środa, 6 lipca 2016

187/366

Dzień w pracy upłynął pod znakiem pięćset pięćdziesięciu pięciu resetów komputera. Aż niewiarygodne, jak szybko mija te osiem godzin, kiedy trzeba pięćset pięćdziesiąt pięć razy poprzeklinać, poczekać i wspiąć się na wyżyny cierpliwości. Pomiędzy trzysta dwudziestym drugim a trzysta dwudziestym trzecim resetem weszłam na allegro i tadam! kupiłam "Półbrata", po taniości i z odbiorem w paczkomacie. 
Wieczorem podjechałam do siedziby Radia Merkury odebrać płytę. Nie była to płyta zespołu Akcent, nie był to Stachursky ale debiutancka płyta Oly "Home". Ładne plumkanie, eteryczne i zwiewne dźwięki, których delikatność kołysze i koi. Piękna płyta. I dopiero w domu uświadomiłam sobie, że oto spełniło się moje marzenie (tak troszkę, troszeczkę) - przekroczyłam magiczny próg siedziby radia. Wprawdzie dotarłam ledwie za próg portierni ale oj tam:)



2 komentarze:

  1. Ale z jakiego powodu te resety ? żeby go wreszcie szlag nie trafił.
    Piosenek posłucham w domu. Wieczorem też miałam przeżycia z radiem, ale w ogóle nie fajne :/

    OdpowiedzUsuń
  2. A resety z powodu, że on jednak wiekowy. ma ponad sześć lat i NIGDY nic z nim nie było robione w sensie reinstalacji systemu, itp. Poza tym miałam otwartą stronę z rozkładem pkp i trochę trwało zanim się połapałam, że na tej stroni jest jakiś skrypt (?), z którym moja przeglądarka się nie lubi i wiesza dokumentnie.

    OdpowiedzUsuń