piątek, 14 października 2016

287/366

Najpierw koszmarne sny, później uczucie zatykania w mostku i wrażenie, że ból rozlewa się po kręgosłupie, plecach, płucach. Bałam się, że to może być zawał. Ale L. uznał, że do lekarza może mnie zawieźć dopiero kiedy załatwi to, to i tamto. Więc umieranie odłożyłam na później i oto jestem!

Pan naprawił nam firmowy piec. To uczucie, kiedy robi się ciepło, cieplutko, przyjemnie. 
I mam nowego pracownika. Nie chwalę jeszcze ale współpraca zapowiada się obiecująco!:)

2 komentarze:

  1. Jakkolwiek pompatycznie to zabrzmi, to chorowanie to komfort, na który tylko nieliczni mogą sobie pozwolić. Ale chyba nie ma co zakładać samouleczenia...
    Och, u mnie to jeden z niewielu plusów tej i nadciągającej pory roku, że budzę się rano i mam w domu ciepło. Pomimo upływu 4 lat wciąż to dla mnie powód do radości i lekkiej goryczy.
    Trzymam kciuki, za współpracę i efektywność nowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że w moim przypadku była to jakaś niestrawność dająca takie objawy (zamiast typowo gastryczno-jelitowych). tak myślę.

      my nadal nie kupiliśmy drewna do kominka. więc w domu mam strasznie zimno. wczoraj wróciłam z pracy (a wracałam pieszo) obolała, z butami uwalanymi błotem (bo niespodziewanie rozebrali kawał ulicy na szachtach i musiałam iść po dnie wyschniętego strumienia!) i jak poczułam, że przemarzłam okrutnie a w domu również się nie ogrzeję, to myślałam że się rozpłaczę z bezsilności.

      Usuń