czwartek, 14 lipca 2016

195.2016

13/07 - chyba przygotowuję się mentalnie do wyjazdu do M. i zaczynają mnie
           nękać pytania z rodzaju egzystencjalnych. Nie lubię tej zmienności życia,
           nienawidzę, kiedy po tym jak jest dobrze rzeczywistość stawia mnie do pionu
           i wymaga działania, z którym nie czuję na siłach się mierzyć.
           Nie czuję się przygotowana na konfrontacje ze starością, chorobami,
           odchodzeniem na raty czy w końcu ze śmiercią. Buntuję się na te rozbieżności
           realiów z moim wyobrażeniem. I przegrywam...
           W taki oto nastrój wpisuje się zapodana przez - jak mi się wydaje -
           red. Kaczkowskiego w Tonacji Trójki wersja piosenki ABBY.

           Syn nr1 znalazł wreszcie pracę w UK, syn nr2 na Woodstock w pijanym
           widzie zgubił telefon, ale telefon go odnalazł za sprawą życzliwych.
           Przed snem 3 espumisany (po sklepwoych czereśniach),
           3 kalmsy i 7 odcinek "Twin Peaks".


3 komentarze:

  1. Portishead uwielbiam i nienawidzę. Uwielbiam, bo to taka muzyka, taki sposób jej podawania, który bardzo do mnie przemawia. Nienawidzę bo po wysłuchaniu kilku utworów czuję jakby mnie walec przejechał. Ale kurczę... no pięknie grają:/

    A na to można być przygotowanym? Chyba nie. Zawsze zaskakuje. Potrzeba ogromnej mądrości, niezmierzonej wręcz akceptacji wobec tego, co niesie los. I wiesz co, nie wierzę tym, którzy zapewniają, że tę nieuchronność akceptują. Godzą się ale to bardziej rezygnacja niż akceptacja/

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, masz rację, ja w tym pokonaniu czuję rezygnację.
    Choć jednocześnie mam wrażenie, że lipiec, lato poprzez to żywiołowe życie na zewnątrz pozwala uruchomić jakieś głębsze smutki w opozycji to śpiewających ptaków itp.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaa ! dopiero mi się przypomniało, że przecież w okolicach 10-tej dostałam kasę ! I to było VERY HAPPY !!! :))

    OdpowiedzUsuń