wtorek, 30 sierpnia 2016

241/366

Dzień rozpakowywania walizek, krzepnięcia w rzeczywistości, prania. G. rano pognał do kolegi, u którego został aż do obiadu. Wygłaskałam i wytuliłam koty nieco obrażone naszą nieobecnością. Przygotowałam na obiad risotto z kurkami kupionymi w drodze powrotnej znad morza. I dosłuchałam audiobooka. Wieczorem nałożyłam na paznokcie u stóp koralowy lakier, który bardzo pięknie podkreśla przyciemniony przez słońce kolor skóry.

5 komentarzy:

  1. To takie dobre uczucie wrócić do swojego domu, prawda ? Niby ściany i przedmioty - pomijając koty :) - a tak dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm. bo ja wiem? dom jakoś kojarzy mi się z obowiązkami, którym nie umiem podołać:/

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak ??? A nie TEŻ ze swoim łóżkiem, pięknym szezlongiem i znajomym widokiem z okna ?

    OdpowiedzUsuń
  4. no jakoś nie. najbardziej chciałabym móc ten dom wyremontować. i chyba po prostu o niego zadbać.

    OdpowiedzUsuń
  5. tak, to akurat w kontekście swojego dobrze rozumiem.

    OdpowiedzUsuń