Spałam do 10. A później - nareszcie - zajęłam się domem, wprowadzając nieco ładu i porządku. I nastawiłam rosół - wyszedł tłuściutki, aromatyczny i klarowny. Do kolejnego muszę dołożyć lubczyku, bo podobno bardzo wzbogaca smak. Zaoferowałam się jeszcze w temacie zrobienia domowego makaronu ale dziecko wspaniałomyślnie sprowadziło mnie na ziemię stwierdzając, że "nie, woli sklepowy". W tym wszystkim udało mi się jeszcze posłuchać "Wybawiciela" Nesbo, chociaż w fabule tej części nieco się gubię (a zwłaszcza wśród bohaterów z Armii Zbawienia). Taka dobra, ciepła, domowa niedziela.
Z czego rosół > Mam na myśli mięso.
OdpowiedzUsuńDużo zostało Ci jeszcze do końca "Wybawiciela" ?
rosół drobiowy (w sensie, że kura a nie np. kaczka). chociaż lubię drobiowo-wołowy ale nie miałam wołowiny a nie chciało mi się jechać do Auchan.
OdpowiedzUsuńno tak połowa. fajnie się słucha ale jakoś nie mam ostatnio weny na słuchanie.
Och... ja też lubię drobiowo-wołowy :))
OdpowiedzUsuńMoże domęczysz :) tego "Wybawiciela". Z perspektywy czasu stwierdzam, że na mnie największe wrażenie zrobił "Pierwszy śnieg".
Przy tej pogodzie zaczynam tęsknić za Fjällbacką i głosem Marcina Perchucia :)
to nawet nie o to chodzi, że on mnie męczy. w sobotę słuchałam długo bo miałam ręce zajęte. a tak - trochę brak okazji. dla mnie też "Pierwszy śnieg" był najlepszy, może dlatego że był pierwszy i dzięki niemu poznałam Nesbo? a później "Pancerne serce" - tam to autentycznie się bałam.
OdpowiedzUsuń