Wigilia była spokojna, pozbawiona nerwów i bieganiny. Odpakowalismy prezenty, pośmialiśmy sie przy filmie. Mama zachwycona miodownikiem, co mnie dziwi bo wobec nakładu włożonej pracy spodziewałam sie bardziej efektu WOW.
A wieczorem, kiedy usiadłam w cieplej piżamie, kiedy pachniało świątecznym woskiem z kominka, zapatrzona w choinkowe lampki, latarenki roziskrzone światłem pomyślałam, ze mimo wielu niedostatków, zadrapań, powierzchni wymagających odświeżenia, bardzo lubię nasz dom.
To chyba był szczyt możliwości zachwytowych Twojej mamy, a i tak dobrze, że coś pochwaliła. Ale podejrzewam, że L. i pan J. docenili :)
OdpowiedzUsuńA ja też lubię Twój dom, jest ciepły, klimatyczny i taki Twój :))
A nie! Mama wciela tez w słoiku barszcz, bo dobry, i pierogi. I pochwaliła dwie moje bluzki;) Pierniki tez chwaliła. Pan J raczej nie docenił (chociaż śledzie wziął do domu) bo on z tych, co najbardziej podchodzi im własna kuchnia i po swojemu doprawiona:) W mojej nie lubi kminku i goździków, które ja bardzo lubię w różnych daniach:)
OdpowiedzUsuńO ! To mnie zaskoczyłaś :) nie wiem kim bardziej, mamą czy panem J. :) Muszę Cię poprosić o przepis na barszcz - już mi kiedyś dawałaś, ale nie mam - bo ten, który zrobiłam z kiszonych buraków wyszedł koszmarny... Musiałam coś zrobić źle, bo na stronie jadłonomii ładny, bordowy, klarowny a mój mętny i żółtawy, chociaż go zgodnie z instrukcją nie zagotowałam :/
OdpowiedzUsuń