06/11 - no to tak, literatura skompletowana, gorzej z moją koordynacją :)
Raczej nie zdecyduję się na fazę uderzeniową, a skupię na maksymalnym
ograniczeniu słodyczy i względnym węglowodanów, przez co rozumiem
białą mąkę, ryż, kasze, makarony i ziemniaki. Jak wyjdzie, życie pokaże.
Pojechałam dziś do galerii do I., kupiłam kartkę na 30-te urodziny K.,
wróciłam do domu przy dźwiękach Sjesty Marcina Kydryńskiego.
Dzwonił tata, coraz większy z nim cyrk, by nie rzec dramat, więc szczęściem
napawa mnie fakt bycia samej we własnym ciepłym i spokojnym domu,
z którego wyprowadziły się tendencje do kłótni z kimkolwiek, za to funkcje
terapeutyczne przez mruczenie objęły wszystkie trzy koty.
temat odchudzania wydaje mi się coraz bardziej beznadziejny. nie wiem, nie mam już pomysłu na swoje schudnięcie. u mnie to dodatkowo komplikuje fakt, że muszę gotować dla całej rodziny. z czego 1/3 tej rodziny jest bardzo wybredna i to akurat ta część która powinna jeść jak najbardziej zdrowo i różnorodnie.
OdpowiedzUsuńNo ja też z niewielkimi nadziejami i chęciami podchodzę do tego odchudzania. W zasadzie, to wygrywa rozsądek, żeby w ogóle się tym zajmować. Więc raczej na smutno niż entuzjastycznie.
OdpowiedzUsuńja sobie postanowiłam, ze po rogalach aż do świąt daje sobie spokój ze słodyczami. przed Wielkanocą w miarę bezproblemowo dałam radę. ale sama czuję, że w temacie żarcia (bo przecież nie żywienia) to mam w głowie niezły bajzel.
OdpowiedzUsuńNO to mam w głowie to samo ! :D
OdpowiedzUsuń