środa, 14 grudnia 2016

348.2016

13/12 - więc... sporo spraw odwróciło się o 180 stopni.
         Nie popełniam błędu obliczeniowego, którego wizja od kilku dni spędzała mi
         sen z powiek. Poza tym wystąpiłam o odpisy w USC, następnie w MUW okazało się,
         że przynajmniej część kolejnej sprawy mogę załatwić na miejscu, a nie w stolicy.
         Wieczorem obejrzałam  3 odcinki "Humans", włącznie z ostatnim pierwszego sezonu.
         Co prawda przewracałam oczami, gdy jedna z bohaterek wyrzucała męża z domu,
         bo raczej wyobrażałam sobie ten rocznicowo osobisty wieczór, nie mający
         nic wspólnego ze stanem wojennym jako lekki i przyjemny... I w sumie taki był,
         z zapalonymi świecami, pod kocem... ciepło, bezpiecznie, spokojnie.

         A pomijając chronologię dnia...  Wracałam z pracy, Marcin Przybylski  zaśpiewał
         w Trójce "Nathalie". Gdy mnie tak z nienacka dopada ta piosenka, nie mam szans...
         płyną mi łzy, nad którymi nie jestem w stanie zapanować.
         I jeszcze w międzyczasie usmażyłam placki ziemniaczane. O !


       

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam to wykonanie Przybylskiego (i polskie słowa Młynarskiego;)). W ogóle bardzo lubię jak śpiewa. Dziś włączyłam sobie polską wersję "Azzurro"... On ma taki urok, takie ciepło. Fajny facet, bardzo chciałabym zobaczyć go na scenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak, pamiętam Twój sentyment do pana Przybylskiego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. a właściwie dlaczego "Nathalie" tak bardzo Ciebie wzrusza? to jakieś wspomnienia?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie pamiętam, czy od Ciebie dostałam na gwiazdkę 4 lata temu, czy sama sobie kupiłam album dwupłytowy Bojora z piosenkami francuskimi. I w takim trudnym dla mnie okresie ich słuchałam, stąd czuję się z nimi związana. A akurat "Nathalie"... mam mnóstwo skojarzeń z różnymi zdarzeniami, ludźmi i miejscami w moim życiu. Mnie i ta zima w Moskwie - tkliwość, która mi się otwiera na wspomnienie Wilna, tego wschodniego zaciągania, cała ta sytuacja i noc :) a później nasz ostatni wyjazd do Paryża... słucham i widzę migawki ze swojej przeszłości. Może nie jeden do jednego... ale słowo "troszkę" w tekście kogoś mi przypomina, fakt, że śpiewa mężczyzna i ja mu wierzę, więc albo już od początku płaczę, a jeśli nie zdążę, to wersy:
    łażąc po paryskich mostach,
    szukam Twej postaci wśród mgły,
    bym ja mógł przewodnikiem Twoim zostać –
    Nathalie, Nathalie...

    to, że będę płakać jest gwarantowane.

    OdpowiedzUsuń
  5. A posłuchałam teraz wersji Bajora i Przybylskiego i muszę przyznać, ze b. podoba mi się Marcin !

    OdpowiedzUsuń