Podjadalismy pyszności wigilijne, oglądaliśmy filmy. W tym moj ulubiony "Serendipity" i bardzo kameralny, zapewne nawet przewidywalny, ale ciepły i miły "Today's Special".
W nocy przebudzilam sie i przeczytałam, ze odszedł George Michael. Tyle wspomnień, te bezsenne noce, kiedy szykowałam sie na narodziny G. i słuchałam płyty "Older". Wiem, ze to taki banał napisać iż to rok wyjątkowo smutnych pożegnań. Ale taki jest...
Dobrze, ze pozostaje muzyka.
U mnie jest tradycja b kameralnych spotkań, tylko z rodzicami i w ogóle nie czuję potrzeby integracji z dalszą rodziną... to są w sumie dla mnie obcy ludzie, ani ich nie znam, ani mnie do nich nie ciągnie. Dla mnie też przyjemniej jest odpocząć, pooglądać, poleżeć i czuć się z tym dobrze.
OdpowiedzUsuńTrochę tęsknie za tym czasem, kiedy żyła moja babcia, za świątecznymi spotkaniami u niej z braćmi mojego ojca, ich dziećmi. A G nie ma na to żadnych szans, bo z moim kuzynostwem kontakt sie urwał. Trochę tez daje mi do myślenia doświadczenie mojej mamy jako opiekunki PCK, te historie o rodzicach porzuconych na święta, samotnych. I przyznam, ze jednak boje sie takiej mojej starości, samotnej i opuszczonej..,
UsuńAle Ty ze swoją mamą jesteś w ścisłym kontakcie i G. to widzi, więc jest nadzieja, ze jednak będzie Cię uwzględniał w swoim dorosłym życiu. Przynajmniej ja się takiej nadziei w moim przypadku trzymam.
OdpowiedzUsuń