poniedziałek, 11 lipca 2016

190/366

Zebrałam się i napisałam odpowiedź na list. Zebrałam myśli, słowa, łzy i napisałam o tym, co uważam za swoje życiowe niepowodzenia. O tym, że czuję się jak nikt. Niewarta uwagi, zainteresowania, taki chodzący człowiek-porażka. A później napisałam, że jednak nie mam podstaw tak uważać. Że dostaję od ludzi pozytywny przekaz, że chcą, lubią, potrzebują. I wydaje mi się, że z tej matni niskiej samooceny nie ma innego wyjścia niż psychoterapia. I po raz pierwszy ta perspektywa nie wydała mi się straszna a bardziej obiecująca.

A po południu, kiedy wracałam z pracy, spotkałam moją mamę i G. Zobaczyli mnie z autobusu i wysiedli trzy przystanki wcześniej, razem wróciliśmy do domu. Fajnie tak iść bocznymi uliczkami, ściskając w dłoni małą, ciepłą łapkę.

6 komentarzy:

  1. Już nie pamiętam czasów, jak było przed terapią. Mam wrażenie, że z kompleksów wyrasta się z wiekiem, gdy różne zdarzenia pokazują nam wartość naszego życia. Ale chyba faktycznie tak jest, że to połączenie różnych punktów z teraźniejszości i przeszłości działa uzdrawiająco. Myślę, że warto byłoby zaryzykować z terapią :) Szczególnie, że na dziś jest to dla mnie nauka o sobie, dowiedzenie się czegoś o sobie a nie wyłącznie rozgrzebywanie ran.

    Tak, małe, ciepłe łapki są takie kochane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to ja jestem przykładem, że może i z kompleksów się wyrasta. ale z zaniżonej samooceny (tylko czy ona na pewno zaniżona? piszę to i już mam wątpliwości, bo może naprawdę jestem beznadziejna a nie tylko beznadziejną siebie widzę?) chyba nie.

      Usuń
  2. Ale czy zaniżona samoocena nie wynika z kompleksów ?

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem... mam kompleks wielkiego, brzydkiego nosa. nauczyłam się z tym żyć, ale wiem, że ten nos jest. natomiast nie umiem powiązać go z obszarem życiowych niepowodzeń, on ledwie sprawia, że nigdy nie będę miała ładnej, delikatnej, kobiecej urody.
    jako niską samoocenę bardziej rozumiem problem w zauważeniu tego, co dobre, wartościowe. jakby tam było pusto. a zakładam, że jednak COŚ jest. cokolwiek;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj tam, dla Ciebie nos, dla innych nosek :))
    Jak się kiedyś dowiedziałam na warsztatach w M. poczucie pustki jest związane z rodzicami i jako dorośli ludzie sami możemy tę pustkę wypełnić. Z doświadczenia mogę potwierdzić, że w moim przypadku to działa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to ja chyba na tę pustkę potrzebuję terapii. bo sama nie umiem wypełnić. potrzebuję pomocy, potwierdzenia. a chciałabym sama. ech.

      Usuń