poniedziałek, 10 października 2016

283.2016

09/10 - odwieźliśmy syna nr1 do O. W tym roku zdecydował się na
           wynajęcie pokoju. Akademik absolutnie nie wchodził w grę.
           Pokoik jest tak mały, że po rozłożeniu kanapy kończy się powierzchnia
           do chodzenia. Ale najważniejsze jest to, że są drzwi, które można zamknąć.

           Wieczorem ugotowałam zupę z dyni i jabłek. Smaczna. Z serem pleśniowym.
           Dorzuciłam kawałki usmażonego kurczaka.
         
            Kilka dni temu razem z synem nr2 przynieśliśmy z tarasu donice i ustawiliśmy
            je w holu. Wreszcie zmobilizowałam się i powyrywałam kocanki, których nie
            dam rady przechować. Póki co reszta została. Pelargonie chce pociąć na sadzonki,
            ukorzenić i wynieść na strych. Może przetrwają do wiosny. A póki co mamy
            korytarz pełen kwiatów.
         

3 komentarze:

  1. ech, brat mojego pierwszego chłopaka miał taki pokój. dokładnie tak, jak piszesz - po rozłożeniu kanapy nie było wolnej przestrzeni do chodzenia. a to mieszkanie studenckie czy u jakichś ludzi stancja?

    jakoś nie mogę w sobie znaleźć przekonania do dyni. jadłam jako dziecko i nie mam pozytywnych wspomnień. w knajpie nie zamówię, bo szkoda kasy jakby miała mi nie smakować. w domu nie zrobię bo szkoda mi roboty tym bardziej, ze domownicy nie wykazują entuzjazmu do próbowania:/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieszkanie studenckie, jest jeszcze 1 większy pokój, który wynajmuje para mieszana. Łazienka i kuchnia są tak ciasne, że stojąc w środku można sie tylko kręcić wokół własnej osi. Co i tak jest wygodniejsze niż 3-osobowy pokój w akademiku z dwupalnikową kuchenką w wąskim korytarzu.

    No właśnie u mnie w domu dyni nigdy nie było, więc mogłam poeksperymentować. Smakuje mi i mam do niej nie wiadomo skąd sentyment.

    OdpowiedzUsuń
  3. No chyba, że chodzi o dynię zmienioną w karocę dla Kopciuszka :D

    OdpowiedzUsuń