czwartek, 12 maja 2016

130.2016

09/05 - ostrość z jaką zapamiętałam ostatnie 3 dni daje mi nadzieję, że
          jednak z moją pamięcią nie jest tak źle, a jedynie wrażeń mam
          na co dzień za mało.
          Z zaufaniem do pielęgniarek wyszło mi 100%, natomiast lekarze
          pozostają w dalekim tyle. Żeby jeszcze arogancja i całkowity brak
          empatii był wynikiem geniusza na poziomie serialowego dr House,
          to byłabym w stanie zrozumieć. Prezentują w porażającej większości
          butę, chamstwo i prostactwo rodem z PRL-owskich filmów Barei.
         
          Dobrze, że wzięłam ze sobą Koty, bo badanie usg było tak bolesne,
          że po powrocie złapałam za cienkopisy i z wielką ulgą odreagowałam.


           Największym plusem był dla mnie kontakt ze światem, bliskimi
           ludźmi, rozmowa z eM., fakt, że do szpitala przyszli D., mój tata, B i L,
           i zgoda tych wszystkich na to, że przeżywam po swojemu całą
           tę - przecież nie dramatyczną - sytuację. Wielokrotnie w życiu czułam
           się samotna, pozostawiona sama sobie, a teraz było zupełnie inaczej...

2 komentarze:

  1. tak. ja też mam takie doświadczenia, że lekarze mają przekonanie o swojej misji. i że maluczcy nie pojmą. w tym nie dziwi moja ogromna wdzięczność wobec chirurga, który podczas prostego zabiegu traktował mnie życzliwie i jak człowieka, którego może boleć, może odczuwać dyskomfort. no ale on nie jest szpitalny. może to ma jakieś znaczenie?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba znaczenie ma tkwienie w jakimś środowisku, spójne sposoby reagowania albo hart ducha lub własne interesy. Na oddziale jest od jakiegoś czasu nowy ordynator, człowiek z zewnątrz, a "moja" pani dr, też spoza O. Może stąd takie mściwe i wredne zachowanie stada ?

    OdpowiedzUsuń