środa, 27 lipca 2016

208/366

A w pracy cisza i spokój. Prawie wszyscy w mieście B. I tak do piątku.
W domu zjadłam resztę moich sobotnich pierogów z jagodami. Poważnie zastanawiam się czy jeszcze w ten weekend nie uruchomić manufaktury pierogowej i nie zamrozić wuchty. Bo po przemrożeniu są jeszcze lepsze. Po obiedzie poszłam na spacer z G. Fajnie się z nim dyskutuje o różnych, coraz bardziej poważnych, a z pewnością wymagających pewnej wiedzy, sprawach. Kupiłam mu lody Oreo, które smakują jak piasek z cukrem, a nam do domu - pudełko rożków. I tak do późnego wieczora graliśmy, śmieliśmy się i opowiadaliśmy sobie o morzu. 
Wieczorem nałożyłam maskę, którą - przyznaję ze wstydem - kupiłam tylko dlatego, że urzekło mnie opakowanie. I zaległam z książką. Po raczej ciężkich, skandynawskich klimatach wybrałam coś bardzo lekkiego:)

2 komentarze:

  1. I co, naprawdę jest lekka ? Bo po opisie wydaje sie raczaej przytłaczająca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no cóż... jest:)
      jest napisana z ogromnym dystansem. z założeniem, że śmierć jest trudnym doświadczeniem ale ciało po śmierci to już tylko fizyczny futerał, teraz pusty, który podlega określonym prawom natury. i nawet jako ten futerał może służyć nauce. i to o tym, w jaki sposób służy. bardzo fascynująca lektura:)

      Usuń