świętować jego urodziny. Takie wpadanie i wypadanie bardzo mi odpowiada
i utwierdza w przekonaniu, że życie w tradycyjnym związku, to nie moja bajka.
Syn nr1 zapowiedział, że wykona na święta taki tort.
Wreszcie obejrzałam "Ostatnie tango w Paryżu". Poruszyło się kilka strun,
pojawiły skojarzenia, ale na razie mam mały mętlik w głowie. Na pewno
zwróciłam uwagę na cieniutkie brwi pań tańczących tango i nie wiem co gorsze,
te półkola a`la Marlena Dietrich czy to coś namalowane, które ma coraz więcej
współczesnych kobiet.
Przyznam, ze tort mnie poraził ilością wszystkiego:) U nas jest taka cukiernia Fudge Filosophy, która robi takie torty. I chociaż sa piękne to jednak mam wrażenie, ze jest tam nadmiar wszystkiego:)
OdpowiedzUsuńDla mnie "Ostatnie tango..." to był jeden z nudniejszych filmów jakie widziałam. Żadnego zachwytu tylko znużenie ta relacja bohaterów. Moze teraz, kiedy jestem znacznie starsza odebrałabym go inaczej?
Mnie w sumie też :) a jak przeczytałam skład tej masy, to wręcz zniechęcił :) ale nie ma co kręcić nosem, jak mi nie będzie smakowało, to zjem mniej, a robić nie muszę.
OdpowiedzUsuńW porównaniu z "Nimfomanką 2", którą ostatnio oglądałam, to ten film był przynajmniej o czymś :) Brando jako Paul mnie odstręczał a Jeanne drażniła, i dobrze mi z tym brakiem sympatii dla bohaterów, choć jednocześnie odbierałam ich oboje jak lustro. A na dziś bliżej mi do Paula, łatwiej mi go zrozumieć niż tę buzującą i nie wiedzącą czego chce młodość Jeanne.