wtorek, 30 sierpnia 2016

238/366

Rano plaża. Grzanie się w słońcu, długi spacer brzegiem morza. Morze czyste, kojące i w niesamowitych odcieniach turkusu.


I wieczorem wyjazd do Darłówka. Mieliśmy zjeść rybę ale... jakoś nie było ochoty. Spacerowaliśmy po plaży, po porcie, zachwycałam się zachodem słońca płonącym nad morzem. 





A kiedy wracaliśmy autem do naszej osady, w ciemności przez zakręty i pola, tak dobrze komponowała mi się słuchana bardzo głośno piosenka Dyjaka:



2 komentarze:

  1. Kapitalne są te zdjęcia ! Takie klimatyczne, że prawie czuję i słyszę morze...
    Jezu, ten Dyjak dla mnie to może będzie do słuchania za 20 lat, jak już się stępię do imentu. Tak mnie boli, jak on śpiewa cokolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie chyba bardziej boli on cały niż to co i jak śpiewa. zastanawiam się, czy on kiedykolwiek się śmieje? cieszy? pozbywa tego napięcia? bo nawet kiedy widziałam go w Poznaniu, na ulicy, rozmawiającego przez telefon, to czuła że ten emocjonalny ból go po prostu nie opuszcza. ale może to złudzenie? może z lubością zjada tiramisu, może śmieje się na głupich komediach?

    OdpowiedzUsuń