środa, 31 sierpnia 2016

244.2016

31/08 - 2/3 roku za nami, ostatni dzień sierpnia...
         Z dużą ulgą odjechałam z SKP, gdzie znajomy mechanik zainstalował mi
         szkło w lusterku, ponieważ pan w sklepie nie miał odwagi z uwagi na
         kruchość i cenę założyć tej  części.

         Kupiłam w biedrze 2 książki: Więźnia nieba i Łowcę głów, wersja
         kieszonkowa, każda po 9,99.

         Poszłam z synem nr2 na Boską Florence. No i zdania są podzielone.
         I. wyszedł z kina z potwornym bólem głowy, znudzony i poirytowany,
         a ja z przekonaniem, że to film wybitny ! Co prawda kinowy, bo w domu
         nie wiem, czy zdołałabym wytrwać te arie. I z całą pewnością nie
         zakwalifikowałabym go jako komedii, a jeśli już, to komediodramat.
         Chyba nieczęsto  doceniam Hugh Grant`a, mam wrażenie że wciąż
         gra tę samą rolę, nieprzytomnego, zawieszonego chłopaka, a tutaj zobaczyłam
         mężczyznę kochającego, żyjącego w trudnym związku. Meryl Streep genialna,
         wzruszająca, niezawodna i uroczy Simon Helberg. Dla mnie ten film, to historia
         realizowania siebie, szukania szczęścia w czymś co się kocha, mimo wszystko.  

2 komentarze:

  1. jejku, strasznie chciałabym obejrzeć ten film! i myślę, że podobnie jak Ty, doceniłabym (nie tylko ze względu na Meryl).
    i uśmiechnęłam się, kiedy napisałaś że film "kinowy". bo dla mnie "kinowy" to taki, który nie wymaga skupienia. bo ja zdecydowanie wolę filmy w domu oglądać. i chyba mam tak od czasu, kiedy wstyd mi było bo przez pół sensu płakałam na "Co się wydarzyło w Madison County". właściwie szlochałam tłumiąc płacz. uznałam, że przy takich filmach jednak ludzkość i atmosfera kina mnie męczy i krępuje:)

    OdpowiedzUsuń
  2. We mnie w kinie, w tej ciemności budzi się mały emocjonalny ekshibicjonista :) Śmieję się głośno, wzruszam bez skrępowania, nic w przeciwieństwie do oglądania w domu mnie nie rozprasza :)

    OdpowiedzUsuń