej soboty byłaby pierwszą, która ją podpisze!:) Odwieźliśmy G. i pojechaliśmy na zakupy. Kiedy godzinę wybierałam buty w CCC a nad głową nikt nie marudził, nie ciągnął za płaszcz, nie mówił "długi jeszcze? nudzi mi się" uznałam, że zakupy jednak mogą być przyjemnością tylko o tym zapomniałam. Później pojechaliśmy do bistro z kanapkami na obiad. Zjadłam cudowne mięso z absolutnie obłędnym sosem aioli, w towarzystwie rewelacyjnych marynowanych warzyw. A na deser wstąpiliśmy do kultowego onegdaj "Kociaka". Kiedyś była to jedna z kilku kawiarni w Poznaniu. Pamiętam kolejki, czekanie aż zwolni się stolik, pamiętam gwar i - często - jedzenie deserów na stojąco. Teraz jest ta pusto. Czar PRL nadal żywy, pani bufetowa jakby z innej epoki, desery nie zachwycają za to ceny zadziwiają. Szkoda. Przy okazji, tuż obok w C&A kupiłam trzy zimowe swetry - ich rozmiarówkę uwielbiam, bo uwzględnia że kobieta nie kończy się na rozmiarze 40.
W domu zjedliśmy naleśniki z jabłkami. I otworzyliśmy butelkę tokaju.
Takie soboty proszę co tydzień!

5 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się stwierdzenie, że "kobieta nie kończy się na rozmiarze 40" :) :*
    To jak w "Kociaku" się nie ockną i deko nie ruszą z kopyta, to się skończą. Na "czas PRL" przeszły mnie ciary i nie było to przyjemne uczucie.

    OdpowiedzUsuń
  2. i to lubię w C&A, że ich regularna kolekcja to sięga gdzieś do 46 czasem nawet 48. a nawet ta większa to ma fajne wzory, nie że worki i szaty a'la Demis Roussos. owszem mają też bluzki jak dla niemieckiego emeryta ale to też w każdym rozmiarze. i nie mogę pojąć dlaczego sieciówki tak bardzo uznają, że dziewczyny/kobiety muszą być drobnej budowy. później widzisz nastolatki w ewidentnie za małych ciuchach, bo... większych w takim H&M czy Reserved nie ma!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Kociak" to mam wrażenie, że był, jest i będzie. rezydują w kamienicy zarządzanej przez ZKZL (czyli czynsz po taniości). od rana tam siedzą emeryci z gazetami. i w sumie to mnie dziwi, bo kawa kosztuje ok. 9 pln, deser - 12 pln. to jednak nie jest mało. a ten deser to... np. wiśnie z bitą śmietaną i polewą czekoladową. byłam pewna, że te w lodówce to na wzór. jakież było moje zdziwienie, że nie. że oni podają te desery zrobione rano! eeee...

    OdpowiedzUsuń
  4. To PRL w najczystszej formie !!!!

    OdpowiedzUsuń