czwartek, 21 lipca 2016

202/366

Mam piękny, rattanowy szezlong i stolik do kawy. Teraz tylko pranie poduch, umycie tarasu i ścian myjką ciśnieniową, i będę miała swój własny, cudowny zakątek na tarasie. To chyba największa radość wczorajszego dnia, taka moja, osobista. Bo firmowych powodów do radości też mam  kilka:)
Poza tym nareszcie poszłam do zdjęcia i złożyłam wniosek o wymianę dowodu osobistego. Na zdjęciu wyszłam absolutnie zgodnie z oczekiwaniami - czyli strasznie.  Zastanawiałam się, dlaczego właściwie tak bałam się tego zdjęcia? Jakie znaczenia ma fakt, że na dowodowym zdjęciu wyglądam potwornie? I to chyba po prostu strach, że ja naprawdę tak wyglądam. A teraz będę mieć tę smutną prawdę na zdjęciu. I będę musiała pokazywać ją ludziom, nie kryjąc się za uśmiechem, za okularami, grzywką czy przekrzywioną głową. To tak, jakby stanąć do zdjęcia nago i w dodatku mieć jeszcze zakaz wciągnięcia brzucha, uniesienia brody czy ściągnięcia łopatek celem wyeksponowanie biustu. Ale w końcu otrząsnęłam się. Matko, przecież to tylko dowód osobisty.

I pomalowałam paznokcie u stóp na czerwono. Na piękną, klasyczną czerwień. 
A to zawsze poprawia mi nastrój:)

1 komentarz:

  1. Szezlonga gratuluje ! Piękny, stylowy i akurat się wpasował w miejsce :)
    Z tym zdjęciem to mam wrażenie, że kwestia fotografa. Gdy syn nr1 robił, to wyszedł jak typ spod ciemnej gwiazdy. Kiedy ja robiłam w innym miejscu pan polecił mi poprawić grzywkę, lekko uśmiechnąć się i nie wytrzeszczać oczu :))) jakoś delikatniej to powiedział, ale nie pamiętam konkretnych słów. I naprawdę mam na dziś głębokie przekonanie, że nawet w tego typu zdjęciach stan psycho-emocjonalny fotografa a nie modelki ma znaczenie :)

    OdpowiedzUsuń