wtorek, 4 października 2016

277/366

Rano obudził mnie deszcz i wichura. No cóż... żeby pójść na manifestację musiałam zapomnieć o moich lekkich ubraniach. Wygrzebałam stare, sprane dżinsy, na koszulę nałożyłam sweter, na nogi - kalosze. Wyglądałam beznadziejnie i takoż się czułam. A to wszystko wina rządu! Żebym na stare lata musiała podejmować tak desperackie kroki? Do czego to doszło?


Na szesnastą dotarłam na plac Mickiewicza. Wiało, padało, było zimno. A my - tysiące rozwrzeszczanych, rozgwizdanych, rozśpiewanych kobiet (panowie też byli, w liczbie naprawdę zauważalnej) - tkwiłyśmy pod parasolami, mając w poważaniu niesprzyjającą aurę. Jak było? Niesamowicie! I piszę to ja, osoba panicznie bojąca się tłumu:) Były mamy, córki i wnuczki, były młode dziewczyny i starsze kobiety. Było kilka tysięcy kobiet, które nie zgadzają się na przedmiotowe traktowanie, które czuły że muszą zamanifestować swój sprzeciw w sytuacji, kiedy ktoś odbiera im prawa. I gdyby ktokolwiek z rządzących pofatygował się na plac, pojawił w tłumie sunącym ulicą św. Marcin - poczułby tę siłę, moc, wspólnotę. I chyba zacząłby się bać. 


[a w skrzynce czekał list z informacją o całkowitej spłacie kredytu. i informujący o możliwości wykreślenia hipoteki z księgi wieczystej!]

3 komentarze:

  1. Mnie też ta jedność kobiet bardzo ucieszyła, ta energia, spontaniczne działania pokazują naszą siłę. I najwyraźniej na rządzących zrobiło to wrażenie, wziąwszy pod uwagę bagatelizujące wypowiedzi Błaszczaka czy Waszczykowskiego. Mam nadzieję, że choć część wyborców przejrzy na oczy, że przestaną powtarzać populistyczne slogany... bo decyzję i tak podejmuje sama kobieta, ta, której to dotyczy. Bliskie jest mi stwierdzenie, że jak nie chcesz aborcji, to jej sobie nie rób. Zresztą z mojej strony ten protest ma zdecydowanie szerszy wydźwięk, jak brak zgody na to, co się w tym kraju, w mojej ojczyźnie wyprawia.

    Tak myślę, że poczułaś w skali makro to co ja przeżywam w Muchowie, gdy powstaje rodzaj więzi z zupełnie obcymi ludźmi. I jak widać dodaje to energii i wcale nie jest straszne.

    NO ! Spłacony kredyt, to zawsze dobra wiadomość ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. do kredytu przez tyle lat tak się przyzwyczaiłam, że... normalnie nie umiem się ucieszyć:)
    tak. myślę, że najbardziej w tej sytuacji irytuje fakt, że kobietom sukcesywnie odbiera się prawo do myślenia, do samostanowienia, do podejmowania decyzji. mam wrażenie, że jakieś 90% kobiet nigdy nie musiało mierzyć się z decyzją o aborcji w sensie zastanawiania się w konkretnej sytuacji - usunąć ciążę czy urodzić. więc naprawdę nie o samą aborcję chodzi (bo nawet w najbardziej liberalnych społeczeństwach dopuszczających aborcję kobiety masowo ciąż nie usuwają) ale o prawo do decyzji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już jestem tak zmęczona tą wojną polsko-polską, że zaczynam dostrzegać plusy ograniczenia dostępu do FB :) Po raz kolejny przekonuję się, że aż tak bardzo w życiu codziennym nie potrzebuję znać poglądów moich znajomych na każdy temat.

    OdpowiedzUsuń