czwartek, 27 października 2016

298/366

Przymusowy dzień w domu z chorym G. Ominął mnie pogrzeb pana W., i trochę żałuje, bo czułam potrzebę pożegnania go. 
Pojechaliśmy na pizzę. Niestety, tak bardzo przywykłam do naszej domowej na cienkim, chrupiącym spodzie lub jeszcze lepszej ze Sztosu, ze ta niegdyś ulubiona smakowała jak gruba, biała buła. W Auchan kupiłam znicze i kwiaty na zbliżające sie święto, a w Jysku kapy na sofę, które - mam nadzieje - nie bedą zsuwać się jak koce. A przed snem wyobrażałam sobie nasza kuchnie po remoncie:)

2 komentarze:

  1. A kto to Pan W ? Sąsiad ?
    A jakie kapy ?
    A remont w wyobrażeniach co obejmował ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, to ojciec naszego kolegi.
    Napisze w mailu ale dopiero po święcie, z komputera.

    OdpowiedzUsuń