Piątek. Ostatni dzień pobytu nad morzem. Ostatnia okazja do złapania słońca na plaży. Ale upał był taki, że przeleżałam w cieniu. To znaczy - próbowałam leżeć, bo słońce uparcie się przesuwałam więc i ja, posłusznie, z kocykiem w zasięg cienia sosnowych koron. A jednak udało mi się opalić. Bardzo. I chociaż zakładałam, że idę na plażę na godzinę, to zostaliśmy tam na cztery godziny. I było cudownie.
Wieczorem pożegnanie z morzem. Piliśmy cydr, graliśmy w piłkę w morzu, wygłupialiśmy się na plaży. I dopiero komary podłe i podle kąsające wygnały nas z plaży. Ale ten zapach morza, kolory, beztroskę i radość zapamiętam na długo.
Mam wrażenie, że to Wasz najlepszy wyjazd, jeśli można w takich kategoriach postrzegać wyjazdy urlopowe. Taka mi się wydajesz spokojna, zadowolona (poza obcięciem włosów), wyciszona i szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńa z obcięciem włosów to nawet się pogodziłam:)
OdpowiedzUsuńteraz po prostu bardziej niż kiedykolwiek potrzebowałam odpoczynku, oderwania, zmiany otoczenia. i bardzo doceniam fakt, że udało się.