wtorek, 9 sierpnia 2016

221/366

Poranny, krótki liścik w skrzynce. Włosy po niedzielnej masce pachną obłędnie i są w zaskakującym ładzie przy minimalnej pomocy okrągłej szczotki. G. postanowił spać u babci. Odwieźliśmy go wieczorem a wracając przejechaliśmy przez miasto. Zatrzymaliśmy się w Kolorowej, tuż przed zamknięciem, zapewne dlatego nie było kolejki. Skusiłam się na porcję lodów o smaku solonego karmelu, mascarpone z czarną porzeczką i odrobinę nowego smaku "werther's original". Lody w Kolorowej są po prostu obłędne: konkretne, bogate, idealne w smaku i jeszcze podawane przez przemiłe, uśmiechnięte dziewczyny. 
I wieczorny spacer po opustoszałym mieście, ten schyłek lata tak nieunikniony...

[przypomniało mi się:
wracając rozmawialiśmy o wyjeździe na Zanzibar. że chcielibyśmy. że to tak bardzo egzotyczne. tak niezwykłe. i postanowiliśmy założyć skarbonkę "na Zanzibar". a później pomyślałam, ze to dziwne wydawać fortunę na wczasy na Zanzibarze skoro nie widziało się Lizbony, Wenecji, itp. Więc postanowiliśmy, że jednak najpierw Europa i skarbonkę przemianujemy "na Skagen" lub "na Fjalbackę". co jakby nijak nie przybliża do zobaczenia Lizbony czy Wenecji;)]

3 komentarze:

  1. Bo taki poranny liścik bardzo dobrze robi na duszę :*

    Rozbawił mnie ten dopisek :D

    OdpowiedzUsuń
  2. tak. ten dopisek to chyba takie nasze planowanie w pigułce. G. to kiedyś podsumował - chyba celnie, acz przeraża mnie to: co z tego, że coś wybieramy skoro i tak mama decyduje?;)

    OdpowiedzUsuń