09/12 - to był prawdziwy weekendowy piątek. Po czterech intensywnych
dniach w pracy po prostu nie byłam w stanie zmobilizować się do
czegoś konkretnego. I cieszę się, że mogłam sobie na to pozwolić.
Po południu spotkałam się przedświątecznie z A. zaś wieczór tradycyjnie
już spędziłam u B. i L.
och, ja też miałam z tym piątkiem problem. matko, jak nic mi się nie chciało a jeszcze po połowie nocy bezsennej zwyczajnie źle i słabo się czułam.
OdpowiedzUsuńI dobrze, że minął, w sumie popołudnie u mnie było bardzo w porządku :)
OdpowiedzUsuń