poniedziałek, 30 maja 2016

145/366

L. jechał na spotkanie do centrum. Zaproponował, żebym oderwała się od pracy i pojechała z nim, pochodziła po Starym Browarze, po mieście. Pojechałam. Nie wiem, czy to był dobry pomysł. Miałam 10 pln w portfelu i świadomość, że nie mogę wydać więcej. Kupiłam ciastko migdałowe (7 pln!) i wodę, usiadłam na niewygodnej ławce i... czułam się tak bardzo nieszczęśliwa z tym moim przymusowym odpoczynkiem wśród roześmianych, beztroskich, ładnych ludzi. A na ławce ja - kłębek nerwów, który nie umie uwolnić się od złych, czarnych myśli.
A w domu czekał obiad przygotowany przez mamę. 

1 komentarz:

  1. Trudno mi się odnieść do tej sytuacji, bo znam je zbyt dobrze i zbyt boleśnie...
    Więc fajnie, że był i obiad, i mama :)

    OdpowiedzUsuń