środa, 30 listopada 2016

334/366

G. jechał na wycieczkę do muzeum, więc rano wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie, piliśmy kakao i bardzo miły był taki wspólny, niespieszny poranek w zwyczajny, pracowy dzień. Później pojechałam do fryzjera. I jak zwykle - odczucia mam ambiwalentne. Bo fryzjerka zawsze ścina, modeluje włosy - i do tego momentu jest dobrze a nawet bardzo dobrze. A później zawsze bierze nożyczki i... i tu problem: zawsze mam nadzieję, że chce wyrównać coś, poprawić a ona po prostu cieniuje włosy tak, że zostaje ich połowa. Bez okularów to ja średnio widzę więc już trzeci raz dałam sie nabrać zamiast powiedzieć "stop" i zamknąć cięcie na etapie, który mi odpowiada. Doceniam fakt, że mam lekkie włosy, że jest ich mało, że suszenie zajmuje 10 minut zamiast 40 minut. Ale skoro z natury mam dużo włosów i - podobno - są ładne to chciałabym, aby było to widać. Bo teraz mam takie piórka fruwające koło głowy. I nie pociesza mnie fakt, że w tych piórkach wyglądam o pięć lat młodziej. 


4 komentarze:

  1. Więc może do 3 razy sztuka i to było ostatni raz, kiedy nie oponowałaś ?
    A ja się wczoraj umówiłam na piątek do fryzjera :) żeby mi wycięła grzywkę i w ogóle zrobiła fryzurę, bo aktualnie mam na głowie coś na kształt pustaka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moja pani mistrzowsko tnie tył. żaden fryzjer nigdy nie robił mi takiej ładnej fryzury z tyłu, właściwie samoukładającej się.
      no i namówiła mnie na farbę. jezu. chyba ze cztery lata nie miałam farby w salonie nakładanej. to może pojechać po bandzie i zrobić platynę?:)

      Usuń
  2. Ale to wczoraj Ci pomalowała czy się umówiłyście dopiero ? Noooo w platynie to ja sobie Ciebie nie umiem wyobrazić ! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. umówiłam się na poniedziałek. żeby już był kolor na święta. acz... nadal nie wiem, jaki:)

      Usuń