piątek, 2 grudnia 2016

336/366

Przez cały dzień wystawiałam faktury. Mam klienta, który kiedyś brał jedną fakturę a teraz ma kilka spółek i całość ogromnego zlecenia trzeba dzielić na kilkanaście pomniejszych, pilnować co do czego jest przypisane. Ogólnie pół dnia z głowy. Dla odreagowania wyciągnęła karton ozdób i postanowiłam wprowadzić do biura trochę nastroju świątecznego. Po południu, przy okazji treningu G., pojechałam do Pepco i kupiłam kartonowe, złote gwiazdy (takie piękne! takie kiczowate!), dwa łańcuchy lampek. Na piątek zaplanowałam ciąg dalszy porządków i dekoracji.

A wieczorem i nocą wiał wiatr. Budziłam się co chwilę, wstawałam i chodziłam po domu, wyglądałam przez okno. Nie wiem, czy to tylko wiatr, czy gdzieś w sercu zostawiona świadomość, że cztery lata temu, być może tego dnia, być może podobnie wietrzną nocą, odchodziła Dot. Była i nie ma.

2 komentarze:

  1. "Porażający" ale i zaraźliwy jest Twój zapał do świąt :)

    Dot... i myślę, i czuję, że jest w tym lepszym dla niej świecie. Innym, szczęśliwszym, gdzie jest z O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o 14 mam w biurze tak ciemno, że muszę to jakoś rozjaśnić. skoro cały rok był ciężki, to niech chociaż ten grudzień będzie nie tyle lżejszy, ile ładniejszy:)

      Usuń