wtorek, 31 maja 2016

152.2016

31/05 - szkolenie. Prowadzący pan mówił z prędkością licytatora,
           tembrem Owsiaka, co jakiś czas wrzucał "do końca świata i o jeden
           dzień dłużej". Zabawne, ale przez tyle godzin męczące.
           
           Dziś mija 10 lat od udaru teściowej.
           Wyszłam z br2, kupiłam truskawki i zmokłam.
           Ostatni raz aż tak bardzo - dawno, może jako dziecko.
           Przemokłam jak w filmie, deszcz lał, aż momentami brakło mi tchu.
           Bluzka wyglądała jak druga skóra, musiałam zasłaniać ręką na wysokości
           stanika :) To też było zabawne, ale orzeźwiające.

3 komentarze:

  1. to ile trwało to szkolenie?
    heh, a ja akurat tego dnia wspomniałam moje spektakularne zmoknięcia. na przykład to, kiedy wracałam ze szkoły i dopadła mnie ulewa. miałam włosy zrobione szamponem koloryzującym, zdaje się jakiś rubin - na moich ciemnych z natury włosach dawał cudowny, świetlisty połysk. kiedy dotarłam do domu całą twarz i ubranie miałam w rdzawych zaciekach. bo ten szampon 25 lat temu to wymywał się, jak jasna cholera:)

    OdpowiedzUsuń
  2. 6 godzin z trzema przerwami.
    Mnie też przypomniało się inne zmoknięcie, w Boże Ciało, ze 26 lat temu, gdy dopiero "chodziliśmy" z D. :)
    Hmy... Niedawno rozmawiałam z synem nr1 i skończyłam wypowiedź: ale wiesz, i babcia, i dziadek, i ja, i tata - każde z nas zamieniłoby się chętnie, żeby mieć znów 20 lat :)

    OdpowiedzUsuń
  3. tak, teraz czytam tę książkę "Beatlesi", bohaterowie najpierw są dzieciakami, później dojrzewają, dorastają. zaskoczyło mnie, jak bardzo czuję te ich nastoletnie problemy. i jak bardzo im zazdroszczę tej opozycji wobec dorosłych, odkrywania zauroczeń, używek...

    OdpowiedzUsuń