20/08 - taki dzień z cieniem śmierci i choroby w tle...
Poranna msza w intencji teściów. 10 rocznica śmierci
teściowej. Jakieś morze dni minęło... Msza była piękna,
bo pozbawiona kazania, słońce przebijało się przez witraże
i barwnie oświetlało ściany kościoła. Później z D. byliśmy
na cmentarzu. Zapaliliśmy też znicz na grobie Pani B.
Ładny, wczesnojesienny poranek.
Przed 11 byłam z Sonią u pani wet. Zabawny i rozczulający
był moment, gdy osłuchiwana stetoskopem wstrzymała oddech
kiedy poczuła słuchawkę na klatce piersiowej. Po pyralginie
domięśniowej było lepiej.
Skończyłam czytać "Przyjaciela rodziny" i zaczęłam "Osobliwe szczęście...".
Po południu spotkaliśmy się z D. Powiedział mi, że dowiedział się,
że miesiąc temu zmarła kobieta, z którą chodził do klasy i kiedyś
była jedną z bliższych mu osób. 47 lat... trochę wcześnie...
10 lat? Az trudno uwierzyć w te tysiące dni...
OdpowiedzUsuńA co sie stało Soni? Coś poważnego?
Tak, wydaje się, że z jednej strony migiem minęło 10 lat, a z drugiej tysiące dni...
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie złogi w woreczku żółciowym.