wtorek, 30 sierpnia 2016

236/366

Rano padało. Postanowiliśmy skorzystać z okazji, pojechać na zakupy do Darłówka (i kupić planszówkę, gdyż jak wiadomo w czasie deszczu dzieci się nudzą;)) a przy okazji jakoś zagospodarować ten dzień. Więc graliśmy w cymbergaja, zjedliśmy absolutnie rewelacyjną rybę w Atolu, poprawiliśmy goframi, i poszliśmy do portu. W Darłówku byłam jako dziecko, później jako trzydziestolatka na weekendowym wyjeździe. Z dzieciństwa pamiętam niewiele (poza tym, że komary pogryzły mnie dotkliwie, stopy spuchły i do domu wracałam w japonkach a nie był to bardzo pogodny wrzesień). Z tego drugiego wyjazdu zapamiętałam sierpniowy spokój, ciszę, sztorm. No... więc Darłówko nie ma w sobie nic z sennego miasteczka nadmorskiego. Jest koszmarnym nadmorskim kurortem, którego nie cierpię. Opróżnione z ludzi, opróżnione ze stoisk z chińskim badziewiem, uwolnione od pulsującej i ryczącej muzyki - byłoby śliczne. W porcie wiało, morze było szare, falowało niczym mieniąca się tkanina. I - oczywiście - było piękne.

(most się rozsuwa - jacht/statek przepływa)

(warto przeczytać napis na tym bloku)




Wieczorem znalazłam jeszcze siły i pognaliśmy na plażę. A tam...



2 komentarze:

  1. Przeczytałam tekst i poczułam gul w przełyku :) Fajny ten falochron i latarnia, pewnie wyczekiwałaś, żeby nikt nie wszedł w kadr. Mnie też męczą i przytłaczają takie zalewające tłumy, wrzaski, tumult... więc bardzo kojące są te ostatnie zdjęcia.

    Musiałam przeczytać co to jest cymbergaja. Za każdym razem gdy czytam o Waszych grach planszowych oraz nieplanszowych czuję potworny wyrzut sumienia, że u mnie nie było ani pomysłu, ani energii na taki czas z synami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akurat na falochronie i w tej bardziej nadmorskiej części portu jakoś nie było tłumów. ale było faktycznie bardzo zimno i wietrznie. natomiast na portowym deptaku, o matko! przez chwilę byłam przekonana, że rzeka ludzi którą widzę to pielgrzymka do Częstochowy!:)

      cymbergaj to pochłaniacz kasy. jedna gra - 2 pln za 3 minuty. no ale G. tak lubi, że zawsze daję się namówić:) a planszówki... ech, no ja też mam wyrzuty sumienia, że tyle zabaw a ja idę na łatwiznę i gramy w Chińczyka:/

      Usuń