niedziela, 4 grudnia 2016

339.2016

04/12 - kupiliśmy z synem nr2 pączki, ciastka i świeczki, i pojechaliśmy do D.
           świętować jego urodziny. Takie wpadanie i wypadanie bardzo mi odpowiada
           i utwierdza w przekonaniu, że  życie w tradycyjnym związku, to nie moja bajka. 
           
           Syn nr1 zapowiedział, że wykona na święta taki tort.
         
           Wreszcie obejrzałam "Ostatnie tango w Paryżu". Poruszyło się kilka strun,
           pojawiły skojarzenia, ale na razie mam mały mętlik w głowie. Na pewno
           zwróciłam uwagę na cieniutkie brwi pań tańczących tango i nie wiem co gorsze,
           te półkola a`la Marlena Dietrich czy to coś namalowane, które ma coraz więcej
           współczesnych kobiet.

2 komentarze:

  1. Przyznam, ze tort mnie poraził ilością wszystkiego:) U nas jest taka cukiernia Fudge Filosophy, która robi takie torty. I chociaż sa piękne to jednak mam wrażenie, ze jest tam nadmiar wszystkiego:)

    Dla mnie "Ostatnie tango..." to był jeden z nudniejszych filmów jakie widziałam. Żadnego zachwytu tylko znużenie ta relacja bohaterów. Moze teraz, kiedy jestem znacznie starsza odebrałabym go inaczej?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie w sumie też :) a jak przeczytałam skład tej masy, to wręcz zniechęcił :) ale nie ma co kręcić nosem, jak mi nie będzie smakowało, to zjem mniej, a robić nie muszę.

    W porównaniu z "Nimfomanką 2", którą ostatnio oglądałam, to ten film był przynajmniej o czymś :) Brando jako Paul mnie odstręczał a Jeanne drażniła, i dobrze mi z tym brakiem sympatii dla bohaterów, choć jednocześnie odbierałam ich oboje jak lustro. A na dziś bliżej mi do Paula, łatwiej mi go zrozumieć niż tę buzującą i nie wiedzącą czego chce młodość Jeanne.

    OdpowiedzUsuń