poniedziałek, 23 maja 2016

142/366

Wstałam bardzo wcześnie, wyspana i w cudownym nastroju. Nie było jeszcze 10 a ja miałam już upieczony sernik, zamarynowane mięso i pranie w pralce. Posadziłam zioła do skrzynek, zrobiłam dwie sałatki, masło ziołowe i nakryłam stół w ogrodzie. Przyszła mama, przyszedł sąsiad, wypiliśmy dwie butelki wina i naszą domową nalewkę z wiśni. Powoli przekonuję się do idei grilla, jeśli tylko podejść bardziej kreatywnie do jedzenia;) W nocy L. przypomniał sobie, że miał odebrać moje książki z paczkomatu. Więc o pierwszej w nocy (!!!) wsiadł na rower i pojechał, bo - jak stwierdził - rano na pewno nie będzie mu się chciało. Bardzo mnie to wzruszyło, poczułam się wielką szczęściarą...

3 komentarze:

  1. Jakie zioła ? Jakie sałatki ? Robiłaś sama nalewkę ???
    Hmy.., przypomniała mi się ta wrześniowa jazda rowerem na spotkanie z przesyłką od Ciebie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zioła to bazylię, miętę i oregano. Do skrzynek z doniczek.
    Sałatki to taka prosta grillowa ziemniaczana z ogórkiem kiszonym i koperkiem, a druga to sałata lodowa z papryką, ogórkiem, itp.
    Tak, zeszłego lata dostaliśmy od sąsiada bardzo dużo wiśni. Mama wydrylowała. L. kupiła spirytus, zalał, odstawił. Cudowna wyszła. Tylko strasznie mocna! Bardzo się wkręciliśmy i w tym roku chcemy na pewno orzechówkę. I w ogóle szukam przepisów na fajne nalewki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech, dla mnie przetwory/nalewki to jakaś czarna magia... Jeśli do czegoś w moim wykonaniu nie mam daru ani przekonania, to na 100% do tego :/

    OdpowiedzUsuń