wtorek, 4 października 2016

278.3026

04/10 - odebrałam dziś w USC odznaczenia dla moich rodziców z okazji
          50-lecia pożycia. Pani w Urzędzie była przemiła i żałowała, że nie
          uprzedziłam, że przyjadę, bo jak powiedziała: powinny być kwiaty ! :)

          No i tak, byłam w kinie na Ostatniej rodzinie. Po ochach i achach
          jestem trochę rozczarowana. Pogrzeb za pogrzebem, zmieniający się sprzęt
          elektroniczny świadczący o upływie czasu... Prawdę mówiąc na świeżo jestem zła.
          Jeśli miała to być wariacja nt odchodzenia, to tych Beksińskich jest stanowczo
          za dużo, a jeśli miał to być film o Beksińskich, to informacji, sytuacji
          przyczynowo-skutkowych za mało. Niezrozumiały jest dla mnie zamysł
          reżysera. Znakomite role odtwórców rodziny, świetna muzyka, całkiem starannie
          przygotowana scenografia... ale czy ten film był lepszy od "Wołynia" ?
          Nie wiem, lecz obawiam się, że w mojej subiektywnej ocenie okaże się,
          że nie.



       
       
         

3 komentarze:

  1. kwiaty i aureola dla każdego z małżonków:)
    50 lat... robi wrażenie. wydaje mi się to jakąś abstrakcją, że ktoś tyle lat jest w związku z drugim człowiekiem, więcej niż ja żyję.

    OdpowiedzUsuń
  2. o filmie to nic nie powiem, bo nie widziałam. Tomasz Raczek pisał, że to film dobry ale na pewno nie wybitny.
    natomiast "Wołyń"... nie wiem. wiem, że Smarzowski robi filmy do trzewi poruszające. "Róża" była piękna ale tak poruszająca, że po sensie słowa nie mogłam wydobyć. za to "Dom zły" był tak czarny, przygnębiający i zły, że na kolejne oglądanie chyba nigdy się nie zdecyduję. "Wesele" może i miało akcenty komediowe ale mnie zdołowało, zasmuciło. "Pod dobrym aniołem" było w moim odbiorze ciężkie i obrzydliwe, wręcz czułam jak podchodzi mi żółć do gardła. a jednak czuję w tych wszystkich jego filmach sens, myśl fabularną, konkret, świadomość opowiadanej historii. do kina nie pójdę, wiadomo. ale kiedyś zapewne obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tak, nie jestem fanką filmów Smarzowskiego z powodu tej dobitności, skrajnego bólu psychicznego podczas oglądania, natomiast bardzo go cenię. A w "Ostatniej..." brakuje mi opowieści. Widzę tylko odhaczone punkty. Nie wiem na jakich materiałach pracował reżyser/scenarzysta, ale książka Grzebałkowskiej dostarczyłaby z pewnością mnóstwo materiału to ułożenia historii...a tak, cóż, zerwałam się wściekła z kinowego fotela na napisach końcowych. Poczekam na Twoje wrażenia :)

    OdpowiedzUsuń