wtorek, 17 maja 2016

137/366

Dokonało się pierwsze zmywanie naszym Elektroluxem:)
Och, jak pięknie wyglądają kieliszki, bez zacieków, bez polerowania!
Wieczorem zapaliłam kominek zapachowy. Na talerzyku był już przygotowany jakiś wosk. Poszłam kąpać G. i kiedy wróciłam cała sypialnia cudownie, słodko, pudrowo ale i delikatnie, pachniała. A ja nie mam pojęcia, który to wosk! Żaden wąchany "na sucho" nie odpowiada temu zapachowi, który czuję...

[tak naprawdę to pisaniem/myśleniem/zajmowaniem się pierdołami maskuję ten niepokój, który się pojawił. w przyszły czwartek szpital. przyjęcie na oddział. narkoza. operacja. noc w mikroskopijnym, szpitalnym pokoiku. czuję jakbym miała przed sobą jakiś Mount Everest do zdobycia.]

3 komentarze:

  1. Och, taką miłość jak do zmywarki, przeżywałam pond 20 lat temu do mikrofalówki :))) Niech się dobrze sprawuje !

    Bo to jest Mount Everest... przytulam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. nie, mnie miłość do mikrofalówki jakoś nie ogarnęła. dwa tygodnie temu sprzątając kuchnię wyłączyłam ją z prądu i... do tej pory nie włączyłam. nie wiem nawet, czy zauważyłabym gdyby ktoś ją ukarał;) służy mi przede wszystkim do rozmrażania owoców albo mięsa. jakoś nie postrzegam jej jako doniosłego wynalazku ludzkości:)
    ale zmywarka to coś innego, ile to oszczędza miejsca w kuchni, jaki nagle porządek, bach! i samo myje! samo! bez mojego udziału:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie w czasach, gdy syn nr1 pił z butelki mleko, które trzeba było przygotowywać na bieżąco, w środku nocy, a potem studzić, a on w tym czasie darł się jakby go ze skóry obdzierano, zaowocowało właśnie dozgonną miłością do mikrofalówki :)Wcześniej przygotowane mleko odgrzewałam migiem. Ale nie pytaj, czemu nie odgrzewałam na gazie, bo nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń