poniedziałek, 12 grudnia 2016

346/366

Spałam do 9:00. Obudziło mnie dziecko stawiające na nocnym stoliku kubek z kawą. Prawda, że zadbałam o jego wychowanie?;) Po śniadaniu założyłam słuchawki, włączyłam audiobooka i zrobiłam:
- wielki garnek kapusty z grzybami
- obiad (marynowane w miodzie pałki z kurczaka, kasza bulgur, puree z marchewki robione sposobem mojej babci i surówkę z modrej kapusty)
- pierniki.
W tym wszystkim  wznosiłam dziękczynne modły za istnienie mojej zmywarki.
Z poczuciem bardzo dobrze spełnionego obowiązku siadłam z winem i kawą do kolejnej odsłony "Lilyhammer".

2 komentarze:

  1. Ale się uwijasz w kuchni :) a ja nic, nawet nie chce mi się myśleć o pierogach, a co jak co, pierogi zawsze były.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiesz... mi nikt nie pomoże. więc to, co mogę staram się zrobić po prostu wcześniej. albo rezygnuję bez żalu (więc kolejny rok nie będzie pasztetu domowego:/)

      Usuń